Od kilku lat systematycznie spada zainteresowanie żywymi rybami. Jak mówi Pani Agnieszka ze stoiska na targowisku w okolicach Władysława IV i Bałtyckiej, tylko osoby starej daty życzą sobie żywego karpia. - Mam kilku stałych klientów. Co roku przed świętami składają zamówienie. Ustalamy wtedy termin odbioru, bo nie przetrzymuję żywych ryb, większość już tego nie chce – kwituje.
W sklepie "Rybula" za kilogram karpia zapłacimy ok. 16 zł. Jest to cena za całą rybę już sprawioną. Za płaty z ośćmi 30 zł i 36 zł bez ości, natomiast dzwonko kosztuje 25 zł za kilogram. Na straganie ceny są nieco inne. Za filet z karpia zapłacimy 26 zł, tuszka z głową to wydatek w około 17 zł , bez głowy to 18 zł.
Jak się okazuje żadne trendy i kulinarne mody nie są w stanie wyprzeć karpia z polskiego stołu. Sprzedawcy twierdzą, że ta ryba zawsze będzie obecna w polskiej kuchni. Narzekają tylko na konkurencję marketów, które zaniżają ceny, przez co wiele osób decyduje się zakup filetów w folii. Mankamentem sprzedaży w marketach jest to, że klient nie ma możliwości sprawdzenia jakości towaru.
Najłatwiej określić świeżość ryby po skrzelach, które powinny być różowe. Także mętność oka może wskazywać na to, że termin świeżości już minął. W przypadku filetów, czy tuszek trudno jednak stwierdzić, czy mięso nadaje się jeszcze do jedzenia. Warto przemyśleć, czy nie lepiej dołożyć parę złotych więcej, ale mieć możliwość sprawdzenia ryby przed zakupem.