- Co u pana słychać? Jakoś nam pan zniknął z ekranów telewizyjnych, kinowych.
- Nie zniknąłem, tylko pochłonął mnie teatr. Od 2009 roku kieruję warszawskim teatrem Syrena. To miejsce, któremu poświęcam moją ambicję i energię. Chciałbym odmienić wizerunek Syreny , a z perspektywy czteroletniego doświadczenia wiem, jak trudne jest to zajęcie.
- Dyrektor naczelny i artystyczny stołecznego teatru musi być bardzo zajęty, a jednak znalazł czas, aby przyjechać do Koszalina na festiwal filmowy, w którym główne role grają osoby niepełnosprawne.
- Przepraszam, że zabrzmi to jak banał, jednak muszę powiedzieć, że chciałem tu przyjechać. To miejsce, w którym inaczej można przyjrzeć się sobie i światu. Nie jakieś miejsce specjalne, tylko takie, gdzie widać wielką radość życia i ogromną siłę.
- Pochodzi pan z Mrągowa, często odwiedza pan swoje rodzinne strony?
- Jeżdżę tam ,kiedy tylko mogę. Na pewno stanowczo za rzadko, czego bardzo żałuję.
- Swego czasu został pan restauratorem. Co słychać w pańskiej restauracji w Mikołajkach?
- Tak się złożyło, że musieliśmy ją zamknąć.
- Kiedy zobaczymy pana na ekranie?
- Mam nadzieję, że niedługo. Jestem po rozmowach z Jerzym Stuhrem, który rozpoczyna pracę nad swoim nowym filmem „Obywatel”. Być może pojawię się w obsadzie filmu, choć zastrzegam, nie będzie to rola główna.
- A seriale?
- Ostatnio telewizja emitowała powtórki serialu „Codzienna 2 m 3”, w którym grałem razem z Magdą Wójcik. Seriale na pewno dają popularność. Ja jednak teraz jestem człowiekiem teatru. Na dowód, że naprawdę nie zniknąłem, zapraszam do warszawskiej Syreny. A w ciągu najbliższych dni, można mnie spotkać w Koszalinie, na festiwalu Integracja Ty i Ja.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Alina Konieczna