Po decyzji Rady Polityki Pieniężnej o ścięciu stóp procentowych o 75 pb do 6 proc. polska waluta przyjmuje cios za ciosem i wobec dolara kosztuje już 4,31, a euro 4,63. To oznacza blisko 5-proc. osłabienie w ciągu zaledwie niecałego tygodnia.
Tym samym złoty zniósł umocnienie, które budował przez ostatnie cztery miesiące. Ekonomiści mówią o czysto politycznym zagraniu Rady przed wyborami parlamentarnymi. Słabszy złoty oznacza droższy import, droższe paliwa (nawet jeśli z przyczyn politycznych są trzymane przez Orlen na niższym poziomie) i wyższe koszty dla całej gospodarki. To z kolei droższe koszty oznaczają wyższe ceny. Bo na kogoś firmy będą musiały je przerzucić.
- Kurs złotego dla nas jest bardzo ważny, aprecjacja kursu pomaga nam przezwyciężać inflację – mówił prezes NBP Adam Glapiński. Ogłoszona przez Radę Polityki Pieniężnej decyzja, aby obniżyć główną stopę procentową w Polce o 0,75 pkt proc., do 6 proc., pomimo inflacji czterokrotnie przewyższającej cel inflacyjny banku centralnego, pozbawiła NBP tego sojusznika. Polska waluta od kilku dni gwałtownie traci na wartości. To, że Glapiński deprecjację złotego bagatelizował, dało uczestnikom rynku finansowego dodatkowy bodziec do gry na jego osłabienie. Analitycy wskazują, że ruszyła spirala, którą może być trudno zatrzymać.