Międzynarodowe Mistrzostwa Polski to niezwykle prestiżowa impreza. Tylko w tym roku do Lubina, gdzie odbywały się zawody, przyjechali zawodnicy z 32 państw! Nie zabrakło oczywiście reprezentantów Niemiec, Rosji oraz Białorusi. Do Polski zawitali także badmintoniści z Tajwanu czy Malezji.
Gospodarze turnieju nie spisali się najlepiej. Reprezentanci Polski nie błyszczeli w eliminacjach – z pewnymi wyjątkami. Paweł Prądziński zaskoczył wszystkich, pokonując w pierwszej potyczce Anglika Gregory'ego Mairsa, zdecydowanego faworyta w tej parze. Koszalinianin wygrał dosyć łatwo 3:0 (11:6 11:9 11:7). Następny w kolejce był mistrz Białorusi, Vladzislav Kushnir. Prądziński ograł swojego rywala 3:1 (11:9 11:9 3:11 11:10). By zakwalifikować się do głównego turnieju, koszalinianin musiał pokonać rodaka – Marcina Kalitkę. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 (11:5 11:10 11:10) dla Prądzińskiego.
W ten sposób koszaliński badmintonista zakwalifikował się, jako jedyny Polak, do zawodów głównych. Niestety, w pierwszym pojedynku musiał zmierzyć się z turniejową jedynką – Michała Rogalskiego, późniejszego zwycięzcę Międzynarodowych Mistrzostw Polski. Prądziński po wyrównanej walce przegrał 1:3 (11:7 10:11 11:3 11:9).
- Jestem zadowolony ze swojej dyspozycji. Szczególnie cieszy wygrana nad Anglikiem – Gregory'm Mairasem. Równie dobrze zagrałem przeciwko mistrzowi Białorusi. Niestety w turnieju głównym trafiłem na późniejszego zwycięzcę – Michała Rogalskiego, przeciwko któremu zaprezentowałem się z bardzo dobrej strony, jednak to ostatecznie nie wystarczyło – podsumował Paweł Prądziński.