Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Dyzmatronik retrofuturo

Autor Robert Kuliński 24 Maj 2015 godz. 9:58
Koncert poznańskiej formacji Dyzmatronik, odbył się w bardzo kameralnym gronie. Nie ma się czemu dziwić skoro sobotni wieczór pełen był koncertowych „atrakcji”. Do Kawałka Podłogi trafili nieliczni słuchacze, którzy woleli konfrontację z poruszającą twórczością, niż remizowe pląsy przy ciężkich gitarach, czy radiowych, popowych „piosenusiach”.

Trudno spodziewać się, aby publiczność mając do wyboru widowiska z muzyką „spod pługa” udała się tłumnie na występ grupy, która wymaga od słuchacza uwagi  i nie przesadzając -  inteligencji. Wszystko za sprawą  tekstów, które poruszają tematy nieoczywiste. Mimo tego, że historie i podmiot liryczny są  odbiorcom znane doskonale, bo z codziennego życia, to autorowi udało się uniknąć banału. Reporterska dbałość o szczegóły Macieja „Maciory” Balcewicza, buduje modelowy obraz pokolenia doświadczonego zmianami ustrojowymi w Polsce.

Na tle standardów zachodniego "yuppiszona", nadwiślański "szczur wyścigowy" prezentuje się wyjątkowo żałośnie. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że zastosowana ironia  liryczna czerpie garściami z punkowego sarkazmu i hip - hopowej publicystyki.

Według Dyzmatronik, pionierzy kapitalistycznej rzeczywistości zetknęli się z „systemem”, który nie różni się zbytnio od upadłego, socjalistycznego „Babilonu”. Jedynie luksus wolności i dostatniości  nakreśla inny wymiar. Fabryki zostały wyparte przez korporacje. Model podobny tylko, że to jednostka sama nakłada na siebie jarzmo.

Bardzo ciekawie zabrzmiały zastosowane rozwiązania narracyjne w tekstach, gdzie bohater  nie krzyczy wprost o tym, co boli i uwiera, ale zapętla się w mechanizmach obronnych, aby w końcu półgębkiem przyznać się do wewnętrznego smutku.

Całości niestandardowego przekazu dopełniła szalenie oryginalna muzyka. Suche i ostre elektroniczne bity przywodziły skojarzenia z pierwocinami niemieckiego techno przełomu lat 80. i 90. Wszystko wzbogacone eterycznym ambientem, który niemal niezauważalnie - gdzieś w tle - emitował grozę. Dodatki gitary elektrycznej podrasowały specyficzne, retrofuturystyczne brzmienie trup – hopu.

Koncert zachwycił słuchaczy, którzy po występie grupy nie byli w stanie rozmawiać o czymkoleiek innym, jak o wstrząsie emocjonalno – estetycznym, który  wywołał zespół. Kto wolał machać piórami przy „Wejderze”, czy podziwiać kwiecisty dresik Margaret,  zapewne  bawił się świetnie, ale to zespół Dyzmatronik w minioną sobotę oferował prawdziwie poruszający koncert. Wydarzenie jakich brakuje w naszym mieście, standardowo zostało pominięte przez rzekomych fanów muzyki znad Dzierżęcinki.

Następny artykuł