Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Alternatywny wtorek

Autor Kuba Grabski, fot. ArtRut 21 Sierpnia 2013 godz. 18:35
W całym natłoku rożnych bodźców, czasem warto zwrócić uwagę na te, które pokazują rzeczy rzadkie czy niszowe. Dotyczy to wszystkich zespołów, które wystąpiły w Kawałku Podłogi.

To był naprawdę długi wieczór, ale też nie często zdarza się w Koszalinie klubowy koncert, na którym prezentują się aż trzy zespoły, w tym dwa amerykańskie. Motywem przewodnim całości były trzy elementy: alternatywa, psychodelia i trans.

 

 

Począwszy od występu pierwszej formacji, znanego w Koszalinie tria „Same Road” w wymagającym

składzie: gitara, bas i bębny, znaleźliśmy się w mrocznej, niepokojącej krainie transu i noisu, która szybko wciągnęła widzów. Można było zauważyć rytmicznie kiwające się głowy, a długie, improwizowane, instrumentalne utwory nagradzane były brawami. Cieszy, że zespół w wyraźny sposób się rozwija, Robak ( gitara) w coraz ciekawszy sposób używa elektroniki, która można powiedzieć jest czwartym członkiem zespołu. Emil grający na basie i Strychu na perkusji dopełniają całości, tworząc potężną i motoryczną sekcję rytmiczną.

 

 

 

 

 

Po technicznej przerwie na scenie pojawił się duet „Golden Animals”. Skład i instrumenty zespołu natychmiast skojarzyły się z formacją „The White Stripes”. Tomy Eisner śpiewa i gra na gitarze, a Linda Beecroft na perkusji. Para pochodzi z Nowego Jorku, dokładnie z Brooklynu i określa swoja muzykę terminem: „desert psych”. Pierwsze utwory mogły kojarzyć się z lekko zakręconą muzyką folkową, z czasem muzyka zaczęła nabierać mocy, nie tracąc nic z melodyjności. Ciekawa barwa głosu śpiewającej pary dobrze wtapiała się w mocne akordy gitary. Niektóre utwory mogły kojarzyć się z filmami Jima Jarmuscha czy Davida Lyncha. Na pewno pachniały Ameryką.

 

 

 

 

 

Na deser dostaliśmy dawkę naprawdę niezłego rockowego gitarowego łojenia. Męski kwartet z Baltimore

„The Flying Eyes” od pierwszych dźwięków pokazał, że wie jak chwycić za twarz widownię. Mocne rockowe akordy, wysoki, panujący nad całością głos frontmana Willa Kelly'ego, psychodeliczne dźwięki a przy tym z utworu na utwór coraz ładniejsze melodie, stanowiły niepokojącą sprzeczność. Utwory były w zasadzie proste, ale zagrane z żarliwą pasją. Widać było że panowie odrobili lekcje z historii muzyki rockowej (Led Zeppelin, Soundgarden, Foo Fighters), a zarazem zaproponowali coś bardzo własnego. I na koniec ważne spostrzeżenie. Często narzekamy na jakość akustyki na koszalińskich koncertach, także w Kawałku Podłogi. Amerykanie pokazali, że na tym samym sprzęcie można zabrzmieć selektywnie.

 

Reasumując: jeśli nawet europejska trasa obu grup zza wielkiej wody jest sposobem na łatwe wakacje (jak to zasugerowała jedna uczestniczek koncertu), to zarabiają na nie solidnie.