Piłkarze Gwardii Koszalin jechali na obóz przygotowawczy do Polanicy-Zdrój. Podczas jazdy koszalińscy zawodnicy zauważyli, że tył autokaru stoi w płomieniach. - Jako pierwsi zareagowali sami piłkarze, którzy siedzieli przy końcu autokaru. Zaczęli krzyczeć, że tył bucha ogniem – relacjonował dyrektor sportowy Gwardii, Mirosław Świrko.
Podróż do Polanicy-Zdrój nie należy do najkrótszych, a koszalińscy piłkarze mieli pecha, bo autokar zepsuł się...10 kilometrów przed miejscem docelowym. - Podróż trwała około dziesięciu godzin, a nas ta niespodzianka złapała dosłownie dziesięć kilometrów przed Polanicą-Zdrój. Na szczęście policja sprawnie wszystko załatwiła i niedługo po całym zajściu przyjechał po nas drugi autokar – stwierdził dyrektor sportowy koszalińskiego zespołu.
Z tego co się dowiedzieliśmy, autokar należy do firmy transportowej Odys. - To poważna firma, jednak mi trudno powiedzieć, czy przed wyjazdem sprawdzano stan techniczny autokaru. Wiem, że pojazd był ubezpieczony. Jak do tej pory nie wiadomo co było przyczyną pożaru – mówił Mirosław Świrko.
- Dzięki Bogu nic się nikomu nie stało, kilku piłkarzy było lekko przyduszonych dymem. Wszyscy są jednak zdrowi – mówił z ulgą Mirosław Świrko. Niestety, nie obyło się bez strat materialnych. - Kilku osobom spaliły się laptopy i aparaty – dodał po chwili.