Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Parkera teoria tria

Autor Robert Kuliński 10 Października 2015 godz. 9:39
Hasło „amerykański kontrabasista”, powinno zadziałać jak magnes na koszalińskich miłośników jazzu. Niestety, nawet skądinąd znane i wywołujące pozytywne skojarzenia nazwisko Parker, nie sprawiło, że Kawałek Podłogi pękał w szwach.

Niejednokrotnie  klubowe występy formacji stricte jazzowych w naszym mieście udowodniły, że są to przedsięwzięcia z gruntu niszowe. Być może dlatego, że nie są tak oblegane przez media, jak  wielki festiwal Hanza. Dlatego nawet najbardziej  rozpoznawalny meloman i fan jazzu, nie przychodzi na koncerty klubowe, bo najprawdopodobniej i tak nikt nie zwróciłby uwagi na jego charakterystyczną łysinę. Na Hanzie można się pokazać w blasku fleszy i w otoczeniu znanych snobów.


Jednak nie o tym, choć takie rozważania są ważne, aby nakreślić jak bardzo prowincjonalnie prezentuje się mieścina nad Dzierżęcinką. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki kameralnej atmosferze, muzyka zabrzmiała  urzekająco.

Publiczność w skupieniu i podziwem wysłuchiwała, co ma do zaproponowania Mike Parker's Trio Theory. Doszło do małej roszady w składzie grupy i zamiast Franka Parkera, na perkusji zagrał Grzegorz Pałka, który po raz pierwszy wystąpił w składzie amerykańskiego lidera. Natomiast na saksofonie zagrał Sławek Pezda.

Świetne kompozycje tętniły na wskroś zaoceanicznym groovem. Można śmiało powiedzieć, że Parkerowi udało się połączyć niezwykłą, niekiedy wręcz hard funkową bezkompromisowość z europejskim zacięciem do harmonii. Zespół zabrzmiał potężnie, pomimo szalenie tradycyjnego instrumentarium.

Bardzo nowoczesne rozwiązania kompozycyjne, wyczucie w dekonstrukcji i szaleńcze sola każdego z muzyków, zachwycały słuchaczy co rusz zaskakującym zwrotem akcji.

Występ składający się z dwóch setów  pokazał dwa oblicza grupy. Pierwsze to liryczne  ballady, które z

czasem nabierają impetu. Można było wyczuć wielki szacunek do klasyków, ale pojawiły się także własne   - nowoczesne dodatki.

Drugie oblicze tria to już rozszalałe improwizacje. Ciężkie - transowe pochody kontrabasu i skwiercząca od  szaleństw „pałkarza” perkusja, napotykały na rozwrzeszczany saksofon, tnący bez litości każdą nutę. Jednak warto wspomnieć, że Pezda świetnie operował także kolorytem w momentach lirycznego wyciszenia. Jego sax zdecydowanie brzmiał czarno.

Słuchacze z wypiekami na twarzach nagrodzili muzyków solidną owacją. Natomiast już dziś w Kawałku  coś dla fanów hard 'n' heavy.  Swoje XXV – lecie świętować będzie legendarny Hetman.