Zanim jednak widzowie zasiedli na widowni, przed Bałtyckim Teatrem Dramatycznym odbył się żenujący happening wykonaniu młodych z Teatru „Na Bosaka” działającego przy ZS nr 2 im. S. Lema w Koszalinie. Akcja zatytułowana „Teatralna promocja” miała być prześmiewczą ilustracją konsumenckiej eskapady po produkty w wyimaginowanym sklepie, które zostały przecenione. Niestety nie udało się uzyskać zamierzonego efektu. Happenig był eskalacją chaosu i wydawało się, jakby był przygotowany z konieczności uczestnictwa amatorskiej grupy aktorskiej w „m- tearze”. Całe szczęście porażka marnego przedsięwzięcia, nie odcisnęła piętna na dalszej części wieczoru.
Sztuka „Jakobi i Leidental” Hanocha Levina w wizji młodego reżysera Marcina Hycnara, nabrała fantastycznej dynamiki oraz wyrazistości. Nie sposób też pominąć doskonale przemyślanej scenografii. Skrzynie zbudowane na zasadzie scyzoryka, przeistaczały się w rozmaite wnętrza, w których odbywała się akcja.
Jednak główną atrakcją dla oka, pod względem wyrazistości wizualnej, były kostiumy, makijaże i ekspresja. Czerń i biel połączona z energiczną motoryką aktorów, przypominała pierwsze nieme filmy. Komizm scenicznych wydarzeń, był zarysowany grubą kreską slapsticku. Pomysł reżysera na zaczerpnięcie formy z lamusa, sprawdził się fantastycznie i świadczy o ogromnej odwadze. Rzadko we współczesnym teatrze humor pojawia się w tak dosadnej formie.
Aktorzy świetnie wykorzystywali swoje naturalne predyspozycje cielesne. Wysoki Michał Sitarski, zarzucający swoimi długimi nogami w spazmatycznych atakach złości oraz w kontraście niski Jacek Braciak, kulący się pod ciężarem przemyśleń swojego bohatera, stworzyli duet klasycznie komiczny. Jednak to Edyta Olszówka przykuwała uwagę widza brawurową grą, nieudolnej, histerycznej femme fatale o niespełnionych aspiracjach artystycznych.
Nie był to jednak spektakl typowo rozrywkowy i lekki. Pomimo dopracowania wszelkich elementów mających rozśmieszyć widza, to był to śmiech, który nieznacznie osładzał sączącą się ze sceny gorycz.
Historia w rezultacie wyłoniła obraz, który poraża aktualnością spojrzenia. Samotność bohaterów pogłębia się z każdą pokraczną próbą jej pokonania. Leidental, Jakobi i Rut Szahasz porzucają nawet swój egoizm rozpaczliwie łaknąc bliskości, jednak owo poświęcenie staje się przysłowiowym gwoździem do trumny, który pogrąża trio w odmętach smutku i pustki.
Widzowie nagrodzili aktorów potężną owacją. Nie inaczej było też na spotkaniu po spektaklu. Oklaski zadudniły równie mocno w teatralnym foyer, jak na widowni.