Melodie ludowe na długich falach
Mając słuszne powody do dumy Pan Czesław dzięki ów talonowi stał się równie dumnym właścicielem nowoczesnego radia „Syrena". A trzeba wiedzieć, że było to pierwsze polskie radio po „Sabie" (na szwedzkiej licencji) i „Pionierku" posiadające wszystkie zakresy fal i „magiczne oczko" czyli wskaźnik dostrojenia. - Wówczas - przynajmniej w naszym budynku przy Świdwińskiej 30 - było to jedyne takie radio - dziś wspomina Waldemar, syn Pana Czesława. - Inni mieli tylko „kołchoźniki" czyli głośniki zasilane z poczty, bez wyboru stacji - dodaje. Posiadanie tak nowoczesnego odbiornika nie mogło umknąć uwadze pracownikom Urzędu Bezpieczeństwa, którzy zdając sobie sprawę z technicznych możliwości sprzętu uznali, że sprawie należy się "przyjrzeć"... I tak zrobili. Udali się do domu Wasiluka na "rozpytanie". - Przepytywali nas, dzieciaków o to, co słuchają rodzice. My zaś zostaliśmy już „przeszkoleni" i wiedzieliśmy jak mamy odpowiadać. I mówiliśmy, że melodie ludowe na długich falach...
Dziś Pana Czesława Wasiluka czeka jeszcze jedna wizyta. O godz. 16.30 musi stawić się w koszalińskim Pałacu Ślubów gdzie odbędzie się... uroczystość z okazji jego 100-lecia urodzin!
W Brześciu nad Bugiem
Pan Czesław Wasiluk urodził się 18.06.1923 r. w Łubaczewie koło Terespola. Jego tata, Jan to dawny legionista, trudnił się stolarką. Mama Paulina zajmowała się domem. Pan Czesław miał dwoje rodzeństwa: siostrę Halinę (1925 r.) i brata Tadeusza (1927 r.) Dzieciństwo i lata młodzieńcze spędził z rodziną w Brześciu nad Bugiem. Kiedy skończył 16 lat, wybuchła wojna. Okupację sowiecką i hitlerowską przeżył w Brześciu. Niemcy pozwolili otworzyć szkołę średnią techniczną, którą ukończył jako technik budownictwa.
Deportacja do Bydgoszczy
Po wojnie, 22-letniego Czesława Sowieci deportowali do Bydgoszczy. Trafił tam wraz ze swoją przyszłą żoną Reginą. Szybko przeniósł się do Białogardu. I tam osiadł. Początkowo pracował w białogardzkim magistracie, a później od 1947 r. do 1994 r. w Zakładzie Energetycznym.
Zamienił "ruskie cudo" na "polską normalność"
Był młodym pełnym werwy budowniczym. Gdy w Białogardzie przy ul. 1-Maja 32 miał powstać zaprojektowany w stylu radzieckiego "Wielkiego Komunałka" budynek poczuł wewnętrzny sprzeciw. Nie mógł pogodzić się z tym, że według obowiązującej wówczas rosyjskiej dokumentacji te jedno i dwupokojowe mieszkania miały mieć ogrzewane piecami węglowymi. Mają mieć wspólne kuchnie i wychodki, a lokale pozbawiono wentylacji...
- Tata przeprojektował to ruskie cudo na dwa budynki dwupiętrowe, trzy klatkowe z płaskim betonowym dachem - wyjaśnia syn Pana Czesława. - Wspólna kotłownia miała zasilać centralne ogrzewanie, a piwnice i tych wykorzystał na pralnie i suszarnie - wspomina Waldemar. - Na dodatek mieszkania posiadały łazienkę z bojlerem na ciepłą wodę. Kuchnia posiadała trzon kuchenny, a każdy pokój wentylację. Na posesji miało powstać boisko do siatkówki, plac zabaw dla dzieci, garaże, ogrody działkowe i komórki - dodaje. I co? Pierwszy budynek został zasiedlony w grudniu 1959 roku, zaś drugi już nigdy nie wybudowano, ówczesna poznańska dyrekcja nie przydzieliła funduszy na budowę... W międzyczasie w małżeństwie Wasiluków urodziła się córka Danuta (1947 r.) a w 1950 r. syn Waldemar.
Budowniczy Polski
Pan Czesław intensywnie pracował. Owocem jego prac są m.in. warsztaty transformatorowe przy ul. Klonowej w Białogardzie, kompleks biurowy wraz ze stolarnią, magazynami, garażami, warsztatami samochodowymi i stołówką zakładową przy ul. Morskiej 10 w Koszalinie, ośrodek wczasowy "MEGA" w Kołobrzegu (za ten projekt uhonorowany został Krzyżem Kawalerskim), przeprowadził remonty elektrowni wodnych wraz z budynkami mieszkalnymi i socjalnymi wielu obiektów (m.in. Hajka, Jastrowie, Rejowice, Rościno, Rosnowo, Niedalino). Projektował i budował przepławki wodne dla ryb na elektrowniach wodnych, Zanim przeszedł na emeryturę, w 1977 r. na świat przyszła jego wnuczka Maja, dzisiaj jego lekarz. Natomiast w 2005 r. doczekał się prawnuczka, Piotra - oczko w głowie całej rodziny. W maju 2008 r. w wieku 85 lat odeszła jego żona.
Nie samą pracą...
... żył Pan Czesław. Swój czas dzielił nie tylko na rodzinę i parę. Miał wiele zainteresowań: kajakarstwo, żeglarstwo, siatkówka, narciarstwo turystyczne. Grał na mandolinie w Domu Kultury, a także na akordeonie i gitarze. Pasjonował się fotografią oraz wędkarstwem. Jednak najważniejsza dla niego zawsze była i jest rodzina, patriotyzm i... ogródek!
Dziarskiemu stulatkowi życzymy kolejnych wielu lat!