Po meczu przeciwko Czarnogórze, w którym biało - czerwoni zremisowali 1:1, zostały tylko matematyczne szanse na awans do zbliżających się Mistrzostw Świata w Brazylii. Trzeba przyznać, że Polacy byli znacznie lepsi od swoich rywali, jednak w piłce nożnej liczy się stosunek bramkowy, a nie wartość artystyczna. Gospodarze musieli odrabiać straty po katastrofalnym zachowaniu obrony. Przez resztę spotkania podopieczni Fornalika starali się zdobyć bramkę dającą im trzy punkty, ale ostatecznie oba zespoły wywalczyły po jednym "oczku".
Nie wyobrażam sobie, by nasi piłkarze nie wywalczyli jutro zwycięstwa w spotkaniu z San Marino. Nie ma innej opcji. Nawet bez Roberta Lewandowskiego, który raczej nie zagra. W końcu Polacy mają znacznie lepszy skład od graczy, którzy na co dzień zajmują się hydrauliką, gotowaniem etc. Drużyna amatorów nie powinna przeciwstawić się profesjonalistom trenującym w polskich i europejskich zespołach.
Polacy, oprócz jutrzejszego spotkania z San Marino, mają jeszcze w terminarzu mecze przeciwko Ukrainie i Anglii. By awansować, biało - czerwoni, oprócz swoich zwycięstw muszą liczyć na spory zbieg okoliczności.
Mecz San Marino - Polska już jutro, o godzinie 20:45.