Twórczość włoskiego artysty w porównaniu do wcześniejszych wystaw w rodzimym Muzeum sprawia wrażenie świeżości. Mimo to wpisuje się jednak idealnie w linię programową tegoż miejsca. Widz spragniony poruszenia w sferze intelektualnej nie znajdzie dla siebie zbyt wiele. Rzeźby utrzymane w
czystym i wycyzelowanym studium kształtu oraz wygładzone do granic możliwości malarstwo z elementami kolażu i asamblażu są w mojej ocenie zwyczajnie puste.
Dzieła Demattè przypominają raczej maszynowe wytwory, które w swoim ozdobnym majstersztyku pasować będą niemal do każdej wyremontowanej przestrzeni mieszkalnej. Twórczość włoskiego artysty niczym „sztuka” z Ikei zachwyci zapewne każdą nowoczesną panią domu. Znów wypada zadać pytanie, czy akurat galeria Działu Sztuki Współczesnej w Muzeum to adekwatne miejsce do prezentowania tego typu dzieł.
W wielu recenzjach jak i na nietypowym wernisażu podkreślano czystość formy prac Włocha. Czy tego typu kontemplacje nie sięgają antyku, kiedy to mianem sztuki określano idealne wykonanie rzeźby z zachowaniem wszelkich proporcji i według ściśle określonego kanonu? Zdaje się, że pochlebne recenzje dotyczą właśnie tej sfery dzieła dlatego, że Demattè nie proponuje nic więcej. To po prostu schludne wypełniacze przestrzeni.
Nie można pominąć atmosfery samego wernisażu. W mowie wstępnej szanowany mecenas i
kolekcjoner sztuki Zbigniew Janasik odwołał się do naszych publikacji na temat nieścisłości w artystycznym CV włoskiego gościa. Domagał się publicznych przeprosin za sugestie, iż w zaproszeniu na wystawę pracownicy Muzeum oszukują widzów informując, że Mirko Demattè był uczestnikiem Biennale w Wenecji.
Po raz kolejny musimy odwołać się do naszych wiarygodnych źródeł, które potwierdzają fakt, że artysta nie wystawiał swoich prac na prestiżowej imprezie. Na naszych łamach poinformowaliśmy także, że można było zobaczyć jego twórczość w Mediolanie podczas specjalnej edycji tzw. Włoskiego Pawilonu, który odbył się jako impreza uświetniająca 150 rocznicę zjednoczenia Włoch. Nawet przedstawienie mecenasowi wydrukowanych korespondencji mailowych z Departamentu Sztuk Wizualnych weneckiego Biennale oraz Historycznego Archiwum Sztuki Współczesnej fundacji Biennale di Venezia nie ostudziło zapału do publicznej, desperackiej próby ratowania wizerunku
zaproszonego gościa i Muzeum.
Słowa skierowane do artysty po angielsku wprowadziły panią tłumacz w zakłopotanie. Zaczęła tłumaczyć w języku polskim po czasie orientując się, że powinna mówić w ojczystym języku Włocha. W efekcie i niemal oficerskim afekcie Janasik przejął wydruki po to, aby przypadkiem nie trafiły w ręce któregokolwiek z widzów.
Przy burzliwym otwarciu nie było możliwości wyjaśnienia sprawy. Organizatorzy wystawy zapewnili, że w
poniedziałek przedstawione zostanie poświadczenie kuratora mediolańskiej wystawy Giorgio Gregorio Grasso, że Demattè brał udział w weneckim Biennale.
Pozostaje nam czekać na wspomniane pismo, bo groźby rozprawą sadową w świetle zebranych przez nas dowodów nie skłonią redakcji do przeprosin i jednocześnie poświadczenia przeinaczonych faktów.
Poniżej prezentujemy film przedstawijacy inagurację wernisażu