Polki biegły w pierwszej serii eliminacyjnej. Małgorzata Hołub, Patrycja Wyciszkiewicz, Joanna Linkiewicz i Justyna Święty uzyskując czas 3:32.83 zajęły siódme miejsce. Zwyciężyły Nigeryjki (3:23.27). Drugie miejsce zajęła sztafeta z Jamajki (3:23.62), a trzecie Rosjanki (3:23.75). Na bieżni rozegrał się jednak dramat Polek. Na trzeciej zmianie, na której biegła Linkiewicz doszło do przepychanki. Polka na łuku próbowała wyprzedzić Kanadyjkę, Sage Watson i wypadła jej pałeczka. Szybko ją podniosła, ale o dobrym wyniku i awansie do finału nie było już mowy. Na mecie żadna z jej sztafetowych koleżanek do nie nie podeszła. Hołub w portalu Onet powiedziała: " Starałam się ruszyć mocno, bo biegłam na dziewiątym torze i nie miałam nikogo przed sobą. To nie była wygodna sytuacja. Dostałam zadanie, żeby pomóc Patrycji, bo ona na swojej zmianie miała trudne rywalki. Oddałam całe serce temu biegowi i przez to zabrakło trochę na końcówce. Walczyłam jednak. Patrycja zresztą też. A potem stało się to, co się stało". Koszalinianka nie mogła powstrzymać łez.
W drugiej serii eliminacyjnej pewnie wygrały Amerykanki (3:23.05), przed Brytyjkami (3:23.90) i Francuzkami (3:24.86).