Dobrych parę lat temu, w czasach dawno minionych, o Dniu Zakochanych nikt nawet nie myślał. Wtedy z wielką pompą obchodzony był Dzień Kobiet. 8 marca, panie były obdarowywane przydziałowymi rajstopami i czerwonymi goździkami, a panowie mieli okazję do spełniania toastów - za zdrowie pań.
Dzień Kobiet będzie niedługo, ale tymczasem mamy Dzień Zakochanych. Święto, które przywędrowało do nas z zewnątrz, najbardziej cenią handlowcy, restauratorzy, hotelarze, właściciele kwiaciarni, słowem cały wielki walentynkowy biznes. Na walentynki trzeba kupić ukochanej upominek, warto zabrać ją do lokalu, na koncert, a już na pewno należy podarować jej karteczkę z miłosnym wyznaniem – bądź moją Walentynką!
W Dniu Zakochanych wszystkie gadżety muszą być czerwone. Trudno się dziwić, wszak czerwień to kolor miłości. Czerwone serduszko, czerwona róża, pudełko czekoladek też ma czerwony kolor. I bardzo dobrze, bo czerwony kolor pięknie ożywia szary o tej porze roku świat. Tylko dlaczego w celebrowaniu walentynek jest tyle komercji?