Należy wskazać, że każdy z 450 wideorejestratorów wykorzystywanych przez Policję posiada zatwierdzenie typu, wydane przez Główny Urząd Miar oraz legalizację pierwotną i ponowną. Poza dyskusją pozostaje więc kwestia poprawności działania tych przyrządów pomiarowych. Należy również podkreślić, że każdy wideorejestrator w sposób obiektywny dokonuje zapisu obrazu i dźwięku, w związku z czym, istnieje możliwość przeprowadzenia analizy poprawności wykonanego pomiaru. Przy tym, kierowcy zawsze okazywany jest ten zapis i to wyłącznie w jego gestii pozostaje decyzja o przyjęciu, bądź odmowie przyjęcia mandatu karnego.
Każdy kierowca ma zatem prawo, aby jego indywidualny przypadek rozpatrzył niezawisły sąd. Może także złożyć wniosek dowodowy o powołanie biegłego sądowego - specjalisty w zakresie pomiaru prędkości. Ponadto każdy policjant obsługujący wideorejestrator, choć nie wymagają tego przepisy prawa powszechnie obowiązującego przechodzi specjalistyczne przeszkolenie w tym zakresie. Wydaje się zatem, że temat ten nie powinien budzić zbędnych emocji, zwłaszcza że Policja od kilku lat, mając na względzie zapewnienie pełnego obiektywizmu i transparentności działań przy ujawnianiu tego typu naruszeń, dokonuje sukcesywnej wymiany wideorejestratorów, opartych na odcinkowym pomiarze prędkości na urządzenia rejestrujące obraz i dźwięk, ale sprzęgnięte z radarowym miernikiem prędkości.
Jednocześnie należy zauważyć, że każdy świadomy uczestnik ruchu drogowego powinien wspierać lub choćby popierać Policję w działaniach na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego zwłaszcza że, przy użyciu wideorejestratorów, w zdecydowanej większości przypadków rejestrowane są tylko najpoważniejsze naruszenia.
W innych krajach, w których udało się w znacznie większym stopniu ograniczyć liczbę ofiar wypadków drogowych dokonano tego przede wszystkim poprzez spowolnienie ruchu. Przy czym nie chodzi tu o jego sparaliżowanie, ale zbliżenie rzeczywistych prędkości pojazdów do obwiązujących limitów. Dlatego też istnieje realna szansa przełożenia się nowych instrumentów prawnych na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Potwierdzają to dane za okres pierwszych 17 dni maja br., kiedy średnio każdego dnia ginęło na polskich drogach 6 osób, z danymi za kolejne dni, już po wprowadzeniu nowych przepisów, kiedy każdego dnia średnio zginęło 5 osób.
Nie jest to oczywiście przełom, ale mentalności kierowców nie da się zmienić z dnia na dzień. Ponadto, wyraźnemu zmniejszeniu ulegała także liczba wypadków oraz osób rannych i co także bardzo istotne o prawie 30 % zmniejszyła się liczba osób siadających za kółkiem na „podwójnym gazie”. Póki co, nic nie zmieni faktu, że to prędkość zabija. Każdy, kto prowadzi pojazd na obszarze zabudowanym, z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h, musi uświadomić sobie, że pieszy potrącony z taką prędkością nie ma szans na przeżycie.