Informacja dotycząca polityki plików cookies:
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Ponad 500 kibiców AZS Koszalin wspierało swoją drużynę podczas finału Pucharu Polski w 2010 roku w Warszawie.
15 lutego 2010 roku stało się coś, w co mało kto wierzył. Drużyna prowadzona przez Mariusza Karola pokonała jako pierwszy zespół w rozgrywkach krajowych bezapelacyjnego Mistrza Polski, Asseco Prokom Gdynia. Wygraliśmy ten mecz 103:97! Prawdziwa sensacja! Jeszcze większa natomiast wisiała w powietrzu.
Już godzinę po zakończeniu meczu wielu kibiców pytało „Co z wyjazdem do Warszawy? Przecież finał za 4 dni!”. No tak. Zabraliśmy się więc do roboty. W strukturze kibiców co prawda nie działałem, ale postanowiłem pomóc w organizacji tego wyjazdu. Był jednak czwartek, kolejny dzień szkoły. Gdy przekroczyłem próg „Ekonoma” wiedziałem jednak, że nie jest to czas i miejsce na naukę. Był to czas działania na rzecz ukochanego klubu!
Zadzwoniłem do Wojtka Kozackiego, ówczesnego prezesa Stowarzyszenia Kibiców Nasz AZS, z deklaracją pomocy. Podzieliliśmy się zadaniami i ruszyliśmy w poszukiwaniu wsparcia finansowego po to, aby wyjazd był jak najtańszy. Nie mieliśmy wielkiego pojęcia o tym, jak rozmawiać ze sponsorami. Wszystko działo się bardzo spontanicznie. Pamiętam i zapamiętam chyba na zawsze rozmowę z wiceprezesem jednej z firm, która postanowiła nas wesprzeć, który widząc mnie przed swoim gabinetem zapytał z uśmiechem „Ile chcecie?”. Następnego dnia pieniądze były na koncie.
Swoim doświadczeniem całą inicjatywę wspierał ówczesny kierownik drużyny, aktualny prezes spółki AZS, Marcin Kozak oraz kapitan drużyny Igor Milicić. I tak w jeden dzień udało się nazbierać kilka tysięcy złotych, dzięki czemu wyjazd do Warszawy nie kosztował 80 czy 90 złotych, lecz 20. Ruszyły więc zapisy. Zaczęły się schody.
Schody, w pozytywnym tych słów znaczeniu, albowiem po kilku godzinach zapisów zapełnione mieliśmy wszystkie 5 autokarów, jakie planowaliśmy. Zapisy trwały dalej. Ostatecznie na listy wpisało się 450 osób. Domawialiśmy co chwilę nowe autokary. Wszystko działo się tak szybko, że aż trudno było ogarnąć całą sytuacje. Setki telefonów, tysiące pytań. Wojtek z Klubu Kibica był chyba wówczas najbardziej rozchwytywaną osobą w mieście. Każdy chciał jechać do Warszawy. Nawet, kiedy ludzie dowiadywali się, że nie ma już miejsc za 20 złotych, płacili po 50, aby domówić kolejny autokar bez zniżek. Czegoś takiego jeszcze nie było.
W sobotę, dzień przed wyjazdem, zadzwonił do mnie przedstawiciel koszalińskiej policji z zapytaniem, co z PESEL'ami wyjazdowiczów i ile osób ostatecznie do Warszawy jedzie. Odpowiedziałem... 450. Mój rozmówca jakby na moment zamarł, po czym powiedział „No to się będzie działo” - i miał rację.
Była niedziela, 21.02.2010 r. kilkanaście minut po godzinie 4 nad ranem. 9 autokarów przez całą drogę eskortowanych przez policję wyruszyło do Warszawy. Długo by opowiadać, co działo się podczas podróży. Wiedzą ci, którzy byli. Swoją drogą pozdrawiam wszystkich serdecznie. Pod warszawskim Torwarem okazało się, że dołączają do nas kolejni sympatycy AZS. Było nas już około 500 osób!
Atmosfera była fantastyczna. Po tym spotkaniu otrzymaliśmy nagrodę od Polskiego Związku Koszykówki za promowanie koszykówki oraz Koszalina. Mecz wygraliśmy. Pokonaliśmy PGE Turów Zgorzelec w wielkim finale 80:75. Co będę pisał dalej, zobaczcie to sami:
Wspomnienia naszły mnie, albowiem za kilka dni stajemy przed kolejną szansą awansu do finału Pucharu Polski. W niedzielę o godzinie 20:00 AZS zmierzy się w Hali Widowiskowo Sportowej ze zwycięzcą meczu Asseco Prokom Gdynia – Stelmet Zielona Góra. Półfinał Intermarche Basket Cup zapowiada się emocjonująco. Gramy w końcu we własnej hali. Gramy u siebie!
Marzy mi się, aby atmosfera podczas sobotniego meczu była podobna do tej z 15 lutego 2010 (Hala Gwardii) i 21 lutego 2010 (Torwar). Skoro wtedy nasza drużyna zaskoczyła, dlaczego nie może zaskoczyć tym razem? Skoro kibice stanęli wówczas na wysokości zadania i nie zwracali uwagi na to, kto jest vipem, kto fanatykiem, a kto kibicem „od czasu do czasu” - dlaczego nie może być tak po raz kolejny? W jedności siła!