Ekspozycja „Cichogłośno” wymaga od widza niebywałej wrażliwości i wytrzymałości, gdyż emocje zawarte w kunsztownych kadrach młodych twórców, wprowadzają odbiorcę do intymnego i pełnego melancholii świata lęków. Czy dzisiejsza młodzież jest po prostu smutna? To pytanie pozostawmy otwarte dla tych, którzy wybiorą się na wystawę i odważnie skonfrontują się z wypowiedzią studentów.
Tytuł „Cichogłosno” ma odwołać się przede wszystkim do tego, że cykl fotografii każdego z dziesięciorga artystów „mówi” w inny sposób. Prace Maurycego Stankiewicza i Marii Cieślak to dzieła wręcz krzyczące o bólu i samotności. Z kolei Magdalena Franczuk i Izabela Zdziebko prezentują subtelne, lecz pełne niepokoju kadry, jakby bazujące na podświadomych, pierwotnych symbolach strachu.
Wystawa wymagająca ogromu skupienia. Nie dlatego, że jest nieczytelna, ale z powodu konieczności
przestawiania się na skrajnie różne sposoby narracji. Od studyjnych kompozycji pełnych harmonii, po ujęcia emanujące niezwykłą ekspresją.
Wernisaż w Galerii Bałtyckiej odbył się przy skromnej liczbie publiczności. Wielka szkoda, że organizatorzy postanowili otworzyć wystawę w czasie, kiedy odbywają się seanse. Charakter Festiwalu jest zdecydowanie filmowy. Więc zrozumiałym jest fakt, że większość widzów spędziła ten czas na sali kinowej. Inaugurację poprowadził Kuba Grabski, który z lubością namawiał
mikropubliczność do zadawania pytań. Nie udało się jednak doprowadzić do ożywionej dyskusji.
Szkoda, że ekspozycja jest potraktowana jako wydarzenie towarzyszące, bo znaczy to, że ewentualni widzowie będą mieli czas na zapoznanie się z twórczością młodych artystów w przerwach między seansami. Nie są to prace, które przemówią w sposób błyskawiczny, więc mogą zwyczajnie zostać nieodczytane. Mimo to zdecydowanie warto przynajmniej spróbować zmierzyć się z niełatwą fotografią wystawy „Cichogłośno”.
Ekspozycja potrwa do 28 czerwca.