Początek meczu to dominacja drużyny gości. Już po chwili prowadzili 4:0, wykorzystując proste błędy w obronie przeciwników. AZS miał wyraźne problemy z grą na zbiórkach, o czym świadczyć może fakt, że Stelmet ponawiał trzy razy grę po zbiórkach w ataku w jednej akcji. Koszalinianie mieli jednak jeden wielki problem. Do samego końca nie było wiadomo, czy w meczu wystąpi Łukasz Wiśniewski, który od kilku dni zmagał się z kontuzją. Ostatecznie Wiśniewski w meczu zagrał, jednak już po pierwszych pięciu minutach usiadł na ławkę rezerwowych, a w jego miejsce wszedł Igor Milicić.
Stelmet dominował i z mininuty na minutę powiększał swoje prowadzenie. Znakomite zawody rozgrywał Walter Hodge, po którego świetnym wejściu i rzucie nad rosłym Rafałem Bigusem przewaga gości wynosiła już 13 punktów. AZS nie miał tak naprawdę odpowiedzi na niezwykle szybkiego Amerykanina. Kibice mimo wszystko nadal wierzyli w swój zespół dopingując go momentami na stojąco. Zawodnicy mogli więc czuć wsparcie mimo, że w meczu im nie szło, a z upływającym czasem było co raz gorzej. Kilka strat Akademików w ataku, szybkie kontry rywala i na tablicy było już 28:47.
Jak nie szło w pierwszej połowie, tak nie szło i w drugiej. Stelmet pewny swego grał na kompletnym luzie. Akademicy natomiast tracili sporo sił na kolejne akcje w ataku i obronie. Trudno jednak się gra, kiedy rywale wykorzystują to, co mają najlepsze, czyli zespołową grę w ataku i agresywną defensywę. W połowie trzeciej kwarty z powodów technicznych spotkanie zostało przerwane na kilka minut, jednak organizatorzy szybko uporali się z awarią tablicy pomiaru czasu.
Koszalinianie robili co w ich mocy, aby przeciwstawić się rywalowi. Były momenty przebłysku lepszej gry Akademików, w szczególności do takich należała druga część trzeciej kwarty meczu, kiedy to AZS zdobył 6 punktów z rzędu. Na te jednak szybko odpowiedział Hosley, po którego akcji 2 + 1 przewaga Stelmetu znów wynosiła 19 oczek. Niestety jednak ostatnia odsłona meczu okazała się... dobiciem rywala przez Stelmet. Kiedy po trójce Seweryna na tablicy było już 48:79 na parkiecie pojawił się Paweł Śpica. Był to niestety znak, że AZS w tym meczu już nic więcej nie ugra. Stelmet tego dnia był wyraźnie lepszym zespołem od koszalińskiej drużyny. Stelmet pokonał AZS ostatecznie 96:66 i awansował do wielkiego finału rozgrywek Tauron Basket Ligi.