Pracownicy złożyli do Prokuratury Rejonowej w Koszalinie doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez zarządzający schroniskiem, miejscowy oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Tych ludzi w ogóle nie obchodzą zwierzęta, a chcą odegrać się po tym jak z pracy została zwolniona brygadzistka – mówi Bogumiła Tiece, przewodnicząca komisji rewizyjnej schroniska i starszy inspektor TOZ Koszalin.
Zdaniem pracowników obecny konflikt to efekt podpisanej przez TOZ z Urzędem Miejskim w Koszalinie rocznej umowy na zajmowanie się znalezionymi na terenie gminy dzikimi zwierzętami. - ” Zmuszanie nas do zajmowania się i sprawowania opieki nad przywożonymi do schroniska dzikimi zwierzętami wykracza poza nasze kompetencje i obowiązki – uważa Małgorzata Leśniewska, kierownik placówki. Dlatego ze względu na „uporczywe naruszania praw pracowniczych w schronisku poprzez zmuszanie jego pracowników do czynności, co do których nie mają odpowiednich kwalifikacji i których wykonywać nie chcą” pracownicy schroniska zawiadomili prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Prawdą jest, że podpisaliśmy taką umowę z miastem. W tym roku, jednak to ja sama - tak jak w przypadku bielika - najczęściej jeździłam do dzikich zwierząt. Następnie te dzikie zwierzęta albo są odbierane przez specjalistyczne placówki, z którymi mamy podpisane umowy, albo trafiają do weterynarza i podlegają eutanazji – wyjaśnia Tiece. – Uważam, że ta grupa nie bacząc na los zwierząt chce przejąć schronisko – dodała członkini TOZ.