Powiało wielkim światem. Na deskach szczelnie wypełnionego amfiteatru zaśpiewał Ray Wilson, przez trzy lata zastępujący Phila Collinsa w zespole Genesis.
Właściwie nie można się było do niczego przyczepić. Najlepsze jak dotąd w Koszalinie nagłośnienie, bardzo dobrze przekazujące dźwięki wszystkich instrumentów, w tym głos lidera. Estetyczne oświetlenie, ładne skrzypaczki, profesjonalni muzycy i do tego repertuar. Musiał się podobać, jeśli w zdecydowanej większości był dobrze znany widowni, która w kilku utworach śpiewała razem z zespołem. Oprócz wielkich przebojów Genesis, Ray zaśpiewał także utwory swego macierzystego zespołu Stiltskin, także z ostatniej wydanej niedawno płyty. Nie obyło się bez bisów i chóralnego „Sto lat” odśpiewanego na koniec przez zadowolonych widzów. Ray czuł się jak u siebie w domu, tym bardziej że od pewnego czasu Polska jest jego domem, a dokładniej Poznań, gdzie mieszka z ukochaną kobietą.
To był naprawdę niezły prezent od świętującej siódme urodziny Telewizji Max.