Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy po 5 minutach zawodów wygrywali 7:10. Następnie gra była wyrównana, a goście po pierwszej ćwiartce prowadzili 17:21. Kolejne minuty były przyjemniejsze dla fanów akademików, których ulubieńcy wyszli na trzy punktowe prowadzenie 28:25.
Po pierwszej połowie akademicy prowadzili jedynie 35:34. Podczas 20 minut gry najskuteczniejszymi graczami w AZS-ie byli Patrik Auda - 12 pkt i A.J. Walton - 8 pkt.
Po zmianie stron Trefl wziął się ostro do pracy, w efekcie czego objął prowadzenie, które przed ostatnią kwartą wynosiło sześć punktów 50:56. Jedynie sześć punktów różnicy zapowiadało emocje do ostatnich sekund pojedynku i tak było.
W ostatniej kwarcie było wiele strat, emocji, a także kilka ładnych akcji z obu stron. Cztery minuty przed końcową syremą AZS przegrywał już tylko 61:62. Akademików "zza uszy" próbował wyciągnąć Czech - Patrik Auda.
Niedługo później AZS pozwolił swojemu rywalowi odskoczyć na siedem punktów (61:68). Ponownie o sobie dał znać wspomniany wyżej Czech, który zdobył kolejne trzy punkty, czym wlał nadzieję w serca koszalińskich fanów na minutę przed końcem (64:68).
Siedemnaście sekund przed końcem ostatniej kwarty kapitan akademików Artur Mielczarek rzutem za trzy punkty doprowadził do remisu 69:69. AZS mógł wygrać po czterech ćwiartkach, ale niestety Igor Wadowski postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i w decydującym momencie nie trafił rzutu za trzy.
W dogrywce bardzo dobrze grał Marcin Dymała, który najpierw sam indywidualnie chciał wykończyć jedną z akcji, którą dobił Devon Austin, a niedługo później Dymała już sam trafił. Ostatecznie AZS wygrywa 75:74.