Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Wspominali Marię Idziak

Autor Robert Kuliński 28 Listopada 2015 godz. 10:42
Artyści i przyjaciele Marii Idziak spotkali się w Galerii Na Piętrze, aby uczcić jej pamięć i powspominać chwile spędzone razem.

Jadwiga Kabacińska przygotowała wystawę malarstwa zmarłej na początku miesiąca artystki, był to pretekst do rozmów i oddania czci niezwykłej osobie. Maria Idziak w sobie tylko znany sposób potrafiła scalić środowisko, artystów, działaczy społecznych i animatorów kultury, którzy licznie stawili się w progach galerii przy ul. Dworcowej.


- Maria była piękna w tym co robiła, nie tylko w malarstwie, ale w życiu – mówi Ryszard Dąbrowski, plastyk, wieloletni przyjaciel artystki. - Zapraszała nas do swojego domu o niezwykłej atmosferze. Człowiek czuł się tam jak autentyczny członek rodziny. Nie jetem w stanie wypowiedzieć tego do końca, bo jest wielki żal z powodu jej odejścia. Będzie mi brakowało otwartego serca tej kobiety, której chyba już nikt mi już nigdy nie zastąpi. Malowała przepięknie i zawsze zazdrościłem jej tej lekkiej ręki. Podpatrywałem ją na każdym plenerze. Chciałem zobaczyć jak ona to robi. Jej prace powstawały jakby za dotykiem anioła. Maria miała po prostu serce do malowania, do życia i ludzi.


- To jest coś dziwnego co powiem, ale Maria miała w sobie taką „dziwną zwyczajność”. Ujmowała tym ludzi, łowiła ich swoją osobowością – wspomina Maria Ulicka. - Tylko pojawiła się w Koszalinie, to już szukała ludzi do organizacji plenerów, potem  zebrała zespół do stworzenia wiosek tematycznych w pod Koszalinem. Wyjechała do Lanckorony i tam też zaczęła organizować plenery. Kochała dzieci i dorosłych. Oprócz tego malowała. Nigdy nie widziałam jej w jakieś kłótni. Potrafiła uspokajać ludzi, co nie jest łatwą sprawą. Pan Bóg tak ją naznaczył, że była niezwykłym artystą i zwykłym człowiekiem.

Po mowie powitalnej szefowej Galerii, która odczytała także list o Wacława, męża zmarłej artystki, przyjaciele Marii Idziak, oddali się wspominkom. Opowiadali sobie anegdoty oglądając archiwalne zdjęcia i podziwiali jej prace.

OD AUTORA

Wiadomość o odejściu Pani Marii Idziak była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Jako nastolatek bywałem gościem w domu na Rokosowie. Była dla mnie „Zakręconą Mamą - Artystką” kolegi, czyli jej syna Piotra. Osobą o sercu i cierpliwości anioła. Urzekała mnie jej niezwykła potrzeba swoistego kolekcjonowania różnych punktów widzenia. Jej opowieści o mieszkańcach miejscowości, gdzie przygotowywała wioski tematyczne, ujmowały  nie tyle tolerancją, nawet nie akceptacją, ale wręcz fascynacją tym, że ktoś może mieć inne zdanie, inaczej spojrzeć na dany temat, czy problem. Uczyła się ludzi, słuchała ich i potrafiła każdego do siebie przekonać. Miała też ogromną wiarę w człowieka, co widać było choćby w projekcie „Szkoła wyobraźni”, gdzie młodzi ludzie mogli skorzystać z pracowni koszalińskich artystów. Choć projekt nie wypalił, to pozostało wspomnienie „Zakręconej Mamy - Artystki” o wielkim sercu. Nie zapomnę o jej Hobbitonie, jej aniołach i zawsze śmiejących się oczach.