Trzy gole Bońka w meczu z Belgią na Mundialu w Hiszpanii na zawsze zapisały się w historii polskiego futbolu. Ale to chyba nie był najważniejszy hat-trick w Pana życiu. Obstawiam inny – Matteo, Giulię i Emme Caterinę.
Mój najważniejszy rodzinny hat-trick zdarzył się wcześniej… Myślę o trójce dzieci: Karolinie, Tomku i Kamili. A wnuki to już ,,zasługa” moich dzieci.
Przed Świętami Bożego Narodzenia wstawił pan na Twittera zdjęcie z najmłodszą wnuczką, nie pierwszy raz zresztą pokazując miłość, którą darzy Pan wnuki. Od razu posypały się komentarze, że jesteście jak dwie krople wody. Emma ma w sobie najwięcej z dziadka?
Nie. Emma jest bardzo podobna do swego ojca, czyli mojego syna.
Jakim dziadkiem jest szef polskiej piłki? Śledząc pana twitterowe konto można odnieść wrażenie, że działka dziadka Zbyszka to rozpieszczanie.
Nie rozpieszczam ich wcale. Uwielbiam z nimi przebywać, uprawiać sport w ich towarzystwie. Największą radość sprawia mi uczenie ich sportu. I nieważne czy to będzie pływanie, golf, tenis czy piłka nożna. Od czasu do czasu daję się wnukom jednak ograć w Chińczyka…
Na pewno na Dzień Dziecka obsypuje Pan wnuki prezentami. Dzień Dziadka to okazja, żeby najmłodsi się zrewanżowali. O czym marzy prezes PZPN?
Prawdziwy mężczyzna, czyli też dziadek, woli dawać prezenty niż czekać na nie.
Najstarszy z tego najmłodszego pokolenia, wnuk Matteo, ma już 12 lat. Będzie piłkarzem jak dziadek, czy tenisistą jak rodzice? Może już widzi inną ścieżkę dla siebie?
Matteo gra w golfa, w tenisa, piłkę nożna. Piłkarzem raczej nie będzie, w golfa idzie mu bardzo dobrze. Futbol jednak pilnie śledzi, kibicuje Romie… Ale jak na razie w jego sportowym życiu dominuje golf.
Skoro już jesteśmy przy dzieciach, po wyborach w PZPN powiedział Pan „Przeglądowi Sportowemu”, że priorytet Bońka na drugą kadencję to szkolenie młodzieży, a konkretniej stawianie na ideę grassroots. Kiedyś powiedział pan, że Pana pokolenie, czyli brązowych medalistów mistrzostw świata, wyszkoliły „podwórko, trzepak i ulica”. To ważniejsze od treningów w klubie? Czy w dzisiejszych czasach to w ogóle możliwe, by podwórka były znów pełne dzieciaków?
Świat się za bardzo zmienił. Boiska, trzepaki, ulica już nie kształtują piłkarskich talentów. Dziś są akademie, kluby dziecięce, szkolne i z tym musimy się pogodzić i w takiej rzeczywistość musimy się odnaleźć. Tamte zapomniane już ,,areny” uczyły charakteru, cwaniactwa, odporności na ból i cierpienie. A dziś nie możemy obrażać się na rzeczywistość. Jest jak jest.
W duchu hasła grassroots, czyli „Football is for everyone” organizowany jest turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, największa taka impreza piłkarska w Europie. Co jest największą wartością tego turnieju?
Każde dziecko biorące udział w takim turnieju może spełnić swoje marzenia, swoje sny i to w ciągu kilku miesięcy. Ze szkolnego boiska, Orlika do finału turnieju na Stadionie Narodowym. Tak wspaniałych emocji, takich przeżyć, nikt nie kupi w najlepszym sklepie.
Arek Milik, Piotrek Zieliński, Tomasz Kędziora czy Igor Łasicki. Wszyscy oni uczestniczyli w tym turnieju. Co pomaga piłkarzom w karierze czysty talent, a ile praca nad umiejętnościami piłkarskimi poprzedzona zwyczajną aktywnością fizyczną, akcentowaną w podstawach tych rozgrywek?
Talent, pasję czy coś w rodzaju powołania, musi mieć każdy w zawodzie jaki wykonuje. Musi to być poparte wielką pracą, cierpliwością. A w sporcie według mnie najważniejsza jest głowa. Ona zarządzą ciałem, charakterem i umiejętnościami.
Emocji na pewno nie zabraknie. Tym bardziej, że niektórzy widzą podopiecznych Marcina Dorny w roli kandydatów do medalu. Czy dla Pana jest to możliwy scenariusz?
Nie patrzę na to w ten sposób. Nie lubię wywierać na młodych piłkarzach presji ani stawiać im medalowych zadań. Niech grają jak potrafią najlepiej, niech cieszą się swoją grą, a sukcesy kiedyś same przyjdą…
W marcu 2015 r. ogłosiliście wprowadzenie Narodowego Modelu Gry, czyli pierwszego spójnego systemu szkolenia młodzieży w Polsce. Widać już pierwsze efekty, czy trzeba na nie jeszcze poczekać?
Szkolenie dzieci i młodzieży to długa i często kręta droga. Najważniejsze, że ten zbiór zasad trenowania NMG usystematyzował szkolenie. Wiemy, jak to robić. Już robimy, ale na efekty naszych pomysłów i planów jeszcze musimy poczekać.
Jakie są Pana marzenia, te bardziej prywatne, na rozpoczynający się rok 2017?
Moje marzenia, życzenia zawsze dotyczą zdrowia, bo resztę sobie wywalczymy, zapracujemy, zorganizujemy albo wytrenujemy…