Pierwsze minuty spotkania pokazały, że koszalinianie mają drobne problemy z konstruowaniem akcji. Dodatkowym utrudnieniem były trzy faule Qyntela Woodsa w pierwszej kwarcie. Akademicy zaczęli grać nieco lepiej, gdy na parkiet wszedł Dante Swanson. Amerykański rozgrywający rozruszał ofensywę koszalińskiej drużyny i koszykarze AZS momentalnie odrobili straty. Nieskuteczny był Vrbanc, który nie trafiał z kilku czystych pozycji wypracowanych przez Swansona.
Koszalinianie prezentowali się bardzo dobrze w defensywie. Należy pochwalić determinację Garricka Shermana, który cały czas chętnie zajmował pozycję tyłem do kosza. Akademicy grali rownież bardzo dobrze na deskach i wysocy ze Szczecina nie mieli za dużo do powodzenia. Gospodarze skrzętnie wykorzystywali błędy graczy AZS, dzięki czemu pod koniec pierwszej połowy wyszli na prowadzenie Koszalińskiemu zespołowi została ostatnia sekunda na akcję. Piłka powędrowała do Stelmacha, który z dziewięciu metrów trafił do kosza równo z syreną. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 36:32 dla AZS.
W trzeciej kwarcie koszalinianie podkręcili tempo. Podopieczni trenera Igora Milicicia świetnie bronili, a w ofensywie swoje pięć minut miał Garrick Sherman, który zdobył sześć punktów z rzędu. Na dwie minuty przed końcem Akademicy prowadzili różnicą piętnastu "oczek". Obrona strefowa gospodarzy była cały czas rozbijana przez zespołowe ataki AZS.
Koszalinianie nie potrzebowali świetnej formy Qyntela Woodsa. Zespołowa gra po obu stronach parkietu sprawiała, że szczecinianie nie potrafili nawiązać walki z podopiecznymi trenera Milicicia. Gospodarze było zdeterminowani, by odnieść kolejne zwycięstwo w tym turnieju. Na sześć minut przed końcem, King Wilki Morskie przegrywały zaledwie sześcioma punktami. Akademicy przestali trafiać z czystych pozycji, a koszykarze ze Szczecina mozolnie odrabiali straty. Skuteczne akcje Shermana zapewniły zwycięstwo koszykarzom AZS.