W okolicy miejscowości Mielno, realizowano wspólne zadania ogniowe i strzelania oraz koordynowano współdziałanie wojsk w realnych działanich taktycznych. Dynamicznym zajazdem na pozycję kompanii czołgów PT-91 Twardy, przedsięwzięcie rozpoczęli czołgiści z 9 Brygady Kawalerii Pancernej z Braniewa. Po krótkiej chwili rozpoczęli prowadzenie ognia z 125mm armat oraz ostrzał z broni pokładowej. Żołnierze z 12. Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina zaczęli zajmować pozycje do wykonania zadań ogniowych przez kołowe transportery opancerzone Rosomak oraz samobieżne działa polowe (możdzierz Rak).
Lotnictwo Sił Powietrznych wykonywało manewry powietrzne samolotami wielozadaniowymi F-16, które obejmowały, nalot nad cel i jego rażenie oraz wywalczenie przewagi w powietrzu w strefie działań bezpośrednich na lądzie. Intensywne strzelania rozpoczęły wykonywać Rosomaki, a następnie moździerze. W międzyczasie czołgiści dokonali zmiany na stanowiskach bojowych, rotując składy strzelających czołgów i ponownie przystąpili do prowadzenia ognia. Na zakończenie, śmigłowce bojowe Mi-24 rozpoczęły naloty nad rejon prowadzonech ostrzałów artyleryjsjich. Zadania polegały na prowadzeniu walki z przeciwnikiem naziemnym.
Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych, a jednocześnie kierownik ćwiczenia, gen. dyw. Tomasz Piotrowski, podsumował współdziałanie ćwiczących wojsk: Ćwiczenia "Anakonda" przygotowywane przez kilkanaście miesięcy na tym etapie realizowane jest na dobrym poziomie. To co chcieliśmy w tej części ćwiczenia do tej pory przeprowadzić, mimo bardzo złych dla nas warunków pogodowych, udało się w stu procentach. Zakładaliśmy, że przyjdzie nam działać w innych warunkach, niż sobie zakładaliśmy. To też był element ćwiczenia - umiejętność radzenia sobie i wtedy, gdy aura nie sprzyja działaniom żołnierzy. Pogoda nie raz spłatała nam figla i spowodowało to duże przeplanowanie niektórych przedsięwzięć. Jednak na półmetku ćwiczenia jestem zadowolony z tego, co zostało zrealizowane, z wszystkich innowacyjnych rzeczy, które chcieliśmy sprawdzić podczas "Anakondy". To już siódma edycja "Anakondy". Każda edycja tego ćwiczenia różni się od poprzedniej. Ambicją zespołu przygotowującego ćwiczenie jest za każdym razem opracowanie coraz trudniejszych zadań. Nie inaczej było tym razem.
Ćwiczenie podzielone było na dwa etapy „Joint Fire” – ogień połączony, oraz „Joint Fire Support”, połączone wsparcie ogniowe. Jak tłumaczy płk Piotr Siemiński, zastępca kierownika do spraw taktycznych i ogniowych: Ogień połączony jest to poziom operacyjny, w którym są zaangażowane dwa komponenty - od najwyższego szczebla, czyli dowództw w Warszawie, komponentu w Krakowie i dowództwa lotniczego. Ważny był obieg wszystkich komend w systemie, ustawiania zadań taktycznych i ogniowych. Odzwierciedleniem tego wszystkiego był końcowy etap "Joint Fire". Ramy czasowe na realizację poszczególnych zadań, od jego postawienia na poziomie dowództwa narodowego poprzez dowództwa komponentu, były wykonane zgodnie z planem. Natomiast na ocenę jego wykonania przyjdzie czas podczas wnikliwej analizy całych ćwiczeń – podkreślił płk Siemiński. Celem ćwiczenia była integracja narodowych, sojuszniczych struktur dowodzenia i wojsk w ramach osiągania zdolności do prowadzenia strategicznej operacji w środowisku zagrożeń konwencjonalnych oraz hybrydowych.
Dzisiejszy jest pierwszym z dwóch dni ćwiczonego epizodu. Jego celem jest sprawdzenie prawidłowości realizacji zadań prowadzenia ognia połączonego i połączonego wsparcia ogniowego. Dynamika i wielowymiarowość przedsięwzięcia wymagały koordynacji komponentów Sił Powietrzynch z Wojskiem Lądowym. Wszystkie przedsięwzięcia szkoleniowe z realizmem sytuacji taktycznej były wykonane dzięki dobrze prowadzonym przedsięwzięciom koordynacynym. Stanowi też dodatkową wartość praktyczną co do łączenia wiedzy i umiejętności.