Lato na Rynku Staromiejskim upływa pod znakiem muzyki już od początku miesiąca. Program wypełniają występy zespołów kameralnych, coverbandów i wykonawców piosenki poetyckiej. Różnorodny repertuar daje koszalinianom szansę na miłe spędzenie czasu w centrum miasta. W zestawieniu z letnią aurą scena City Boxu kusi, nie tylko zagorzałych fanów muzyki, ale także tych, którzy po prostu zaciekawieni tym, co dzieje się pod ratuszem, chętnie przystają na chwilę, aby niepostrzeżenie wysłuchać całego koncertu.
Zespołu Triada, tworzą wyśmienite instrumentalistki: Iwona Przybysławska (obój), Anna Kabacińska (gitara) oraz Joanna Antolak – Bielak (flet). Koncert był prawdziwą ucztą dla ucha spragnionego niedzielnego wypoczynku. Dzięki nietuzinkowej biegłości artystek, standardy i piosenki filmowe w bardzo klasycznych aranżacjach, doskonale wpasowały się w nastrój końcówki weekendu.
Publiczność stawiła się bardzo licznie. Większość słuchaczy składała się z osób starszych, ale także młodzież z zainteresowaniem wsłuchiwała się w kolejne utwory. Ucichły rozmowy. Jedynie dobiegające spod fontanny okrzyki najmłodszych bywalców rynku, mąciły kameralny nastrój.
- Nie jest to moje pierwsze spotkanie z muzykami Filharmonii Koszalińskiej – mówi Koralia, farmaceutka. – Nieczęsto bywam w Koszalinie, ale kiedy tylko mogę to uczestniczę w tego typu koncertach. Uważam, że jest to bardzo doby pomysł, aby cyklicznie w samym centrum miasta można było posłuchać muzyki na naprawdę wysokim poziome.
Miniony koncert był świetnym przykładem na to, że nawet tak banalna forma muzyczna, jak piosenka, może zabrzmieć intrygująco i czarująco. Artystki tak dobrały repertuar, że dzięki oszczędnemu instrumentarium królowała melodia.
Niestety jest to ten element piosenki, który obecnie zanika. Współcześni twórcy bazują na rytmie dyktującym uproszczoną melodykę, która ogranicza się tylko do roli wypełniacza, a nie myśli przewodniej utworu. Wystarczyło wsłuchać się w arcydzieło Henry'ego Manciniego „Moon river” z filmu „Śniadanie u Tiffaniego”, aby zauważyć, że temat nie jest wypadkową przypadkowo dobranych akordów, a w istocie epicentrum kompozycji. Dzisiejsze piosenki z kręgu muzyki popularnej, niestety zdają się być pustkowiem
melodii.
Pomimo drobin deszczu, który nieśmiało zraszał przybyłych, słuchacze w zadumie wysłuchiwali kolejnych propozycji Triady.
Bardzo fajny pomysł – zachwala koncert Janusz, spedytor międzynarodowy. - Wreszcie coś się w tym Koszalinie dzieje. Nie jestem wielkim fanem takiego repertuaru, ale uwielbiam muzykę w ogóle i uważam, że na pewno jest to dużo lepsza propozycja, niż byle jakie występy amatorów. Mamy świetnych muzyków Koszalinie, więc powinni mieć okazję do pokazania się gdzieś indziej, niż tylko w filharmonii.
Nie każdemu jednak odpowiadały warunki na rynku. – Wydaje mi się, że organizatorzy powinni przemyśleć kwestię fontanny – mówi Krystyna, artysta plastyk. - Szum i rozbiegane dzieciaki wydzierając się co chwila, to nie są dobre warunki do słuchania tak pięknych utworów. Sugerowałabym żeby fontannę na czas koncertów wyłączać. Uważam jednak, że jest to bardzo ciekawa próba ożywienia centrum. Właśnie takie koncerty powinny odbywać się pod szyldem ratusza, a nie jakieś biesiadne przyśpiewki, co niestety w Koszalinie jest najczęstszym wydarzeniem muzycznym.
Występ Triady był prawdziwym kalejdoskopem wrażeń. Obok polskich piosenek, jak "Zacznij od Bacha" , czy "Czterdziestolatka" zabrzmiały także fragmenty widowiska "Lord of the dance" z muzyką irlandzką. Nie zabrakło tez bossanovy, tanga czy walca. Kolejne koncerty kameralne już w najbliższy weekend.