W 1724 roku koszalinianie postawili na centralnym placu miasta pomnik poświęcony pruskiemu królowi Fryderykowi Wilhelmowi. W ten sposób okazali wdzięczność monarsze za decyzję o odbudowie miasta po pożarze, który sześć lat wcześniej strawił większość Koszalina, a także za wyłożenie z własnej kieszeni części pieniędzy niezbędnych do tego przedsięwzięcia. Pomnik miał kilka metrów wysokości i był wykuty z piaskowca. Król przedstawiony został w stroju rzymskiego cesarza i strzegły go cztery mniejsze sylwetki gwardzistów.
Pomnik został zdjęty z cokołu przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej i przewieziono go do magazynu przy obecnej ulicy Morskiej. Co było dalej – jeszcze do wczoraj nie było wiadome. Pomnika szukano m.in. na Górze Chełmskiej. Bezskutecznie, bo był to fałszywy trop.
Wczoraj na obrzeżach miasta, niedaleko drogi wiodącej do Mielna, odnaleziono bowiem fragment pomnika, prawdopodobnie korpus jednego z gwardzistów strzegących Fryderyka Wilhelma.
Teraz konieczne są prace archeologiczne, by ustalić, czy jest to fragment pomnika, czy też głębiej w ziemi znajduje się cała rzeźba. Nadzór nad dalszymi pracami prowadzi konserwator zabytków.