Na znak sprzeciwu wobec trzymania psów na łańcuchach, koszalinianie solidaryzujący się z akcją, zajmowali miejsce czworonogów przy budach. Nie bez powodu organizatorzy przygotowali protest podczas koszalińskiej giełdy. - Już po raz piąty akcja odbywa się w tym miejscu, ponieważ w niedzielę przyjeżdża tutaj bardzo dużo osób z terenów wiejskich. Tam spotykamy się najczęściej z okrucieństwem wobec zwierząt, podczas naszych interwencji – wyjaśnia Bogumiłą Tiece, inspektor TOZ oraz radna. - Łańcuchy zwykle są za krótkie i zakładane bezpośrednio na szyję czworonoga, co skutkuje zniekształceniem kręgów szyjnych, latem powoduje odparzenia, a zimą odmrożenia. Często z obszarów wiejskich zabieramy zwierzęta, którym łańcuch dosłownie wrósł w szyję.
Według ustawy o ochronie zwierząt pies może być trzymany na łańcuchu nie więcej niż 12 godzin. Po tym czasie powinien mieć możliwość swobodnego poruszania się. Łańcuch musi mieć minimum trzy metry. To jednak nie zadowala miłośników zwierząt i trudno się dziwić, bo przebywanie na łańcuchu, to dla każdego stworzenia katorga. Działacze organizacji będą lobbować, aby w nowelizacji ustawy wprowadzić zakaz trzymania psów na łańcuchach.
Akcja przyciągnęła wielu uczestników, którzy chętnie dawali wyraz swojego poparcia. - Psy na łańcuchach to jest dramat, który w ogóle nie powinien mieć miejsca w cywilizowanym świecie - mówi Marta Gregorczyk.
Tego samego zdania jest Mieszko Kowalczyk, który założył łańcuch na szyję i przypiął się do budy – Łańcuch swoje waży. Daje to obraz tego przez co przechodzą psiaki na co dzień - to przerażające. Jestem miłośnikiem czworonogów, sam ma dwa psy. Przyszedłem dzisiaj z dziećmi, które także kochają zwierzęta i są tutaj także z łańcuchem na szyi.
Nie tylko łańcuchy są problemem z jakimi walczą działacze TOZ. Na obszarach wiejskich inspektorzy spotykają się także innymi niewłaściwymi zachowaniami wobec zwierząt. - Jednym z najczęściej spotykanych „grzechów” jest niewłaściwe żywienie – wyjaśnia Karolina Gołek wolontariuszka i inspektor TOZ. - Psy często są karmione chlebem z wodą lub resztkami ze stołu. To nie jest odpowiednia karma dla czworonogów, które większość swojego życia spędzają na dworze. Każda taka akcja przynosi jakieś korzyści. Nie zawsze można je przedstawić w formie wymiernych zysków, ale samo obudzenie świadomości, że zwierzę nie jest rzeczą, to już ogromny plus.
Akcja odbyła się jednocześnie w pięćdziesięciu miastach Polski. W Koszalinie oprócz happenigu, działacze TOZ zaprezentowali niechlubną galerię zdjęć z interwencji na obszarach wiejskich, gdzie nawet małe kundelki służą za psy „łańcuchowe”.