Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
sport

Koszalińska maszyna ruszyła...

Autor Artur Rutkowski 30 Października 2014 godz. 14:36
Kowalczyk: Nasza siła tkwi w zespole. Razem możemy jeszcze wiele zrobić.

- Jak się Pani pracuje w Koszalinie?

- Nie mam zbyt wiele powodów do narzekania. Choć przyznam na początku było wiele niejasności i problemów. Wszystko wróciło jednak na właściwe tory. Klub nadal istnieje, a my możemy w nim grać.  Warunki jakie klub stworzył nam do trenowania są idealne. Do tego dochodzi piękna hala, wspaniali kibice…  Jedyny nasz kłopot to nieco szczupła kadra zespołu. Póki co dajemy radę. Wygrywamy mecze i to najbardziej nas cieszy.

 

- Jest Pani kapitanem drużyny, czy po za boiskiem dziewczyny traktują Panią także jako liderkę?

- Myślę, że to pytanie do moich koleżanek z zespołu…  Ja ciągle podkreślam, że piłka ręczna to gra  zespołowa i jeżeli jest jakaś liderka w drużynie to właśnie dzięki zespołowi. Bo na lidera zawsze pracuje zespół. W każdym z naszych meczów któraś z nas wyróżniła się. A to zdobytymi bramkami, a to super podaniem, piękną paradą bramkarską, czy widowiskową "wkrętką".  Każda z nas pracuje na wynik. Jesteśmy zespołem na boisku i w tym nasza siła.

 

- Od pewnego czasu jest Pani w wysokiej formie. Jaka jest recepta na dobrą grę bramkarki?

- W moim przypadku dużą role pełni doświadczenie, ale też ciężka praca przez całą moją bogatą karierę. Do tego, by bramkarka grała skutecznie musi mieć pomoc w postaci znakomicie funkcjonującej obrony.   Czas na treningach poświęcamy na to, by poprawi√ nasze słabe punkty. Chcemy być jeszcze lepsze. 

 

- Kto dziś jest pierwszą bramkarką Energii AZS? Czy trener  Reidar Moistad  przy ustalaniu składu kieruje się dyspozycją dnia, czy też jeszcze czymś innym?

- Myślę, że na to to pytanie najlepiej odpowiedziałby trener. On ma własną koncepcję, taktykę na każdy pojedynek. O tym, czy w bramce pojawię się ja, czy Iza Prudzienica decyduje wyłącznie szkoleniowiec i nie podlega ona dyskusji. Moje odczucia nie mają tu żadnego znaczenia. Zawsze jestem przygotowana do gry tak, by pomoc zespołowi. Iza to super dziewczyna i do tego znakomita bramkarka. Gramy na jednej pozycji i o ten sam wynik.

 

- Kibice poznali już Pani drugą stronę, Pani miłość do fotografii. Jak to się zaczęło?

- To kompletny przypadek moja przyjaciółka Karolinka Kalska mnie o to poprosiła. Karolcia prowadzi bloga modowego www.pilkara.blogspot.com

Wcześniej zdjęcia robił jej mąż Patryk, a ze względu na brak czasu Patryka dostałam aparat do ręki i modelkę w pięknych ciuszkach ,którą była właśnie Karolinka. Ręce mi się trzęsły, nogi drżały…. Chciałam zrobić przyzwoite zdjęcia tak, by zadowolić Karolcię, a proszę mi wierzyć nie jest to wcale łatwe. Karolcia wkłada w swoją pasję całe serce i bardzo dużo pracy. Chyba mi się udało. Efekt można ocenić samemu. Zapraszam do odwiedzenia bloga. 

 

- Pokonałyście zespół wicemistrzyń Polski, drużynę  Zagłębia Lubin, czy to znak, że włączycie się w walkę o mistrzostwo kraju?

- Przed meczem z Lubinem rożne głosy się słyszało. Jeszcze mecz nie został rozegrany, a już na w przedmeczowych komentarzach przegrałyśmy. A prawda o tej wygranej jest taka, że  pracowałyśmy na nią ciężko na treningach. Byłyśmy dobrze przygotowane także pod względem taktycznym do tego spotkania. Zdawałyśmy sobie sprawę gdzie jedziemy i z kim gramy. Zagrałyśmy naprawdę dobre spotkanie. Byłyśmy zespołem, który wierzył od początku do końca w to,że możemy odnieść zwycięstwo.  I  tak się stało. Wygraliśmy i wcale nie mamy zamiaru na tym skończyć. Koszalińska maszyna ruszyła. Przed nami kolejny ciężki mecz. Za tydzień gościmy u siebie ekipę ze Szczecina. Będzie się działo, bo to przecież derby.  Już teraz zapraszam wszystkich sympatyków naszego zespołu. Bądźcie z nami.

Sezon jest długi i jeżeli nic nam się złego nie przytrafi, a mam tu namyśli przede wszystkim nasze zdrowie, to nadal będziemy prezentowały wysoką formę.  Wówczas  Pan i wszyscy kibice zobaczą na  co nas stać. Ja wierzę w siebie i koleżanki. Razem możemy jeszcze wiele zrobić. Dobrego oczywiście. 

Następny artykuł

Czytaj też

ENERGA AZS gładko wygrywa

Artur Rutkowski / fot. Karolina Derlecka - 29 Października 2014 godz. 19:14
Akademiczki bez większych problemów odniosły kolejne zwycięstwo przed własną publicznością. Po jednostronnym spotkaniu ENERGA AZS pokonała pewnie zespół Piotrcovii Piotrków Trybunalski 36:23 Spotkanie rozpoczęło się od niespodziewanego prowadzenia Piotrcovii Piotrków Trybunalski i było to jak się okazało jedyne prowadzenie zespołu gości w środowym spotkaniu. Następnie do remisu doprowadziła Dorota Błaszczyk. W kolejnych minutach inicjatywę przejęły akademiczki, które po 4 minutach prowadziły różnicą dwóch goli (3:1). Piotrcovia starała się dotrzymywać kroku gospodyniom i początkowo ta sztuka jej się udawała w 6 minucie do remisu nawet doprowadziła Aneta Osuch.   Podopieczne Reidara Moistada od momentu straty prowadzenia zaczęły grać skutecznie w ataku i obronie, co szybko przełożyło się na kilka bramek przewagi. Po kwadransie gry, dzięki bramce Joanny Załogi, koszalinianki prowadziły już 10:4. W kolejnych minutach podopieczne Sławomira Kamińskiego skupiły się na tym, aby przewaga ENERGII AZS już w pierwszej połowie się nie powiększyła i do 30 minuty tak było. Ostatecznie Aleksandra Kobyłecka rzuciła gola w ostatnich sekundach pierwszej połowy dającego siedem goli przewagi do przerwy.   Naładowane pozytywną energią szczypiornistki Piotrcovii drugie 30 minut rozpoczęły bardzo dobrze, dzięki trafieniom Subińskiej i Kucharskiej strata zmniejszyła się do pięciu goli. Rozdrażnione akademiczki jeszcze bardziej się zmobilizowały i w 42 minucie Joanna Załoga wyprowadziła koszalinianki na dziesięciobramkowe prowadzenie.   W końcówce spotkania głównymi bohaterami "niestety" stali się sędziowie, którzy nie popisywali się swoimi decyzjami, czego efektem były kary minutowe dla Kobyłeckiej i Manoili. Jednak nie miało to wpływu na znakomitą grę akademiczek,. które ostatecznie wygrały z Piotrcoviąn 36:23;   Następny mecz koszalinianki rozegrają 8 listopada przed własną publicznością z Pogonią Baltica Szczecin. Emocji z pewnością nie zabraknie.   ENERGA AZS Koszalin - Piotrcovia Piotrków Trybunalski 36:23 (17:10)    ENERGA AZS: Kowalczyk, Prudzienica - Załoga 8, Matuszczyk 7, Kobyłecka 6, Kalska 4, Manoila 4,  Muchocka 3, Chmiel 2,Błaszczyk 2, Balle   Piotrcovia: Skura, Opelt - Kucharska 11, Agova 5, Rol 3, Cieślak 1, Gomółka 1, Sobińska 1, Nowak 1, Kotecka, Osuch, Jałoszewska  

Kalska egzekutor

Patryk Pietrzala / fot. Artur Rutkowski - 27 Września 2014 godz. 19:58
Ten mecz miał dwie bohaterki, Izabelę Prudzenice (Czarną), która świetnie broniła w końcówce i Karolinę Kalską, autorkę jedenastu trafień. Na słowa uznania zasłużyły też pozostałe szczypiornistki Energi AZS. Koszalinianki pokonały Olimpię-Beskid Nowy Sącz 28:26. Mecz z drużyną Olimpii-Beskid był dla zawodniczek trenera Reidara Moistada niezwykle ważny. Akademiczki nie grają na miarę swoich możliwości i potencjału, który jest niepodważalny. Od samego początku spotkania koszalińskie rozgrywające kierowały większość podań do Sylwii Matuszczyk oraz do Karoliny Kalskiej. Niestety piłkarki z Nowego Sącza rozgrywały bardzo dobre zawody i nie dawały gospodyniom pola do popisu.   Na szczególnie wyróżnienie zasługiwała Karolina Kalska, która dwoiła się i troiła na boisku (osiem bramek do przerwy).Gdyby nie była zawodniczka Vistalu Gdynia, piłkarki ręczne Energa AZS przegrywałaby co najmniej czterema trafieniami. Wydawało się, że podopieczne trenera Moistada zejdą do szatni z dwubramkową zaliczką, jednak Olimpia-Beskid zaczęła wykorzystywać słabości defensywne koszalinianek i nadrobiła wszystkie straty.   Kibice Akademiczek spodziewali się, że te po przerwie koszalinianki będą zupełnie innym zespołem, jednak to zawodniczki z Nowego Sącza przeważały i przejęły inicjatywę. Od mniej więcej dziesiątej minuty drugiej połowy, podopieczne trenera Moistada musiały gonić swoje rywalki. Swoje robiły Sara Garovic oraz Paulina Muchocka, a Aleksandra Kobyłecka blisko pilnowała Dubajovą, to jednak wciąz nie wystarczało. Na piętnaście minut przed końcem spotkania, gospodynie przegrywały czterema trafieniami.   Koszalinianki były wyraźnie rozdrażnione, bo ich dyspozycja była daleka od ideału. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż dwójka sędziów była tego dnia niezbyt konkretna i obiektywna. Punktem zwrotnym były dwie bramki z rzędu skrzydłowej – Doroty Błaszczyk. Akademiczki przegrywały tylko różnicą jednego gola.   Drużynę z Nowego Sącza broniła – dosłownie – bramkarka Aleksandra Sach, która najpierw obroniła rzut karny Karoliny Kalskiej, a następnie wybroniła dobry rzut Pauliny Muchockiej. Do remisu na pięć minut przed końcem doprowadziła Joanna Chmiel. Następnie świetną interwencją popisała się Izabela Prudzienica, a w kontrze bezbłędna była Sylwia Matuszczyk. W ten sposób Akademiczki wyszły na długo wyczekiwane prowadzenie. Stalowe nerwy pokazała Joanna Załoga, która na półtorej minuty przed końcem wykorzystała karnego i piłkarki Energi AZS wygrywały 28:26. Szczypiornistki z Nowego Sącza miały zbyt mało czasu, by doprowadzić do remisu. Energa AZS Koszalin - MKS Olimpia-Beskid Nowy Sącz : 28-26 (14-14)Energa : Prudzienica, Kowalczyk - Kalska 11, Muchocka 4, Załoga 3, Matuszczyk 3, Kobyłecka 2, Błaszczyk 2, Garović 2, Chmiel 1, Balle, ManoilaKary: 4min (Kobyłecka, Muchocka) Olimpia : Sach, Szczurek - Dubajova 10, Gadzina 6, Szczecina 3, Kaliciecka 3, Masna 2, Płachta 1, Figiel 1, Basta, Rączka, Lapcevic Kary: 6min (Gadzina, Figiel, Rączka) Widzów: 800 Sędziowali: Kaszubski, Wojdyr z Gdańska

Załoga: Wygrywać w drugiej rundzie

Patryk Pietrzala - 19 Listopada 2013 godz. 21:48
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z zawodniczką Energi AZS Koszalin, Joanną Załogą.   Patryk Pietrzala: W środę zagracie swoje ostatnie spotkanie w tym roku. Waszym przeciwnikiem będzie zespół z Jeleniej Góry. Co Pani może powiedzieć o tym rywalu?   Joanna Załoga: Zespół z Jeleniej Góry słynie z walki i z ambicji. Zawodniczki nadrabiają swój niski wzrost za pomocą zaangażowania i walki do samego końca. Grają do ostatniego gwizdka i nawet jak przegrywają dziesięcioma lub piętnastoma bramkami, to nie ma mowy o poddaniu się. Z tego zawsze słynęła Jelenia Góra. Wiem coś o tym, ponieważ sama tam długo grałam.   W swoim ostatnim meczu przegrałyście z drużyną z Astrachania. Mimo zaciętej walki, zawodniczki z Rosji były nieco lepsze. Macie sobie coś do zarzucenia?   - Jesteśmy świadome tego, że mimo wszystko popełniłyśmy za dużo błędów w ostatnim spotkaniu, a taki doświadczony zespół jak Astrakhanockha zawsze to wykorzysta. Taka ilość pomyłek zawsze obróci się przeciwko nam. Każdy nasz błąd, piłkarki z Rosji egzekwowały niemal w stu procentach.   Na razie Energa AZS gra w kratkę. Dobre spotkania przeplatacie z nieco gorszymi. Z czego to wynika?   - Szczerze mówiąc, sama nie wiem. Jesteśmy dobrze przygotowane fizycznie. Ostatnio w każdym meczu zdarzają nam się dziesięcio lub piętnastominutowe przestoje. To zdecydowanie za dużo, jeżeli wygrywamy, to rywal nas dochodzi, a jak przegrywamy, to jeszcze bardziej nam odskakuje. Nie wiem z czego to wynika.   Pani jednak jest chyba jedną z najrówniej grających zawodniczek Energi AZS. Czy jest Pani zadowolona ze swojej dyspozycji?   - Nie jestem zadowolona do końca za swojej dyspozycji. Być może jest to spowodowane tym, że jak występowałam w Jeleniej Górze, to cała gra spoczywała na mnie. Brałam odpowiedzialność za cały zespół. Mogłam sobie na więcej pozwolić. Tam byłam rozgrywającą, a na tej pozycji jest nieco prościej, bo gdy sama nie kończyłam, to ściągałam na siebie kilka zawodniczek i podawałam do lepiej ustawionej zawodniczki. W Koszalinie gram na skrzydle, gdzie jestem uzależniona od zespołu. Jeżeli dostanę piłkę raz na 20 – 30 minut, to ciężko jest skończyć akcję, ponieważ ręce są „zimne”.   Jak by mogła Pani podsumować ten rok pod względem sportowym?   - Jak przychodziłam do Koszalina, spodziewałam się większego zespołu. Myślę jednak, że jest to w dużej mierze spowodowane tym, że mamy nową drużynę, chociaż ze starego składu odeszły dwie wartościowe zawodniczki – Asia Dworaczyk i Iwona Szafulska. Ciężko jest je zastąpić. Mamy za mało punktów na koniec rundy. Chcemy walczyć w play-off, a na to liczmy zarówno my, jak i kibice. Im wyższą pozycję zajmiemy w drugiej rundzie, tym lepszą pozycję startową będziemy miały w fazie play-off. Skoro teraz nam nie poszło, to po nowym roku trzeba będzie praktycznie wszystko powygrywać.      

Matuszczyk: Światełko w tunelu

Patryk Pietrzala - 8 Listopada 2013 godz. 14:58
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z powracającą po kontuzji Sylwią Matuszczyk, zawodniczką Energi AZS Koszalin. Patryk Pietrzala:Spotkanie z Pogonią Balticą Szczecin było dla Pani drugim meczem po groźnej kontuzji. Czy jest już Pani w pełni formy?   Sylwia Matuszczyk: Nie jestem jeszcze w pełni formy. Dopiero od trzech tygodni trenuję na pełnych obrotach. Jak do tej pory nie czuję się komfortowo. Myślę, że do swojej optymalnej dyspozycji dojdę dopiero w przyszłym roku, gdy rozpoczniemy druga rundę. Nie miałam czasu, by w pełni przygotować się do ostatnich spotkań, aczkolwiek daję z siebie wszystko, co mogę.   Domyślam się, że oglądanie spotkań z wysokości trybun nie było zbyt przyjemnym doświadczeniem.   - To jest chyba najgorsza rzecz dla sportowca, przynajmniej dla mnie. Bardziej denerwuję się oglądając mecz z trybun, niż podczas gry lub siedzenia na ławce. To taka niemożność i bezsilność. Wiem, że wówczas nie mogę pomóc dziewczynom. To jest najgorsze uczucie jakie istnieje!   W ostatnią środę zaliczyłyście efektowną wygraną, jednak momentami łapałyście pewne przestoje. Skąd to się wzięło?   - Szczerze powiedziawszy, nie wiem skąd to się bierze. Być może przez tych parę minut poczułyśmy się zbyt pewnie i uznałyśmy, że ten wynik nam odpowiada, a mecz jest już wygrany. Właśnie w takich momentach musimy skoncentrować się jeszcze bardziej, by spokojnie utrzymać wypracowaną wcześniej przewagę. Miałyśmy z tym problem w meczu z Pogonią Baltica Szczecin, obyśmy wyciągnęły z tego wnioski.   Ta wygrana zapewne doda Wam pewności siebie, bo chyba tego ostatnio brakowało...   - Dokładnie, to może nam tylko pomóc. Mam nadzieję, że do naszych głów wejdzie przekonanie, że potrafimy grać i robimy to naprawdę dobrze. Od tego tutaj jesteśmy, chcemy zwyciężać w każdym kolejnym spotkaniu. Myślę, że to światełko w tunelu już się zaświeciło i poprowadzi nas do następnych wygranych.   Przed Wami pierwsze spotkanie w europejskich pucharach. Czy będziecie takie mecze traktować nieco inaczej, czy to nie robi dla Was większej różnicy?   - Dla nas każdy mecz jest niezwykle ważny. Proszę mi wierzyć, to naprawdę nie ma znaczenia, czy to jest mecz ligowy czy pucharowy. Do kolejnych spotkań musimy podejść niezwykle skoncentrowane, a poza tym wiemy, że trzeba dawać z siebie dosłownie wszystko.