Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Sztuka na ulicach Mielna

Autor Robert Kuliński 14 Lipca 2014 godz. 17:13
Jak co roku wakacyjna porą, Mielno to turystyczna Mekka. Przyciąga turystów, restauratorów, drobnych handlowców, ale także artystów.

Na ulicach Mielna można spotkać wielu przedstawicieli  twórczego rzemiosła. Niektórzy prezentują swoje umiejętności tylko po to, żeby zabawić widzów, inni traktują swoje zajęcie  bardzo poważnie-  jako pracę zarobkową.

Podążając  w stronę  głównego wejścia na plażę, trudno nie usłyszeć oklasków i okrzyków przywodzących na myśl polskie kabarety. Tuż obok dumnego Pomnika Morsa prezentują się  tancerze z koszalińskiej grupy N.A.S.A. BBoye i jedna BGirl występują  w swego rodzaju spektaklu,

gdzie taniec jest tylko jedną ze składowych. Gagi i dowcipy  przyciągają tłumy widzów. Podczas 20 minutowego show jest czas dla publiczności, która ochoczo zasila  artystów darowizną. Widzowie wrzucają do tradycyjnej czapki nie tylko monety, ale także banknoty  o zróżnicowanym nominale.

Spośród wielu tytułów N.A.S.A można wyliczyć, zdobyte czterokrotnie, mistrzostwo Polski w tańcu ulicznym oraz nagrody Prezydenta Miasta Koszalina za osiągnięcia artystyczne. Pytane nasuwa się samo. Dlaczego tancerze występują na ulicy?

Nie chodzi o pieniądze - mówi Marcin Grzybowski reprezentant grupy N.A.S.A czterokrotny mistrz Polski.- Po prostu kochamy to, co robimy. Mielno to także miejsce, w którym zaczynaliśmy tańczyć 16 lat temu. Zależy nam na propagowaniu takiego spędzania czasu. Chcemy zarazić ludzi naszą pasją do breaka. Nie chcieliśmy jednak  skupiać się tylko na samym tańcu, a wprowadzić elementy kabaretowego show – dodaje.  - Zainspirowaly nas podróże  po całej Europie. Widzieliśmy wiele  fajnych pokazów, które  były podane w formie  typowo rozrywkowej. Jest także inny powód. Jesteśmy weteranami breaka w Polsce.  Wiadomo, że zdrowie już trochę nie dopisuje. Staramy się te elementy, których nie jesteśmy w stanie wykonać, zastąpić czymś śmiesznym. Na tym właśnie polega show. Nie koniecznie trzeba pokazać rzeczy strasznie trudne, ale przede wszystkim dać ludziom dobrą zabawę.

Symboliczne zbieranie pieniędzy do czapki nie  jest  dyktowane chęcią zarobku- wyjaśnia. -  Jesteśmy artystami i  dajemy ludziom możliwość odwdzięczenia się za show. Jednak jest to  tylko decyzja widza. Jeśli uzna, że  nasz pokaz wart jest jakiś pieniędzy może się dorzucić, ale nie musi. Uważam, że jest to uczciwe.

Członkowie grupy N.A.S.A. prowadzą zajęcia z gimnastyki i akrobatyki w Hali Sportów Walki przy stadionie Gwardii. Zapisy zaczną się już od 15 września.  

Nieopodal miejsca, gdzie występują koszalińscy Bboye, można skorzystać z usług jednego z najsłynniejszych artystów letniego deptaku, który zajmuje się zupełnie inną dziedziną sztuki. Rysownik, Krzysztof Urbanowicz za odpowiednią opłatą oferuje sporządzenie portretu lub karykatury.

Właśnie mija już dwudziesty piąty rok mojej pracy tutaj – mówi artysta. - Wiele osób  wita mnie co roku z radością i twierdzi, że nie wyobraża sobie deptaku beze mnie. Natomiast dla mnie jest to po prostu kolejny sezon. Pracuję głównie z powodów finansowych, ale rysowanie karykatur sprawia mi też dużą frajdę. Poza sezonem również dużo ich rysuję  u siebie w pracowni.Zamawiane są jako prezenty np. dla szefów, czy z okazji rocznicy ślubu. Tutaj na deptaku sprzedaję zdecydowanie mniej portretów, co wynika zapewne z różnicy w cenie, ale także  dlatego, że karykatura zajmuje mniej czasu - dodaje. - Choć ludzie są na wakacjach to ciągle gdzieś się spieszą. Nie mają cierpliwości na dłuższe posiedzenia u mnie.

Miłośnicy malarstwa również znajdą coś dla siebie. Blisko centrum, można napotkać na  stoisko z obrazami  artystów  z całej Polski. W ofercie są głównie obrazy olejne prezentujące pejzaże. Można znaleźć też parę  portretów oraz martwe natury.

Sprzedaje obrazy swoich znajomych – mówi Sebastian Klonowski. - Można u mnie kupić obrazy Jerzego Frańczaka ze Strzyżowa, Ryszarda  Tyszkiewicza, który uczył się u Dudy Gracza. Jest kilka dzieł Piotra Olbrychowskiego z Katowic, Tomasza Owczarskiego oraz  dość sporo prac świeżych absolwentów akademii. W tym roku ludzie chętnie kupują obrazy. Od trzech dni sprzedało się aż siedem. W ubiegłym sezonie przez całe wakacje sprzedałem tylko trzy. Ceny zaczynają się od 120 zł, a najdroższy obraz kosztuje 2 tys. zł. Zauważyłem ciekawą  zależność, że klienci są zainteresowani głównie pracami olejnymi, gdyż uważają, że  to jest malarstwo „prawdziwsze”. Gorzej na tym tle wypada np. akwarela. Znaczenie też ma rozmiar, ale tu chyba w grę wchodzi już psychoanaliza, a nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. 

Sztuka choć, dla nisepecjalie wymagającego odbiorcy, znalazła swoje miejsce  w nadmorskim kurorcie. Niebawem kolejna relacja z poszukiwania artystów na mieleńskim deptaku. 

Następny artykuł

Czytaj też

Artyści mieleńskiej ulicy

Robert Kuliński - 28 Lipca 2014 godz. 0:10
Już po raz drugi odwiedzamy deptak nadmorskiego kurortu, w poszukiwaniu artystycznej oferty dla urlopowiczów. Końcówka lipca to szczyt wakacyjnego sezonu. Postanowiliśmy sprawdzić, czy owo oblężenie przez turystów z całej Polski, wpłynęło na kształt mieleńskiej sztuki ulicznej. Poszukiwania nie trwały długo. Okazało się, że twórców przybyło. Tym razem jednak prym wiedzie  stara i bardzo popularna sztuka „ludzkich pomników”. Artyści działający na pograniczu  teatru i pantomimy, potrafią  tkwić w jednej, niezmienionej pozycji do czasu kiedy zabrzęczy moneta w puszcze. Wtedy pomnik ożywa. Można zrobić sobie z nim zdjęcie lub otrzymać  ukłon wdzięczności. Na samym początku deptaku prowadzącego do głównego wejścia, można spotkać  postać niezwykle przerażającą. To Ponury Żniwiarz, mityczne ucieleśnienie śmierci. Kontynuuję tradycję zapoczątkowaną przez mojego kolegę – mówi Mateusz Brewczyński, śmierć mieleńskiego deptaku. - Pracował tutaj w ubiegłym roku, ale teraz  pozmieniały się jego plany. Ma stałą pracę i nie mógł się tym już zająć. Żal jednak było pozostawić Mielno bez postaci śmierci, więc zaproponował, abym  spróbował swoich sił. To przede wszystkim ubarwienie deptaku, ale także przestroga, aby uważać na wakacjach, tym bardziej nad morzem, które bywa zdradliwe. Względy finansowe są ważne, ale najważniejsza jest zabawa. Najfajniejsze sytuacje są wtedy, kiedy ludzie autentycznie się przestraszą – dodaje. - Wbrew pozorom nie tylko dzieci się boją, ale także dorośli. Widząc mnie z daleka, pewnie myślą, że to jakaś figura woskowa, a kiedy się poruszę to nagle jest krzyk i uciekają.(śmiech) Drugą  postacią jaką można spotkać zmierzając ku głównemu wejściu na plażę, jest piracka Złota Dama, w którą wciela się młoda dziewczyna przedstawiająca się jako Maria R. Pomysł pojawił się dzięki moim znajomym – mówi. - Mam opinię osoby o tysiącu twarzach.  Pomyślałam, że mogę wykorzystać swoje umiejętności pantomimiczne, żeby pokolorować naszą szarą, polską codzienność moim uśmiechem lub innym zabawnym grymasem. Widzę, że ludziom się to podoba. Cieszą się i uśmiechają do mnie. Nie miałam żadnych negatywnych zdarzeń. Oczywiście, oprócz zabawy chodzi też o pieniądze, przecież nie będę tutaj stała cały dzień i nic z tego nie miała, to taki plusik mojej pracy na deptaku. Zbieram pieniądze na drukarkę 3D. Mam nadzieję, że mi się uda.  Jednak więcej satysfakcji sprawia mi to, że nie czuję, abym marnowała czas – dodaje Maria R.- Dzięki mnie ludzie są bardziej uśmiechnięci. Nie jest to łatwe zajęcie i choć pracuję już od miesiąca, to jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Najtrudniej jest opanować trzęsienie nóg. Kiedy stoi się w jednym miejscu bez ruchu, to  odczuwa się ciężar całego ciała, ale  daję radę. Nie tylko uliczna pantomima znalazła swoje miejsce w niedzielnym repertuarze mieleńskiego deptaku. Tuż obok pierwszych stopni wejścia na plażę można było usłyszeć znane przeboje polskiego rocka w wersji akustycznej. Zaczęłam grać na ulicy dziewięć lat temu – mówi Miłosława Sadowska.- Najpierw  zaczęło się od sezonowych występów, a od roku jest to moje stałe zajęcie. Mieszkam w Trójmieście więc grywam głównie w Gdyni i Sopocie, rzadziej w Gdańsku. Przyjechałam do Mielna na zaproszenie koleżanki – dodaje. - Ponieważ jest to po drodze na Woodstock, gdzie jadę jutro, postanowiłam skorzystać z okazji i dorobić trochę na atrakcje, które ten festiwal oferuje. Generalnie zbieram pieniądze na dwa cele: wydatki typu czynsz i jedzenie - wtedy gram kawałki typowo „szlagierowate” i nie wydaję prawie nic – albo tak jak teraz, czyli na imprezę i zabawę – czyli kupuję to na co mam ochotę. Repertuar mam bardzo szeroki. Poza sezonem bardzo często gram Stare Dobre Małżeństwo, kawałki bardziej poetyckie i wolne, ale  kiedy przychodzą wakacje to już mi się te piosenki z reguły przejadają, więc sięgam po perfecty, dżemy i inne szlagiery. Czasem też gram kawałki punkowe.Kolejna odsłona wyprawy w poszukiwaniu artystów na ulicach Mielna pozwoliła spotkać przedstawicieli różnych dziedzin sztuki.  Dla wielu  pieniądze są jedynie dodatkiem, dla innych głównym celem, ale każdy robi coś swojego wychodząc do ludzi na ulicę. Choć to twórczość i odtwórczość skierowana ku uciesze mas, to trzeba przyznać, że każdy z bohaterów  jest osobą otwartą i pełną pasji, niekiedy większej niż można to zobaczyć na wielkich estradach.    

Konrad Gorczyński z Pucharem Polski

Paweł Kaczor - 15 Lipca 2014 godz. 14:51
Football freestyler z Koszalina – 24-letni Konrad Gorczyński – okazał się najlepszym zawodnikiem na Freestival Football Żerków 2014. Zdobywca Pucharu Polski w kategorii „Routine” musiał pokonać wielu wymagających rywali. Ponadto znalazł się w najlepszej 16-tce w kategorii „Battle”. Football freestyle to młoda dyscyplina sportowa, która polega na podbijaniu piłki i wykonywaniu nią trików głównie za pomocą nóg. Gorczyński wystąpił w największym turnieju w Polsce w dwóch kategoriach – „Routine” i „Battle”. Pierwsza z nich polegała na przygotowaniu pokazu pod wcześniej wybraną muzykę. Natomiast druga kategoria opierała się na pojedynkach z innymi zawodnikami. Zawodnicy na zmianę prezentowali swoje umiejętności, a jury wybierało lepszego.   Football freestyler z Koszalina zdobył 1 miejsce w kategorii „Routine”, zaś w „Battle” – znalazł się w najlepszej 16-tce. – To był najpiękniejszy dzień w mojej 8-letniej przygodzie z tym sportem. Spełnienie marzeń, realizacja planu postawionego sobie rok temu. Mega dzień, mega klimat i turniej. – mówi Konrad Gorczyński. Kategoria „Routine” znana jest z widowiskowości. Każdy z zawodników miał czas na przygotowanie pokazu. Aby zaskoczyć jury, Gorczyński musiał przygotował coś innego niż wszyscy.   Koszaliński football freestyler zaskoczył swoich kolegów i jury zarówno swoimi umiejętności, jak i doborem muzyki. Nie wybrał on żadnego dostępnego utworu. Wcześniej sam nagrał kawałek muzyczny, specjalnie przygotowany na swój pokaz. Występ spotkał się z dużą aprobatą publiczności. – Wiedziałem, że konkurencja będzie mocna, więc postanowiłem zrobić coś, czego jeszcze nie było. Wpadłem na pomysł, żeby napisać tekst o tym, co będę właśnie wykonywał podczas pokazu. Potem nagrałem to w studio i trenowałem, żeby pokaz był bezbłędny. No i udało się. – mówi Gorczyński.   Jego występ zasługuje na szczególnie uznanie ze względu na to, jaką siłą jest nasz kraj w freestyle football. Polacy regularnie zdobywają wysokie miejsca na zawodach rangi europejskiej i światowej. Zapraszamy do obejrzenia zwycięskiego pokazu zdobywcy Pucharu Polski – Konrada Gorczyńskiego: