Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
Kultura

Czesław Śpiewa w Kreślarni

Autor ArtRut 26 Października 2013 godz. 9:38
Cyrk przyjechał do Koszalina – tymi słowami Czesław Mozil rozpoczął piątkowy koncert w Kreślarni - muzyczną podróż do świata kuglarskiego absurdu rodem z filmów Kusturicy. Był to najlepszy w moim odczuciu koszaliński koncert tej jesieni.

1/27

2/27

3/27

4/27

5/27

6/27

7/27

8/27

9/27

10/27

11/27

12/27

13/27

14/27

15/27

16/27

17/27

18/27

19/27

20/27

21/27

22/27

23/27

24/27

25/27

26/27

27/27

Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie było zamieszczone w naszej galerii, prosimy przesłać informacje na adres email: redakcja@ekoszalin.pl. W tytule prosimy umieścić słowo WIZERUNEK. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte.
Galeria z artykułu: Magia smutnego akordeonisty
Poprzednia galeria
Następna galeria

Czytaj też

Magia smutnego akordeonisty

ArtRut - 26 Października 2013 godz. 9:26
Cyrk przyjechał do Koszalina – tymi słowami Czesław Mozil rozpoczął piątkowy koncert w Kreślarni - muzyczną podróż do świata kuglarskiego absurdu rodem z filmów Kusturicy. Był to najlepszy w moim odczuciu koszaliński koncert tej jesieni.   O Czesławie, który Śpiewa dowiedziałem się bez mała dwa lata temu, przy okazji pierwszego występu zespołu przed koszalińską publicznością. Widownię kina Kryterium po brzegi wypełniła wtedy przedziwna mieszanka publiczności w różnym wieku i różnej proweniencji . Obok siebie zasiedli studenci , gimnazjaliści, muzycy, ale i poseł na Sejm RP, i niegdysiejszy wojewoda czy też rzesza entuzjastów koncertów filharmonicznych w bardzo dojrzałym wieku. Innymi słowy ludzie, których nie widuje się na wspólnych koncertach. Ze sceny „poleciała” mieszanka muzyki „dziwnej”, takiej dla ucha, ale i niepokojącej do tego stopnia, że w mojej głowie została przez długie dwa lata i dziesiątki innych koncertów.     Idąc na wczorajszy występ Mozila w Kreślarni wiedziałem czego się spodziewać, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jestem jednak pewien, że nie wszyscy z ponad dwóch setek zebranych na sali wiedzieli na co przyszli. Stało się jednak to, czego niegdyś sam doświadczyłem -  już przy pierwszym kawałku Czesław i jego trupa rzucili na publiczność muzyczny czar, który przeniósł zebranych do dziwnego świata artystycznej nieokreśloności.   Trudno dociec czy stało się to za sprawą saksofonistki, a właściwie muli instrumentalistki  w stroju rodem z bajki o Czerwonym Kapturku, czy gitarzystki i basistki, o wyrazie twarzy gimnazjalnej nauczycielki matematyki.  Może sprawił to Czesław – w rozciągniętej podkoszulce, z wyrazem twarzy Buster Keatona i zagubionego dziecka w jedynym – starczy powiedzieć, że muzykę zakłócał jedynie dźwięk uderzających o podłogę szczęk, tych którzy na koncercie Mozila byli pierwszy raz.     Świadomie nie poruszam tu kwestii muzycznych, ponieważ jest wielu bardzo sprawnych muzyków, wirtuozów przeróżnych instrumentów ,ale niewielu z nich potrafi zbudować na koncercie równie magiczny klimat, co bez najmniejszego wysiłku udało się Czesiowi.     W czasie dwugodzinnego koncertu muzycy przenieśli zapewne nie tylko mnie do świata, którego już nie ma, a może nigdy nie było.  Świata ulicznych artystów jak Zampano i jego grającej na katarynce asystentki z La Strady, Felliniego. Do wspomnianego wcześniej podziemnego świata absurdu Kusturicy. Koncert jak i sam Mozil był tak czarujący, że aż nierzeczywisty, a „pogaduchy” ze sceny, jak choćby ta o polonistkach, które uczą interpretacji  Miłosza nie rozumiejąc Miłosza - zgrabnie udowadniały, że świat absurdów jest też „tu i teraz”.   Zdecydowanie udane,  „szamańskie” widowisko.