Kiedy przyjeżdżamy do Centralnego Ośrodka Sportu w Spale, Jose Morales Exposito jest właśnie w trakcie ósmego turnusu z rzędu, na którym pracuje z młodymi Polakami, przybliżając im piłkarską filozofię, która doprowadziła La Roja do mistrzostw świata i Europy. Z nieba leje się żar, ale dla mieszkającego na co dzień w Cordobie Jose, 34 stopnie to igraszka. – U nas latem nie da się wyjść na boisko, bo byś się usmażył. Wiesz, ile stopni dzisiaj jest w Cordobie? 43. To, co dzisiaj macie w Polsce, to miłe ciepełko – śmieje się. Pod jego okiem w każdym tygodniu blisko setka dzieciaków, które w małych, czteroosobowych zespołach szlifują pod okiem ekspertów różne elementy piłkarskiego rzemiosła. Jose odpowiada za technikę, małe gry, drybling, ale też odpowiednie ustawianie się na boisku. – Fundacja Polish Soccer Skills ma motto „From passion to perfection” [„od pasji do perfekcji”, przyp. red.]. Bardzo mi się podoba. W piłce nożnej nie da się doskonalić, nie będąc jej pasjonatem, dlatego staram się obdarzyć swoją pasją wszystkich podopiecznych – uśmiecha się hiszpański szkoleniowiec, który od siedmiu lat spędza okres wakacyjny nad Wisłą.
Żurek i druga rodzina
Zanim Jose Morales Exposito został uznanym w Andaluzji specjalistą od szkolenia młodych piłkarzy i zanim otrzymał zaproszenie do Polski, którą pokochał jak własną ojczyznę, życie go nie rozpieszczało. – Znam wartość ciężkiej pracy, wiem ile wysiłku kosztuje na przykład wielogodzinna praca przy zbiorach oliwek, żeby zarobić na chleb. Dlatego w futbolu kluczowe są dla mnie skromność i pracowitość. Wy, jako naród, macie to mocno zakorzenione, pewnie dlatego tak dobrze mi się tu pracuje. Lubicie ciężką pracę, a tego brakuje bardzo wielu moim rodakom, również na treningach piłkarskich – opowiada Hiszpan.
Kiedy siedem lat temu po raz pierwszy trafił na obóz Polish Soccer Skills, nie wiedział o naszym kraju zbyt wiele, ale szybko nadrobił braki. Okazało się, że nie tylko potrafi przekazać młodym piłkarzom i piłkarkom wiedzę dotyczącą tego, jak celnie kopnąć futbolówkę, czy jak mądrze ustawiać się na boisku. Jose swoją pasją i optymizmem zaraża wszystkich, z miejsca stając się ulubionym trenerem. Sam również traktuje szansę pracy w Polsce jako dar od niebios. – Wybrałem wasz kraj, bo uwierzyłem, że moja wiedza o futbolu może was naprawdę zaciekawić. Od siedmiu lat jestem tu co roku i błyskawicznie zakochałem się w Polsce i Polakach. Podziwiam waszą siłę, waszą pracowitość i zdolność do poświęceń. Wysiłek ostatecznie zawsze zostaje nagrodzony. Na boisku tak samo jak w życiu. Patrzę na przygodę z polskim futbolem jak na prezent od życia. Czuję się, jakbym miał tutaj drugą rodzinę. Jestem dumny i wdzięczny za szansę poznania Polski – uśmiecha się szkoleniowiec, który odnalazł w sobie pierwiastek polskości również przy stole: jego ulubioną zupą został żurek.
Zdjęcie z fanem Bielsy
Jeszcze ja! Jeszcze ja! Mogę prosić o zdjęcie? – dziesięcioletni Bartek to kolejny z uczestników obozu, który mimo upału i zmęczenia całym tygodniem treningów, ostatniego dnia obozu w Spale po treningu ustawia się w kolejce do zdjęcia z trenerem Jose. Pamiątkowa fotografia z Hiszpanem ląduje po kolei w pamięci telefonów przynajmniej połowy uczestników, z których część w przyszłości może zagrać w reprezentacji Polski. W takich samych zgrupowaniach Polish Soccer Skills brali udział Karol Linetty, Jakub Kiwior, Kamil Jóźwiak i wielu innych zawodników, którzy dzisiaj odgrywają wiodącą rolę w naszym futbolu. Czy dzieciaki, które przez tydzień korzystały w Spale z wiedzy ekipy Polish Soccer Skills pójdą w ich ślady? Jose ma wielką nadzieję, że tak się stanie.
– Moim idolem jest Marcelo Bielsa, Argentyńczyk, który może nie ma pełnej gabloty trofeów, ale wielu trenerów i piłkarzy traktuje go jako swojego najważniejszego nauczyciela. To człowiek, który naprawdę żyje futbolem, uwielbia dzielić się wiedzą. Jest przy tym niezwykle skromny i stąpa twardo po ziemi. A przede wszystkim każdą chwilę swojego życia podporządkowuje piłce nożnej. Kiedy jeszcze pracował w Newell’s Old Boys, szefowie klubu wyznaczyli mu zadanie wyszukania młodych talentów do klubu, które w przyszłości będą wzmocnieniami pierwszego zespołu. Zaznaczył na mapie 70 miejsc, wsiadł w samochód i zaczął objazd kraju. Kiedy dojeżdżał do danego miasteczka, pytał miejscowych o utalentowane dzieciaki, patrzył jak sobie radzą i, jeśli przekonały go swoją grą, podpisywał z nimi kontrakt. W ten sposób do jego klubu trafił 13-letni Mauricio Pochettino. Była trzecia nad ranem, kiedy zapukał do drzwi jego rodziców, żeby przekonać ich do transferu – opowiada ze śmiechem hiszpański specjalista od pracy z młodzieżą.
Od Bielsy Morales Exposito z pewnością wziął dbałość o szczegóły. Pierwszy dzień obozu to dla niego nauka blisko stu różnych imion dzieciaków. Komunikacja to podstawa i oznaka szacunku do podopiecznych. – To jest fundament całej naszej pracy. W ten sposób trener pokazuje, że czuje bliskość ze swoimi uczniami – podkreśla. Nauczył się również piłkarskiego polskiego, a młodzi wyjeżdżają z obozów ze znajomością podstaw języka hiszpańskiego. Poza komunikacją, czteroosobowe zespoły pod jego okiem ćwiczą zachowanie w różnych boiskowych sytuacjach: grę 1 na 1 czy 2 na 2, szybkie przejścia z fazy ataku do obrony i odwrotnie, a także błyskawiczne podejmowanie decyzji na boisku. – Moje treningi musza być intensywne i dynamiczne. Przygotowanie motoryczne jest bardzo istotne, bo w dzisiejszych czasach w piłkę nożną gra się dużo szybciej, niż jeszcze niedawno. Piłkarze muszą zwracać uwagę na kwestie fizyczne. W Polsce to naturalne. Jesteście silni, szybcy, wysocy. Musicie popracować nad szybkością podejmowania decyzji na boisku i nad kilkoma innymi elementami. Ale myślę, że gdyby skrzyżować najlepsze cechy hiszpańskiego i polskiego piłkarza, to otrzymalibyśmy gracza kompletnego, który byłby nie do zatrzymania – uśmiecha się Jose. Tak też postrzega swoją misję na polskich boiskach. Współpraca z fundacją Polish Soccer Skills daje mu szansę na skrzyżowanie piłkarskich DNA dwóch zakochanych w futbolu nacji i robi wszystko co w jego mocy, żebyśmy już niebawem mogli w reprezentacji oklaskiwać „iberyjskich” Polaków. A że przy okazji może zjeść żurek i cieszyć się rześką, wynoszącą zaledwie 35 stopni Celsjusza temperaturą? To dla mieszkańca spalonej słońcem Kordoby, w której kibice do dziś wspominają bramkarskie popisy Pawła Kieszka, tylko część z dodatkowych powodów do uśmiechu.