Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Wolna edukacja w Koszalinie

Autor Robert Kuliński 18 Listopada 2015 godz. 22:58
Od tygodnia w Koszalinie działa nowa placówka edukacyjna o dźwięcznej nazwie Szkoła Demokratyczna. To zupełnie nowatorski projekt, mający na celu rozwijanie kreatywności dzieci w oderwaniu od systemu publicznego.

Z pomysłodawczynią i nauczycielką w Szkole Demokratycznej – Kamilą Pasierbek, poruszyliśmy wiele kwestii związanych z innym podejściem do ucznia i roli nauczyciela. Nowa placówka edukacyjna, na razie swoją ofertę kieruje do dla najmłodszych dzieci, pierwszych klas podstawówki. Zachęcamy do lektury wywiadu, który może co niektórych wprawić w osłupienie. Pytania zadawał Robert Kuliński.  

Zanim przejdziemy do meritum, chciałbym zapytać dlaczego Koszalin? Przecież mieszkałaś w Krakowie i Warszawie, gdzie zapewne byłoby łatwiej otworzyć własną szkołę demokratyczną.

- Uwielbiam Koszalin i chcę działać lokalnie. Studiowałam w Krakowie i Warszawie, ale zawsze tęskniłam za tym miastem. Aura tego miejsca jest wyjątkowa. Uwielbiam tę bliskość morza, lasu, że mamy naszą Górę Chełmską. Poza tym w Koszalinie możemy wszystko pomieścić i wszędzie bardzo szybko dotrzeć.

Czym właściwie jest szkoła demokratyczna?

- Praktycznie w każdym większym mieście w Polsce są tego typu placówki. Jest to rozwinięcie tzw. edukacji domowej. Są różne formy, natomiast  my skupiamy się na relacjach międzyludzkich. Uważam, że tego nam brakuje obecnie w społeczeństwie. Komunikacji, rozmowy, kontaktu z drugim człowiekiem. Rozmyślałam długo z czego  wynika to zamknięcie ludzi na siebie? Myślę, że jest to wynoszone ze szkoły. Jest to dla mnie absurd, bo to właśnie tam powinniśmy uczyć się życia w społeczeństwie.

Kiedy pojawił się pomysł na inną szkołę?

- Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że  wiele osób w moim środowisku ma lub miało problemy psychiczne. Pomyślałam, że coś tu jest nie tak.  Uczyłam się jak pomagać ludziom w kryzysie psychicznym, skończyłam Arteterapię w Warszawie. W tym całym procesie dokształcania się, wróciłam do źródła i zdałam sobie sprawę, że te wszystkie zaburzenia wynikają z obecnego systemu edukacji w naszym kraju.

Czyli proponujesz coś innego. Na czym to polega?

- Warto sięgnąć po książkę Johna Holta „Zamiast edukacji”. Tam opisane są rozmaite formy nauczania, a raczej zdobywania wiedzy w sposób odbiegający od rygorów systemu.

Obecnie mamy jeden model, który zawsze plasuje ucznia pod nauczycielem. Uważam, że to jest bardzo złe dla młodego człowieka, bo pozbawia go poczucia własnej wartości. Oczywiście są fantastyczni nauczyciele, którzy chcieliby coś zrobić, ale tu znowu wchodzą ramy systemu. On nie pozwala na niekonwencjonalne metody.

Na czym polegają ramy, krepujące nawet nauczycieli?

- Mają  wyznaczone 45 minut na przekazanie wiedzy, dzwonki i oczywiście dyktat programu jaki muszą zrealizować.

To znaczy, że w szkole demokratycznej nie obowiązuje żadem program?

- My też stosujemy się do krajowego programu nauczania, bo nasze dzieci muszą na koniec roku zdać państwowy egzamin potwierdzający zdobytą wiedzę. To taki sposób kontroli. Chodzi o to, żeby państwo wiedziało, że nasze dzieci uczą się właściwych rzeczy, że są patriotami, że potrafią dodawać i np. kozłować. Powiem, że nigdy nie zdarzyło się, aby dziecko ze szkoły takiego typu jak nasza, nie zdało egzaminu.

Czyli to nie jest tak, że namawiacie rodziców do zaprzestania edukacji. Proponujecie tylko inną formę.

- Tak, przecież nie chcemy odbierać dzieciom możliwości zdobycia wiedzy. Podam taki przykład. Rodzice z naszej grupy, którzy  uczą dzieci w ramach edukacji domowej, mówią że dziennie poświęcają tylko godzinę na zrealizowanie tego, co jest w programie. Reszta to rozwijanie zainteresowań dzieci, jakichś ich, że tak powiem „zajawek”. I to jest dobre w edukacji domowej, ale brakuje w tym  interakcji z drugim człowiekiem i tu właśnie wchodzi szkoła demokratyczna.

Czy są jakieś przykłady, które można podać, jako powiedzmy prestiżowe placówki tego typu?

- Pierwszy był Alexander Niell, który prawie sto lat temu założył w Wielkiej Brytanii szkołę Summerhill. Napisał też kilka książek. Czytając je wręcz płakałam z zachwytu, że można inaczej. Przede wszystkim chodzi o wolność jaką dajemy dzieciom, co jest moim zdaniem najpiękniejsze.   

A jak to wygląda w Koszalinie?

- Na początku nazwaliśmy to alternatywą, ale nasuwa to skojarzenia, że my jesteśmy lepsi, a wy jesteście gorsi. Nie o to tu chodzi. W moim przekonaniu oczywiście proponujemy lepszy model nauczania, ale przede wszystkim jest to coś zupełnie nowego. Kluczowa jest tutaj wolność i jestem bardzo mile zaskoczona, że dzieci tak szybko to łapią. Wolność  rozumiana jako świadome podejmowanie decyzji. Nasze dzieciaki  już po tygodniu zaadaptowały się do takiego modelu.

Miałam taką sytuację, w której dzieci już wiedziały co znaczy demokracja. Rzuciłam hasło "zróbmy coś". Podeszła do mnie sześcioletnia dziewczynka i mówi: „A spytałaś się nas, czy my chcemy to robić? Ja na przykład nie chcę.”.  Dla nie to był sygnał, że faktycznie nie omówiłam tego z nimi. W tego typu szkole trzeba być bardzo czujnym jako nauczyciel. Trzeba mieć też dużo pokory w sobie, żeby nie narzucać dzieciom czegoś, tylko zgodzić się na to, że to one decydują, a my podążamy za nimi.      

Czyli jeśli dzieci  postanowią, że nie będą się uczyć tabliczki mnożenia, to  nauczyciel nie będzie tego od nich wymagał?

- Nie, jak powiedziałam wcześniej, realizujemy program  normalnej szkoły. Dzieci mają zeszyty ćwiczeń. Jednak to są banalne rzeczy, że tak naprawdę tylko dzieciom w pierwszych klasach trzeba coś tłumaczyć, bo dopiero uczą się czytać i pisać. Z tego co obserwujemy, w drugiej klasie dzieci już same siadają, biorą kartkę i decydują co zrealizują z programu, albo np. robią wyliczankę, żeby wybrać, które zadanie dzisiaj zrobią. Rozwiązują te zadania z potrzeby zaznajomienia się z tym, co jest później wymagane na egzaminie. Reszta to jest zabawa, nauka przez doświadczenie i rozwijanie pasji.

Czy w szkole demokratycznej jest religia?

- Nie, to jest szkoła świecka. Co jest ważne, nie narzucamy dzieciom żadnych zasad moralnych. Oczywiście nie chodzi tu o akceptację złych zachowań. Jednak nie stawiam siebie w roli moralizatora, który odgórnie mówi: „to jest dobre, a to złe”.

Podam przykład wdrożenia zasad wspólnego spożywania posiłku. Jest pora obiadowa. Oczywiście, dzieci rozpiera energia i kiedy szybko zjedzą,  od razu zaczyna się harmider i chaos. Trwało to trzy dni. Trzeciego dnia była już kulminacja. Postanowiłam porozmawiać z nimi o obiedzie. Okazało się, że nie czuli się dobrze z tym jak przebiegają wspólne posiłki, tylko nie umieli odpowiednio zareagować. Wspólnie z grupą doszli do wniosku, że ci, którzy skończą jeść, dalej zostają przy stole i czekają na pozostałych.

DZieci same na to wpadły i same się do tego zastosowały?

- Tak, to ładnie obrazuje jak my, dorośli wpajamy dzieciom zasady. Ale kiedy dzieci same doświadczą, że coś naprawdę działa i że trzeba się zachowywać, tak jak faktycznie powiedziałby dorosły, to ma to o wiele lepszy skutek. W kolejnym dniu jedli spokojniej i bardzo starali się wytrzymać. Było do ciężkie, ale dali radę. Od razu zaczęły się jakieś rozmowy przy obiedzie o różnych smakach.

Mówisz o wolności i kształtowaniu młodego człowieka przez doświadczenie, bez nakazów i zakazów. Nie ma w tym niebezpieczeństwa, że taka edukacja nie przygotuje odpowiednio do życia w społeczeństwie? Praca ma przecież bardzo hierarchiczny charakter np. w korporacjach.

- Nie, to będą po prostu osoby dużo bardziej świadome relacji. Jeżeli takiej osobie przyjdzie pracować w korporacji, to zależy jakie tam będą warunki. Faktycznie może być jej ciężko, bo będzie innowacyjna, a nie odtwórcza. Będzie kreatorem i jeśli pracodawca nie uszanuje tego jakim ta osoba jest człowiekiem, to będzie najprawdopodobniej nasz  absolwent będzie musiał szukac innej pracy. Chyba, że się tam odnajdzie. 

Co w takim wypadku z autorytetem?

- To temat jaki czesto porusza mój dziadek. On jest wychowany w innej kulturze i wyznaje zupełnie inne wartości. Uważa, że jeśli nauczyciel coś mówi, to trzeba szanować nauczyciela i koniec. Ja wiedzę to   inaczej. Jeśli dorosły szanuje dziecko, to ono samoczynnie będzie szanowało dorosłego. W całym modelu edukacji wolnościowej nie chodzi o to, żeby puszczać dzieci samopas. Dorosły ma być dla nich autorytetem, ale nie przez narzucanie czegokolwiek - ma być wsparciem. Kiedy dziecko napotka jakiś problem, to musi mieć tę pewność, że zawsze może się zwrócić o pomoc do dorosłego.   

Uściślijmy teraz, że szkoła demokratyczna działa w oparciu o przepisy dotyczące kształcenia domowego. Obecnie  czekacie na własny budynek, a póki co korzystacie z gościny przychylnych osób. Skąd na to pieniądze?

- Oficjalnie dążymy do uzyskania statusu fundacji. Na razie działamy jako grupa nieformalna Wolna Edukacja. W obecnej chwili wszelkie opłaty są po stronie rodziców.  To koło 700 zł miesięcznie, ale to jeszcze może ulec zmianie. Czekamy jeszcze na  ustabilizowanie się całej sytuacji lokalowej itp., wtedy będziemy mogli już w pełni ustalić czesne. Póki co dokładamy też z własnej kieszeni, bo bardzo nam wszystkim zależy na tej szkole.

Ile osób działa w tej grupie?

- Jestem ja jako  inicjator całego zamieszania i cztery rodziny. Zaangażowani są wszyscy.
 
Czy przy tego rodzaju edukacji są jakieś wymogi prawne względem wykształcenia nauczycieli?

- Edukacja domowa jest zależna od rodziców, to oni ponoszą odpowiedzialność za wykształcenie swoich dzieci. Ja oczywiście stawiam na to, by osoby, które będą miały kontakt z dziećmi w naszej szkole, znały podstawy pedagogiki, jednak najważniejsza jest otwartość na nowy model edukacji.

Na koniec powiedz jak można się z wami skontaktować?

- Najłatwiej będzie przez facebooka, mamy swoją grupę  pod hasłem „Szkoła Demokratyczna w Koszalinie”, po prostu. Można napisać do nas maila s.d.koszalin@gmail.com lub dzwonić bezpośrednio do mnie 889 976 031.

Dziękuję za rozmowę.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł