Od pierwszych nut było wiadomo, że chodzi o prawdziwy profesjonalizm i o prawdziwą sztukę. Na scenie w klubie przy Piastowskiej pojawiły się trzy osoby. Dorota Lulka, aktorka, wokalistka, konferansjerka, Paweł Nowak – wirtuoz akordeonu i Maciej Sadowski, który grał na kontrabasie. Pierwsze nuty spowodowały, że poczuliśmy się jak pod dachami Paryża. Głos aktorki, który barwą bardzo przypomina głos Edith Piaf i charakterystyczna barwa i sposób gry na akordeonie Nowaka, w czarodziejski sposób przeniósł nas do Francji.
Lulka zdecydowała się śpiewać po polsku ( przekłady głównie Młynarskiego i Orkisza), ponieważ jak
twierdzi, nikt lepiej od Piaf po francusku tego nie zaśpiewa. Z jednym wyjątkiem. „La vie en rose” usłyszeliśmy w oryginale, a to za sprawą wykonania Marleny Dietrich, który ośmielił panią Dorotę do takiego wyboru. Usłyszeliśmy oczywiście największe utwory Wróbelka z Paryża – Milord, Tadam, Akordeonista, Je ne regrete rien. Trzeba pochylić się nad skromnością całej trójki artystów, którzy nie żadnym gestem nie przekroczyli granicy profesjonalizmu. Było oszczędnie i porywająco zarazem.
Około czterdziestoosobowa widownia wyklaskała dwie piosenki na bis i mimo nie gasnącego entuzjazmu, dostała już tylko ukłony. Kto chciał mógł kupić sobie dwie płyty artystki – z piosenkami Piaf i z tangami argentyńskimi. Całość została zarejestrowana przez Klub Kawałek Podłogi, który od wczorajszego koncertu Janka Samołyka, chce rejestrować dla gości klubu ważniejsze koncerty. Popieramy :)