Dzieło zostało przekazane przez Panią Mariannę Zawidzką, która podczas niedawnej wizyty w koszalińskim muzeum z Klubem Seniora, zwróciła uwagę na ekspozycję prac niemieckiego twórcy. Zdała sobie sprawę z tego, że rzeźba, którą posiada w piwnicy jest dziełem bezcennym. Głowa „Nawigatora” trafiła do męża Pani Marianny, który jako nauczyciel prowadził pracownię biologiczną.
- Rzeźba została usytuowana przed salą gimnastyczną w mieleńskiej szkole na specjalnym postumencie – opowiada perypetie „Nawigatora” Pani Zawidzka. - Przez pewien czas rzeźba stała w tym miejscu, ale po śmierci mojego męża okazało się, że komuś ona przeszkadza. Postanowiłam zachować tę pracę i przez prawie czterdzieści lat była u mnie piwnicy. Jeszcze kiedy na ul. Piłsudskiego działało koszalińskie muzeum, starałam się zainteresować pracowników rzeźbą, ale nic z tego nie wyszło. Teraz udało mi się spotkać Panią kustosz i wreszcie „Nawigator” jest we właściwym miejscu.
- Dar od Pani Zawidzkiej wspaniale wzbogaca nasz zbiór czterech prac artysty – mówi z wielkim zachwytem Krystyna Rypniewska, kustosz działu sztuki dawnej. - Chwalimy się tym dziełem i muszę przyznać, że nie wytrzymałam i pochwaliłam się jeszcze dalej. Wysłałam maila do wnuka Joachima Utecha - Heinricha. Bardzo się ucieszył, bo zbiera wszelkie informacje na temat swojego dziadka. Zatem mogę śmiało powiedzieć, że wszyscy już o tym wiedzą, „Nawigator” jest w naszym muzeum.
Dar Pani Marianny jest cenny nie tylko ze względu na wartość historyczną, ale także z powodu walorów czysto artystycznych. Warto też nadmienić, że Utech w ciągu swojego życia stworzył ponad 900 prac. Niestety większość z nich zaginęła.
Joachim Utech urodził się pod koniec XIX wieku w Białogardzie i z tym miastem związany był przez większość swojego życia, aż do marca 1945 roku. Realizował tam swoją pasję rzeźbiarską łącząc pracę pedagogiczną z twórczością artystyczną. Joachim Utech był artystą pomorskim i dla swojego ojczystego Pomorza stanowi ważną postać w sztuce I połowy XX wieku, a pośród współczesnych sobie niemieckich plastyków pozostaje bezwątpienia niezwykłą indywidualnością.
Sam zawsze czuł się inspirowany swoimi rodzinnymi stronami, północnoniemieckim krajobrazem, tutejszymi mieszkańcami – rybakami, pasterzami, wiejskimi dziewczętami i pomorskimi chłopami. Głównym tworzywem artysty był kamień. Pospolity kamień polny, głaz narzutowy przyniesiony przez lodowiec ze Skandynawii. Zbierał go z pól i wydobywał z tego trudnego tworzywa swoje głowy, torsy, postacie ludzkie i figury zwierząt. Dla swoich rzeźb nie przygotowywał modeli, prace powstawały wprost z materiału, z
którym odbywał swego rodzaju mistyczne seanse. Wydobywał je na światło dzienne po starannym wyborze kamienia wczuwając się w indywidualny charakter tworzywa powoli i ostrożnie doprowadzając je do formy, którą chciał osiągnąć.
Rzeźba „Der Lotse” czyli „Nawigator” powstała z czerwonego granitu. Jest ona także portretem Hugo Wernera, ówczesnego znanego dziennikarza i krytyka sztuki. Ekspozycja potrwa do końca miesiąca. Być może w najbliższym czasie Krystyna Rypniewska, przygotuje wystawę poświęconą wyłącznie twórczości pomorskiego artysty.