Początek spotkania był niezbyt ciekawy, obie drużyny badały się wzajemnie. Gwardia i Bałtyk starały się sforsować obronę przeciwnika grając długie podania. Gdy wydawało się, że Gwardia przejmie inicjatywę, bramkę zdobyli gospodarze, a konkretnie Mateusz Kołodziejski. Niedługo później przed doskonałą szansą stanął Adrian Rząsa, jednak świetnie ustawiony bramkarz gości wyciągnął strzał napastnika Bałtyku. W trzydziestej minucie Macieja Dulewicza prawie pokonał Magdziński,
Jednak strzał najlepszego strzelca Gwardii przeleciał obok prawego słupka bramki. Pod koniec połowy, po raz kolejny inicjatywę przejęli Gwardziści, ale nie potrafili wyrównać stanu gry. Przed najlepszymi okazjami stanęli Damian Miętek i Jacek Magdziński, jednak bramkarz Bałtyku raz nie musiał interweniować a kolejnym razem popisał się dobrą interwencją.
Początek drugiej połowy należał do Gwardii, ale w tym meczu podopieczni trenera Tadeusza Żakiety nie mogli się przełamać. Obie dużymi nie grały już na takiej intensywności, a tempo spotkania wyraźnie siadło. Trójkolorowi cały czas byli blisko wyrównania, a Bałtyk wyraźnie liczył na kontry. Nieco uśpieni gracze Gwardii dali więcej miejsca w polu karnym Wiśniewskiemu, który przy rzucie różnym najwyżej wyszedł w górę i zdobył bramkę na 2:0. Wyraźnie rozochoceni piłkarze Bałtyku zaczęli coraz odważniej atakować Gwardię. A jeżeli podopieczni Żakiety chcieli atakować, to posyłali za dużo górnych piłek, a gospodarze świetnie radzili sobie w powietrzu. Wydawało się, że taki wynik zostanie do końca spotkania, jednak na strzał z dystansu zdecydował się Barbosa. Piłka wyleciała w prawy górny róg bramki Bałtyku i goście przegrywali tylko 2:1. W końcówce obie ekipy mogły strzelić gola, ale w obydwu przypadkach piłki przelatywały obok słupków.
Bałtyk Koszalin 2:1 Gwardia Koszalin (Mateusz Kołodziejski 12', Mateusz Wiśniewski 65', Uelder Barbosa 88')