35 lat temu (25 stycznia, 1982 roku) Jan zginął od kuli funkcjonariusza ZOMO pacyfikującego protest w kopalni "Wujek". Dziękuję delegacja KWK „Wujek”, która przybyła do Koszalina by wspomnieć kolegę i uczcić jego pamięć.
Na grobie Janka Stawisińskiego odprawiona została modlitwa , złożone zostały kwiaty, zapłonęły znicze.
Przypomnijmy, Janek Stawisiński pojechał na Śląsk do pracy. Zatrudnił się w kopalni "Wujek". W grudniu 1981 roku uczestniczył w strajku. 16 grudnia 1981 roku podczas pacyfikacji kopalni przez oddziały ZOMO został postrzelony w głowę przez snajpera, który strzelał do górników z helikoptera. Trafił do szpitala, gdzie zmarł 25 stycznia 1982 roku w wieku 21 lat. Matka Jana, Janina Stawisińska, na wieść o pacyfikacji przyjechała do Katowic szukać syna. Odnalazła go po kilku dniach w szpitalu w Ochojcu. By być blisko niego, zatrudniła się w tym szpitalu jako salowa[4]. Gdy przystąpiono do rozliczania tragedii w kopalni Wujek, Janina Stawisińska przez 25 lat, do śmierci, jeździła z Koszalina do Katowic i Warszawy na wszystkie rozprawy i walczyła o prawdę w sprawie „Wujka”. W 34. rocznicę pacyfikacji Kopalni „Wujek” został 16 grudnia 2015 roku pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności.
To już 36. rocznica pacyfikacji górników strajkujących przeciw ogłoszeniu stanu wojennego. W jej wyniku 16 grudnia 1981 roku zginęło 9 górników, a ponad dwudziestu zostało rannych. Procesy przeciwko sprawcom masakry ruszyły dopiero w latach 90. Ostatecznie w 2008 roku zapadł prawomocny wyrok skazujący 14 byłych zomowców z plutonu specjalnego. Sąd uznał wszystkich oskarżonych za winnych zbrodni komunistycznej. Otrzymali od 3,5 roku do 6 lat więzienia.