Damian Zydel: Co stało się z drużyną, która pokonywała najlepsze zespoły w lidze, a z czasem zaczęła mieć problemy z takimi klubami jak Start Gdynia, Rosa Radom. Gdzie się podział AZS z pierwszej połowy sezonu?
Marcin Kozak, prezes zarządu AZS Koszalin S.A.: Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, w której tak doświadczeni i uznani gracze, jakimi dysponujemy, nagle przestali grać zespołowo. Wygląda to momentami jakby grali przeciwko sobie. Od samego początku, kiedy zaczęły się problemy, staraliśmy się zdiagnozować, dlaczego tak się dzieje, jednak żadna z rozmów czy to z trenerem czy z zawodnikami nie dawała nam odpowiedzi na pytanie, co się dzieje z tą drużyną.
Czy do zarządu dochodziły jakieś nieoficjalne informacje o konfliktach w drużynie, czy o innych powodach, które mogły doprowadzić do takiej zmiany na gorsze?
Nie mieliśmy takich sygnałów. Wszyscy wewnątrz drużyny twierdzili, że wszystko jest w porządku, jeżeli chodzi o relacje między zawodnikami. Widzieliśmy jednak, że coś jest nie tak.
Do jakich więc doszliście wniosków?
Przedłużająca się kontuzja Igora Milicicia zmusiła nas do zakontraktowania Seka Henry’ego. Kiedy ten zaczął grać tak, jak od niego oczekiwaliśmy złapał także kontuzje, która wybiła go z rytmu meczowego. W międzyczasie pojawiły się informacje o rozmowach zakulisowych Roberta Skibniewskiego z jednym z polskich klubów.
Czy w informacjach tych było ziarenko prawdy?
Mamy informacje prosto z klubu, który był zainteresowany Robertem Skibniewskim, że prowadzone były rozmowy na temat przyjścia tego zawodnika do konkurencyjnego zespołu. Z uwagi na niepełną dyspozycję Igora oraz uraz Seka nie byliśmy w stanie zdecydować się na krok, który powinniśmy wówczas zrobić.
Czy gdyby w tamtym okresie w pełni sił byli Milicić i Henry, klub wówczas pozwoliłby odejść Skibniewskiemu?
Na pewno rozmowa, która została przeprowadzona z Robertem przed jego odejściem w lutym przeprowadzona zostałaby kilka miesięcy wcześniej. Nie mogliśmy jednak wówczas doprowadzić do sytuacji, w której zostalibyśmy bez rozgrywającego.
Czy z perspektywy czasu Teo Cizmić został zwolniony ze stanowiska trenera za późno?
Teo do dziś dzwoni i pyta o zespół. To profesjonalista. Po prostu trener znalazł się w mało komfortowej sytuacji. Kontuzjowani byli najpierw Milicić, potem Henry. Oprócz tego Michael Kuebler nie był myślami w Koszalinie.
Czy prawdą jest to, że Michael zakończył karierę koszykarską?
Problemy osobiste tego zawodnika mogą do tego doprowadzić. Zawodnik uznał, że musi wracać do Stanów Zjednoczonych i poprosił o rozwiązanie kontraktu. Nie mogliśmy blokować tej decyzji. Uszanowaliśmy to.
Klub jednak nie był w stanie uszanować decyzji Jeffa Robinsona, który także musiał udać się do Stanów, przez co straciliśmy jednego z czołowych graczy.
To była dość dziwna sytuacja. Zawodnik nigdy w żaden sposób nie uzasadnił nam swojej chęci wyjazdu do USA. Usłyszeliśmy po prostu, że musi opuścić Polskę z przyczyn osobistych. Nic więcej. Niejednokrotnie mieliśmy przypadki, kiedy zawodnicy opuszczali kraj na jakiś czas, jednak wystarczyło usiąść przy stole i porozmawiać o tym, jak mężczyzna z mężczyzną. Na pewno byśmy doszli do kompromisu.
W miejsce Robinsona do Koszalina przyjechał Alex Franklin. Miał być wzmocnieniem, okazał się niewypałem.
Według oficjalnych informacji ostatnim klubem zawodnika była drużyna z ligi meksykańskiej. FIBA zakwestionowała list czystości z ligi meksykańskiej odpowiadając Polskiemu Związkowi Koszykówki, że ostatnim klubem Franklina była drużyna z Portoryko. Okazało się, że gracz może mieć nadal ważny kontrakt w tym kraju. Czekaliśmy na list czystości zawodnika, jednak ostatecznie otrzymaliśmy jedynie pismo, że list czystości zostanie wystawiony w poniedziałek. Ostatecznie list czystości nigdy do nas nie dotarł. W międzyczasie wykryliśmy u Alexa uraz, który utwierdził nas w przekonaniu, że nie warto dłużej trzymać tego zawodnika w Koszalinie.
Kto ponosi więc winę za tę sytuację?
Jako klub pracowaliśmy na informacjach przekazanych przez agenta zawodnika. Dopiero FIBA wykryła, że coś jednak z dokumentami nie jest w porządku.
Czy nad Koszalinem jest jakieś złe fatum? Tyle dziwnych sytuacji w jednym sezonie?
To splot niekorzystnych wydarzeń. Kiedy wydawało się, że może być już tylko lepiej, kontuzji doznał najrówniej grający gracz, Darrell Harris. Byliśmy zmuszeni więc do wypełnienia tej luki pod koszem. Nie było wiele czasu. Nie chcieliśmy już ryzykować i szukać kogoś za Oceanem. Wiedzieliśmy, że Stelmet chce zrezygnować z Roba Jones’a, więc skontaktowałem się z prezesem zielonogórskiego klubu. Ten wyraził zgodę na rozpoczęcie negocjacji z agentem gracza, więc w sposób przejrzysty rozpoczęliśmy procedury związane z zawarciem nowej umowy. Myślę, że zawodnik ten pokazał w Słupsku, że potrafi grać w koszykówkę i wierzę, że będziemy mieli z niego jeszcze pożytek.
Pożytek miał być także z Camerona Bennermana, a tymczasem…
Oczekiwania wobec tego gracza były ogromne. Wystarczy przypomnieć sobie okres jego gry w Polsce w barwach Czarnych Słupsk. Był wówczas najlepszym graczem na swojej pozycji. Ostatnio spisywał się także dobrze w silnej lidze tureckiej. W Koszalinie natomiast… jakby się nie odnalazł. Mam nadzieję, że Cameron zaaklimatyzuje się w zespole.
Podczas ostatniego meczu w Słupsku, Bennerman usiadł pod trybuną kibiców AZS jakby odcinając się od zespołu, z dala od ławki rezerwowych. Czy to nie świadczy o braku chemii w zespole?
Świadczy…
Może inaczej. Czy według prezesa klubu w drużynie jest chemia?
Według mnie nie ma chemii.
Co więc robią działacze oraz trenerzy, aby tę chemię przywrócić?
Rozmawiamy o tym wiele z trenerem oraz zawodnikami. Podejmujemy odpowiednie działania, aby wstrząsnąć tym zespołem.
Czy można spodziewać się zwolnień w zespole?
Tego nie zakładamy. Nikogo jednak też nie będziemy trzymali w drużynie na siłę. Chcemy w Koszalinie zawodników, którzy poświęcą się dla tego klubu.
Czy zawodnicy, którzy reprezentują AZS są gotowi do takich poświęceń?
Są, jednak w ostatnim czasie tego nie pokazują. Nie chce nawet słyszeć od zawodników żadnych usprawiedliwień. Muszą pamiętać, że grają nie tylko dla kibiców, prezesów, sponsorów. Grają dla samych siebie. To od ich gry zależy, ile zarabiać będą w przyszłości, w jakim klubie, w jakiej lidze grać będą. Problemem nie są umiejętności, bo te nasi koszykarze mają naprawdę spore. Problemem jest mentalność i wola walki. Inaczej tego nie można wytłumaczyć.
Kogo więc brakuje w drużynie? Kto może wstrząsnąć tym zespołem? Czy zostały już zastosowane wobec graczy kary finansowe za słabą postawę?
Nie chciałbym mówić o karach. Są to sprawy wewnętrzne klubu. Mogę jedynie powiedzieć, że podjęliśmy działania w celu zmobilizowania zawodników. Trener robi, co może. Brakuje jednak w tej drużynie mentalnego lidera. Zawodnika, który wstrząśnie pozostałymi graczami w pozytywnym znaczeniu.
Jak to możliwe, że brakuje takiego zawodnika skoro w naszym składzie mamy wielu doświadczonych graczy?
Doświadczenie i umiejętności to jedno. Charakter i wola walki to już coś innego. Oczekujemy od drużyny walki i zaangażowania przez 40 minut.
Przez brak tych cech drużyna traci kibiców…
Klub Glasgow Rangers, jeden z najbardziej znanych klubów piłkarskich w Szkocji, z powodu problemów finansowych został zdegradowany do trzeciej ligi. Mimo to na ich mecze przychodzi nadal kilkadziesiąt tysięcy fanów. Zawodnicy raz są, jutro może ich nie być. Kibice mogą wymagać, mogą mieć swoje oczekiwania, ale powinni mimo wszystko wspierać, a nie być przeciwko swojej drużynie. Mamy jednak gro fanów, którzy mimo wszystko są i wspierają klub.
Na co ci kibice mogą więc liczyć?
Walczymy o siódme miejsce. Walczymy o odzyskanie zaufania najwierniejszych kibiców. Liga jest nieprzewidywalna. Dokonamy jednak wszelkich starań, aby AZS wyszedł na prostą, bo sezon jeszcze się nie skończył.