O godz. 4.30 drugiego stycznia br. Sylwester Szwedek, syn Tadeusza widząc, że ojciec źle się czuje, wezwał Pogotowie Ratunkowe. „Karetka przyjechała szybko i zabrała ojca do szpitala w Koszalinie - mówi. - Byłem tam o godzinie 11.00. Przeżyłem zaskoczenie. Ojciec leżał na noszach na korytarzu na oddziale SOR. Powiedział mi, że wychodzi do domu, ale jeszcze czeka na wyniki badania moczu.
Po około trzech godzinach tata poczuł potrzebę fizjologiczną, a był to człowiek o wadze 160 kilogramów. Na wózek pomagali mi go posadzić inni pacjenci. Około godziny 16 udałem się do okienka informacyjnego zapytać pielęgniarkę, dlaczego nadal czekamy? Tata był cukrzykiem i też miał inne problemy zdrowotne. Mówiłem, że musi przyjąć leki. Usłyszałem, że nic mu nie będzie.
Około godziny 18 pielęgniarka powiedziała (po kolejnym dopytywaniu się, dlaczego nie ma doktora), że wyniki badań taty ogląda lekarz. Około godziny 19 stan ojca się znacznie pogorszył. Zauważyłem u niego sine usta, palce oraz paznokcie. Poszedłem do pielęgniarki i to zgłosiłem. Po około 30 minutach pojawił się lekarz. Obejrzał ojca i stwierdził, że nie widzi nic niepokojącego. Chciał go wypisać do domu. Wówczas stanowczo zaprotestowałem. W odpowiedzi lekarz zlecił konsultację ortopedyczną, bo ojca bolało m.in. kolano.
Osobiście przetransportowałem ojca na oddział ortopedii i tutaj lekarz zauważył objawy sepsy. Wówczas nie wytrzymałem i łzy same poleciały. Po tej diagnozie szybko trafił na oddział wewnętrzny szpitala”. Wkrótce później Tadeusz Szwedek zmarł.
Prokuratura potwierdza, że wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci, ale też i narażenia utraty życia i zdrowia oraz nieudzielenia pomocy. Nikomu nie postawiono zarzutów. – Śledztwo jest w początkowej, bardzo wstępnej fazie. Dopiero zabezpieczamy dokumentację medyczną. I to nie tylko tą ze szpitala, ale także z innych placówek medycznych, w których się leczył. Przyjrzymy się bardzo szczegółowo co się działo z pacjentem w szpitalu przez te piętnaście godzin. Dopiero tak zebrany materiał dowodowy będzie stanowił podstawę pracy dla biegłych specjalistów, o których ocenę wystąpimy – informuje prokurator. – Postępowaliśmy zgodnie ze wszystkimi procedurami. Deklarujemy ścisłą współpracę z prokuraturą. Każdy pracownik szpitala, który miał kontakt z tym pacjentem złoży stosowne wyjaśnienie – zapewnia rzecznik koszalińskiego szpitala.