Ostatnie tygodnie były dla piłkarzy Gwardii Koszalin niezwykle nerwowe. Cztery mecze bez zwycięstwa zaniepokoiły kibiców trójkolorowych, którzy zawsze wymagają od swoich ulubieńców samych wygranych. Na szczęście zawodnicy trenera Tadeusza Żakiety wygrali z Raselem Dygowo 2:0, chociaż koszalinianie mogli zaaplikować swoim rywalom kilka bramek więcej.
- Po bardzo dobrym początku, gdy do derbów z Bałtykiem Koszalin byliśmy liderami ligi, przytrafiły się nam trzy słabsze mecze. Coś się zacięło i byliśmy o krok wolniejsi od rywali. Brakowało nam dynamiki, a przede wszystkim świeżości. Ostatni mecz to w końcu przełamanie. Od pierwszej do ostatniej minuty mieliśmy wszystko pod kontrolą. Możemy mieć jedynie do siebie pretensje, że bramki strzelamy po stałych fragmentach gry. Musimy wypracowywać sobie więcej okazji – skomentował pomocnik Gwardii, Łukasz Szymański.
Po wygranej z Raselem, Gwardziści nabiorą nieco pewności siebie, co pomoże w następnych spotkaniach. Astra to rywal z serii tych mniej wymagających, ale piłkarze z Ustronia Morskiego są groźni na własnym terenie, co zdążyli kilkukrotnie udowodnić. Mimo że podopieczni trenera Roberta Żolika zajmują trzecie miejsce od końca, to na pewno nie można przypisywać Gwardii trzech punktów w ciemno.
- Mecz z Astrą to małe derby regionu. Ustronie Morskie to trudny teren. Jeśli chodzi o mnie, to ciężko mi się tam gra, głównie ze względu na małe i wąskie boisko. Astra wygrała w ostatnim spotkaniu, gra tam kilku zawodników z przeszłością w Gwardii, dlatego będą mieli coś do udowodnienia nie tylko sobie – powiedział Szymański.