Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Biedroń – powiernik nadziei

Autor Robert Kuliński/ fot. Artur Rutkowski 3 Marca 2015 godz. 6:00
Spotkanie z Robertem Biedroniem niewątpliwie najpopularniejszym prezydentem miasta w Polsce przyciągnęło prawdziwe tłumy. Sala kinowa Koszalińskiej Biblioteki Publicznej pękała w szwach.

Popołudnie  z Biedroniem zorganizowane przez Koszaliński Klub Krytyki Politycznej okazało się okazją do dyskusji nie tylko o zmianach w Słupsku, ale też o nowym modelu polityki samorządowej.

Na czym polega fenomen prezydenta zza miedzy? Być może na tym, że nie boi się przyznać  do marzeń, że naiwnie podchodzi to podejmowanych wyzwań i otwarcie określa siebie mianem utopisty:  „To, że znalazłem się w polityce  wynika z tego, że mam swoje marzenia i chcę zmienić rzeczywistość. Kiedy przestanę marzyć zmienię zawód.” .

Prezydent zjednuje sobie sympatię  ludzi nie tylko zaraźliwym optymizmem, ale także  konkretnymi działaniami. Zredukował własną pensję oraz wynagrodzenia zarządców spółek miejskich. Odebrał urzędnikom służbowe samochody nakłaniając do korzystania z rowerów, czy komunikacji miejskiej. Te przedsięwzięcia  można określić mianem populistycznych, czego Biedroń również nie  krył. Stwierdził, że skoro  zadłużenie Słupska  wymaga drastycznego zaciskania pasa, to jako przedstawiciel władzy musi dać przykład. Dlatego zabłysnął jako prezydent na rowerze lub pasażer autobusów miejskich.

Biedroń z humorem opowiadał o obecnych problemach Słupska i planach na ich rozwiązanie. Chce 

postawić na promocję i rozwój kultury. Reformę szkolnictwa, która obecnie nie odpowiada  na rzeczywiste potrzeby rynku. Najważniejszym elementem wszelkich zmian ma być aktywny współudział mieszkańców. - Miasto należy do  ludzi, którzy w nim mieszkają. Moim zadaniem jest wsłuchać się w ich głos i spełniać marzenia. To oczywiście nie będzie łatwe – tłumaczył prezydent Słupska.

Spotkanie zakończyło się salwą entuzjastycznych oklasków. Przez około pół godziny koszalinianie czekali w kolejce po autograf, wspólne zdjęcie, czy krótką pogawędkę. Kiedy tłum wielbicieli rozpierzchł się  do domów udało nam się zamienić kilka słów z gościem Krytyki Politycznej.

Słupszczanie zagłosowali na pana między innymi dlatego, że chcieli przerwać  pewien układ polityczny, który trwał od lat.  Nagle pojawił się pan, zupełnie nowy kandydat z zewnątrz i pokonał wszystkich  konkurentów walczących o fotel prezydenta miasta. Jak się pan czuje jako swoisty symbol sprzeciwu?

- Przede wszystkim czuję się  powiernikiem wielkiej nadziei słupszczan na zmianę. Ta zmiana była oczekiwana od dawna, a mieszkańcy Słupska byli już zmęczeni wcześniejszymi rządami. Jest to też duże obciążenie i odpowiedzialność, która przede mną stoi. Sześćdziesiąt procent głosów w drugiej turze, to

ogromny kapitał zaufania. Muszę być bardzo ostrożny, żeby go nie zmarnować, bo presja na zmiany jest bardzo duża, a możliwości budżetowe miasta są mocno ograniczone. Biorąc to pod uwagę w Słupsku potrzebny jest skromy prezydent z konkretną wizją rozwoju. Tak jak mówiłem to nie będzie łatwe. Sytuacja Słupska w tym momencie jest katastrofalna. Stoimy tak na prawdę w przededniu zarządu komisarycznego, brakuje środków na inwestycje. Kiedy mieszkańcy nie widzą tych inwestycji, to mogą uznać, że władza jest nieudolna. Natomiast ja nie mogę pozwolić na to, że remontem drogi, czy  budową jakiegoś budynku doprowadzę do totalnej katastrofy finansowej miasta.

Zakończenie dzisiejszego spotkania z mieszkańcami Koszalina pokazało,że jest pan osobą szalenie popularną i lubianą. Kolejka po autografy, czy wspólne zdjęcie  z reguły ustawia się do  gwiazdy  estradowej, a nie polityka. Nie obawia się pan, że ta niemal celebrycka  sława  może panu zaszkodzić?

 - Hm... Dużo o tym myślę. Zastanawiam się dlaczego jest tak, że ciągle marzymy o tym, żeby mieć fajnych prezydentów miast. Tak rzadko spotykamy się z sytuacjami, gdzie mieszkańcy okazują swoją euforię z wyniku wyborów. Z reguły obywatele decydują się po prostu na mniejsze zło. Dzisiaj należy docenić to, że tak bardzo cieszymy się z mojej wygranej, ponieważ zawsze powinniśmy dokonywać wyborów, z których będziemy zadowoleni. Myślę, że mieszkańcy Słupska tego wyboru dokonali i inni nam tego zazdroszczą. To powinno dać do myślenia każdej władzy.  Ja mam nadzieję na to, że za cztery lata euforia będzie podobna. To jest oczywiście bardzo trudne, ale jak widać nie niemożliwe. Życzę tego mieszkańcom innych miast, żeby mogli cieszyć się tak jak teraz słupszczanki i słupszczanie.
 
Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Robert Kuliński.