Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
kultura

Uchodźcy to nie imigranci

Autor Robert Kuliński 27 Września 2015 godz. 6:24
Obecne napięcia w Europie, związane z falą uchodźców z Syrii, wzbudzają wiele komentarzy o rozmaitym wydźwięku. Zachęcamy do lektury obszernej rozmowy z Naserem Dalatim, Syryjczykiem, który od 30 lat mieszka w Polsce, a w Koszalinie prowadzi kawiarnię i restaurację Fenicja. Rozmawia Robert Kuliński.

Zacznijmy od tego jak znalazł się Pan w Polsce i jak trafił do Koszalina?

 - Mieszkam w Polsce już prawie 30 lat. Przyjechałem w ramach wymiany stypendialnej, najpierw do Szczecina. Tam ukończyłem Politechnikę i do Koszalina  przyjechałem kontynuować studia na byłej WSI (Wyższa Szkoła Inżynierska, obecnie Politechnika Koszalińska – red.). Zacząłem pracę nad doktoratem, ale go nie ukończyłem.

Po przerwaniu studiów musiał Pan podjąć pracę. Czym się Pan zajmował?

- Pracowałem trochę w zawodzie. Potem dzięki pomocy mojej rodziny z Syrii otworzyłem kilka lokali. Rozpocząłem w zupełnie innej branży niż moje studia. Sprzedawałem wyroby tekstylne. Po tym okresie postanowiłem otworzyć restaurację i tak powstała Fenicja.

Ożenił się Pan?

- Tak, jestem żonaty. Mam dzieci. Większość z nich jest już dorosła, skończyła studia  i pracuje w poza Koszalinem. Wyjątkiem jest najmłodsza córka, która chodzi jeszcze do szkoły. Natomiast moja żona pracuje na Politechnice Koszalińskiej - żyjemy sobie spokojnie. Jedyny niepokój powodują przykre informacje, które docierają do nas od mojej rodziny z Syrii.
 
Stara się Pan o to, aby ściągnąć najbliższych do Polski z kraju ogarniętego wojną domową?

- Starałem się na drodze zaproszenia, ale w przypadku osoby prowadzącej działalność gospodarczą, nie jest to takie proste. Mogę zaprosić najbliższych tylko na zasadzie odwiedzin krótkoterminowych. Takie zaproszenie, nawet po zebraniu wszelkich niezbędnych dokumentów, zawsze może spotkać się z odmową. Załóżmy, że wojewoda wyrazi zgodę, ale i tak ambasada może odmówić wystawienia wizy.

Nawet w takiej sytuacji, jak wojna?

- To całe napięcie, które teraz  ma miejsce na granicach Europy, tym bardziej utrudnia sprawę. Trzeba jednak podkreślić, że w obecnej sytuacji nie chodzi o imigrantów -  często używa się tego słowa zamiennie z uchodźcami. To nie są ludzie, którzy chcą dostać się do Polski, czy innego kraju w Europie, po to by polepszyć swój status materialny, czy podnieść standard życia. Oni uciekają przed wojną  - śmiercią. Matka, która jest gotowa wskoczyć do morza z małym dzieckiem, ryzykując swoim i jego życiem, to nie są imigranci. Trzeba sobie uzmysłowić w jakiej desperacji są ci ludzie. 

Nie uważa Pan, że świat patrzy zbyt obojętnie na to, co dzieje się w Syrii obecnie? Europa zdaje się ograniczać wyłącznie do działań humanitarnych.

- Nie chciałbym się wdawać w politykę. Moim zdaniem Europejczycy zawsze płacą za to, co wyczyniają światowe mocarstwa. Imperia mają na Bliskim Wschodzie swoje interesy. Natomiast myśl europejska jest inna. Walczy o prawa człowieka i jego wolności, choćby wyznania. Mimo tej narastającej fali przeciw przyjmowaniu muzułmanów, to i tak Europejczycy są na pierwszym miejscu jeśli chodzi o dobroć, taką czysto ludzką. Nigdzie indziej uchodźcy, nie znajdą takiej pomocy jak tutaj. Warto jednak wspomnieć o tym, że wśród tych uchodźców 40 do 50 % nie pochodzi z krajów ogarniętych konfliktem. Gros tych ludzi, to osoby które zbierały się po wojnach na Bałkanach. Czekali w Serbii i dołączyli się do fali, która teraz dociera na zachód.

Jednym z argumentów nacjonalistów i ksenofobów różnej maści, jest przedstawianie muzułmanów, jako niebezpieczeństwa dla suwerenności narodowej. Czy rzeczywiście jest czego się bać?

- Kwestia religii, to indywidualna sprawa każdego człowieka. Ja jestem muzułmaninem. Żyję w tym kraju trzydzieści lat. Nigdy nie miałem żadnych problemów z tym jak się mam np. modlić. Jestem człowiekiem liberalnym i tak samo wychowałem swoje dzieci.  Liberalnym w tym sensie, że aż tak wielkiej wagi nie przykładam do religii, choć jest ona ważna dla każdego z nas. Wiarę zachowuję w sercu. To sprawa między mną, a Bogiem.

Jakby Pan skomentował aktualną sytuację, kiedy muzułmanie są postrzegani przez nacjonalistów jako zagrożenie?

- Zawsze trzeba spojrzeć na tego typu postawę z nieco szerszej perspektywy. Niechęć do innych wyrażała się zawsze i to w różnych etapach historii. Te wszystkie frakcje „anty”, formowały się choćby przeciwko Żydom, czy Polakom. Takie postawy zawsze były i pewnie będą. Przecież wśród Arabów także są rasiści. Kiedy mieszkałem w Syrii to też byłem świadkiem zachowań pełnych uprzedzeń. Pomimo tego, że to kraj, w którym jest swoisty tygiel kulturowy. Obok siebie żyją Arabowie, Kurdowie, czy Armeńczycy. Natomiast jeśli pojawił się ktoś reprezentujący inną nację. np. czarnoskóry muzułmanin z Sudanu, to bywał nieco gorzej traktowany. Natomiast Europejczyka witano bardzo dobrze. To wynika z braku świadomości tych, którzy  skupiają się na różnicach. Ruchy narodowościowe były zawsze i są tylko wyrazem obaw mniejszości. Dla nich „moje” znaczy lepsze, a „obce” gorsze. Człowiek, który jest spełniony w życiu, czy to zawodowo, czy po prostu  ma jakieś pojęcie o świecie, w życiu nie skandował by hasła typu „Polska dla Polaków”.


Nie obawia się Pan, że głoszący radykalne hasła przeciw uchodźcom, mogą wyrządzić wiele zła?

- Jeśli chodzi o Polskę, to nie nie mam żadnych obaw. Mieszkam tu tyle lat, że poznałem Polaków. Wiem, że w głębi serca każdego, nawet tego narodowca, jest tzw. dobroć duszy. Mówiąc tak nieco po arabsku - Polacy to naród z dobrej gliny, który przeżył swoją historię. Zna się na życiu i ludziach. Wie co to znaczy znaleźć się w trudnej sytuacji i doskonale rozumie czym jest wojna.

To bardzo ciekawa opinia, bo obecnie mamy do czynienia raczej z językiem propagandy, gdzie zwolennicy i przeciwnicy przyjęcia uchodźców, używają coraz to bardziej ostrego języka.

- Na nieszczęście uchodźcy trafili w bardzo niekorzystny czas. Zbliżają się wybory, a polityka nie zna sentymentów. Teraz, każdy wykorzystuje tę sytuacje, aby ugrać jakieś poparcie.
 
W Koszalinie ostatnimi czasy także aktywizowali się wielcy przeciwnicy islamu. Uważają, że prowadzi do destrukcji i terroru. Nie boli to Pana?

- Islam nie polega na tym, że trzeba likwidować innowierców. Natomiast Państwo Islamskie powstało na podstawie wielkiego kłamstwa. To ogromna manipulacja nieświadomymi ludźmi. W Koranie jest napisane, że zabijając bezbronnego człowieka, to tak jakby zabić cały świat. Prawdziwy muzułmanin, nie może popełnić samobójstwa, bo dusza to dar od Boga i tylko Bóg może ją zabrać. Dlatego nie wierzę, że ci, którzy wysadzają siebie w atakach bombowych po to, żeby uśmiercić jak najwięcej niewinnych ofiar, to prawdziwi muzułmanie. Poza tym nie mogę być muzułmaninem, jeśli nie jestem chrześcijaninem. Dlatego, że islam to kontynuacja poprzedniej religii. Każdy muzułmanin wierzy w Jezusa, Mojżesza, Abrahama, czy Jakuba.  To właśnie Syria była tym centrum nauki islamu. Takich postaw o jakich przed chwilą mówiłem. - żadnej przemocy. Jednak doszło do wielkiego oszustwa i teraz wojna toczy się tak naprawdę nie w Syrii, ale o Syrię.

Jakby Pan opisał tę tragedię Syryjczyków? Moim zdaniem żadna wojna nie ma usprawiedliwienia, ale ten konflikt wydaje się być jeszcze bardziej ponury niż jakikolwiek inny. Nie ma tu jasnego podziału na agresora i ofiarę. 

- Rzeczywiście trudno to rozgraniczyć, bo rząd jest dyktaturą i to bandycką. Natomiast narodziny tzw. Państwa Islamskiego, stworzyło armię jeszcze większych bandytów. Nawet barbarzyńscy Tatarzy z dawnych czasów, wstydziliby się wykorzystywać religię to takich celów, jak bojownicy ISIS. To jest niewyobrażalna skrajność. Oni zabijają tylko po to, żeby zabijać. O ile znam historię świata, to nie przypominam sobie takiej tragedii.

Często obecna sytuacja porównywana jest ze średniowieczem, kiedy to chrześcijanie nawracali za pomocą miecza.

- Wielu moich znajomych porównuje tę sytuację i twierdzi, że wyprawy krzyżowe, to wstyd dla chrześcijaństwa. Jednak ja widzę podstawową różnice. Krzyżowcy byli bardzo chaotycznie zorganizowani. Udało się im zniszczyć bardzo wiele, ale nie dokonali takich spustoszeń jak teraz armia ISIS. Radykałowie z Państwa Islamskiego są bardzo dobrze zorganizowani i szerzą chaos. Oni zabijają także innych muzułmanów, czyli de facto niszczą sami siebie. Islam jest użyty perfidnie tylko po to, żeby zebrać jak największą liczbę wojowników wśród prostych, nieświadomych ludzi. Do nich przemówi tylko język religii, ale to nie jest prawdziwy islam.
 
Czyli przyzna Pan, że Europa ma prawo mieć obawy.

- Oczywiście, ale to zupełnie inne realia. Tutaj jest możliwe bardzo szybkie reagowanie i znajdowanie nieodpowiednich ludzi. Odróżnienie prawdziwego uchodźcy od imigranta, czy zwykłego rozrabiaki. Ale obawa przed islamem samym w sobie,  jest  niesprawiedliwa. Muzułmańska teologia nie nakazuje nawracania. Moja żona jest katoliczką i żadne z nas nie namawiało drugiego do przyjęcia jego religii. Ja np. nic nie dostanę od Boga, jeśli bym pana namówił na przyjęcie islamu. Koran mówi jasno, że mamy rozmawiać nie na zasadzie przekonywania, ale po to, abyśmy obydwaj dotarli do Boga. Niezależnie jaką tradycję kultywujemy. Uważam, że obawa przed obcą religią jest największa tam, gdzie nie ma różnorodności. Islam może jedynie wzbogacić kulturę europejską, a nie jej zaszkodzić.

Jednak nie da się nie zauważyć, że w krajach zachodnich, część imigrantów z krajów arabskich nie chce się asymilować, czy nawet integrować. Dochodzi do absurdów, że kobieta w krótkiej spódnicy , nie może wejść do niektórych dzielnic w  miastach europejskich. Warto przypomnieć zamieszki we Francji, czy Szwecji. Jak Pan uważa?  Z czego wynika ta blokada przez włączeniem się tych muzułmanów do kultury zachodniej?

- To nie jest wina religii, ale frustracji. W krajach skandynawskich rządy mają dość duże doświadczenie jeśli chodzi o przyjmowanie uchodźców i imigrantów. Przed wojną w Iraku, wielu wyjeżdżało na zachód w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. W tych krajach jest program nauki języka. To podstawa, żeby zrozumieć kulturę. Niestety system gdzieś zaczął kuleć. Bez znajomości języka danego państwa, człowiek jest zgubiony. Przecież wielu rzeczy nie da się przetłumaczyć. My moglibyśmy zapewne porozmawiać w innym języku, ale być może nie udałoby się mówić swobodnie o sprawach dotyczących Polski, bo po angielsku, czy niemiecku nie byłoby to możliwe. Kiedy człowiek jest odcięty od podstawowego narzędzia komunikacji, staje się zgubiony i zamyka się w tym co zna. Dlatego powstają te getta, zresztą każda mniejszość na emigracji gromadzi się w grupy. Z ludnością arabską jest o tyle trudniej, że kultura europejska jest zupełnie inna.  Dla przybyszy, to jest obcy świat odmiennych obyczajów.

Czy nie jest to dowód, że chrześcijaństwo i islam dzieli zbyt duża  przepaść i nie jest możliwe zgodne współżycie?

- W mieście z którego pochodzę trudno było dociec kto jest chrześcijaninem, a kto muzułmaninem. Może było widać po kobietach, bo chrześcijanki ubierały się bardziej w stylu zachodnim, ale jeśli chodzi o mężczyzn, to jedynie imiona zdradzały wyznanie. Na przykład dużo wśród chrześcijan zdarzało się imion francuskich jak Jean, czy Georges. Żyliśmy w zgodzie i przyjaźni od setek lat.

Poruszamy cały czas kwestie ponure. Wojna, ksenofobia, uchodźcy w potrzebie. Wspomniał Pan, że  różnorodność kulturowa może wzbogacić społeczeństwa zachodu. Jakie inne plusy widzi pan z przyjęcia imigrantów i uchodźców do Europy?

- Świetny przykład dają Niemcy. Oglądałem jakiś czas temu program publicystyczny poświęcony właśnie kwestii  przyjęcia ludności arabskiej do Niemiec, ale bez żadnych kontekstów politycznych, czy socjologicznych. Omawiane były  tylko kwestie gospodarki. Niemiecki rząd liczy każde euro, jakie wydaje na swojego obywatela, a co dopiero na uchodźcę. Nakłady na jedno dziecko urodzone  w Niemczech, przez cały okres rozwoju do czasu, kiedy zacznie pracować, zarabiać i płacić podatki, przekracza 70 tys. euro. Natomiast wśród uchodźców, przynajmniej połowa ludzi jest już gotowa do pracy. Są wykształceni, bo Syria należy do jednego z najbardziej rozwiniętych pod względem edukacji krajów arabskich. To zasługa dyktatora Hafiza al - Asada, który wprowadził program powszechnego szkolnictwa. Wydatki na tymczasowe utrzymanie i kurs językowy, są niewspółmiernie niższe. Jednak pamiętajmy, że uchodźcy to nie imigranci. Oni uciekają przed wojną. Kiedy się skończy, będą wracać do domu, do swojego kraju. Proszę też zwrócić uwagę, że jeśli w Polsce otrzymają odpowiednią pomoc, to Polska pozostanie w ich sercach. Dobre słowo o tym kraju i jego mieszkańcach, będzie żyć w dalekiej Syrii. Warto wziąć to pod uwagę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Czytaj też

Broń na imigranta

Robert Kuliński - 30 Stycznia 2016 godz. 14:54
Koszalińskie sklepy militarne przeżywają prawdziwe oblężenie klientów. Mieszkańcy miasta i przyjezdni, chętnie zaopatrują się w gazy obronne i inne akcesoria. Według sprzedawców ludzie boją się fali arabskich imigrantów i chcą się zabezpieczyć. Właściciel „Strefy Militarnej” przy ul. Powstańców Wielkopolskich twierdzi, że  strach jest powszechny, zwłaszcza wśród osób, które pracują na zachodzie.  - Sprzedaż gazów obronnych wzrosła gwałtownie mniej więcej trzy miesiące temu. Nie ma się czemu dziwić, ja  to podkreślam, że wróg jest bram. Przyjeżdżają do nas Polacy pracujący w Niemczech, bo tam ze sklepów znikają gazy, pałki, pistolety gazowe i paralizatory. Przygotowuję teraz nową ofertę pistoletów imitujących broń, ale będących miotaczami gazu. Strzelają na 6 metrów i można 10 razy pociągnąć za spust. Osobiście polecam także kurs samoobrony. Do tego najlepsza jest krav maga.  Sklep oferuje szeroką gamę asortymentu od gazów pieprzowych, przez żelowe oraz pałki teleskopowe i tonfy. Te artykuły mają sprawić, że mieszkający na zachodzie poczują się nieco bezpieczniej. Pojawiają się jednak też klienci, którzy przygotowują się na najgorsze. Według właściciela sklepu, pomału kupowane są też artykuły survivalowe, od tabletek do odkażania wody, po generatory prądu. Są też tacy, którzy rozważają zakup łuku. Także Remigiusz Kibitlewski ze sklepu „Ragnger” przy ul. Zwycięstwa odnotował wielki wzrost sprzedaży podstawowego asortymentu do samoobrony.  - Wielu polskich emigrantów z Londynu, czy Niemiec kupuje u nas takie artykuły. Pomimo tego, że np. w Wielkiej Brytanii część tego typu  rzeczy jest zabroniona, to wywożą je w dużych ilościach. Ten wzrost zainteresowania gazami i pałkami wynika z tego, że ludzie zwyczajnie boją się  o własne życie. Nawiedziła nas fala  imigrantów, ludzi którzy kompletnie nie licują z naszymi obyczajami. Nie szanują niczego i nikogo oprócz ich „księżycowego bożka”. - dodaje ostre słowa. - Strach nie jest absurdalny, bo ludzie widzą, że władza ich nie obroni w imię tzw. poprawności politycznej. Ceny gazów w obydwu sklepach rozpoczynają się od 20 zł. Pistolety miotające gaz to wydatek od 100 do 170 zł. Pałki  w zależności od typy kosztują do 200 zł. Paralizatory, które są w Polsce dozwolone mają moc do 10 mA. Nie są jednak artykułem szczególnie popularnymi i łatwo dostępnym, gdyż od sprzedawców wymagana jest koncesja. W Koszalinie nie  na gdzie się w nie zaopatrzyć. Ponadto paralizatory w przystępnym przedziale cenowym są urządzeniami typowo kontaktowymi, czyli trzeba dotknąć napastnika, a to według Kibitlewskiego może stanowić barierę  psychiczną. Paralizator, który wystrzeliwuje elektrody kosztuje około 3 tys. zł. Czy Wy  - Drodzy Czytelnicy -  macie już swój zestaw do samoobrony? Czy uważacie, że warto się w takowy zaopatrzyć?  

Uchodźcy w Domu Miłosierdzia

ekoszalin POLECA Robert Kuliński - 25 Października 2015 godz. 0:20
Do Polski ma trafić 5 tys. uchodźców. W koszalińskim Domu Miłosierdzia schronienie i pomoc znajdą dwie rodziny. O rozmowę poprosiliśmy ks. dr Radosława Siwińskiego, zarządzającego instytucją. W świeżo wyremontowanym pokoju na parterze, poruszyliśmy wszelkie kwestie dotyczące przedsięwzięcia. Dom mają zasiedlić rodziny chrześcijańskie, jednak pomoc dla muzułmanów także będzie możliwa. Pytania zadaje Robert Kuliński  Dlaczego wolontariusze Domu Miłosierdzia angażują się w pomoc uchodźcom?- Wiele osób wiąże zaangażowanie duchowieństwa w pomoc uchodźcom z apelem ewangelicznym papieża Franciszka. To jednak nie wynika z tego, że  Ojciec Święty namawia do takiej postawy. To po prostu wynika ze słów ewangelii. Nasz dom jest otwarty dla każdego. Nawet w naszym statucie jest mowa o imigrantach i uchodźcach.Ile takich osób może znaleźć schronienie w Domu Miłosierdzia?- Możemy przyjąć dwie liczne rodziny, ale myślimy też o innych placówkach tego typu, np. na wsi. Mam możliwości znalezienia takich miejsc, więc na pewno będziemy mogli zaoferować pomoc większej liczbie uchodźców. Obecnie prace remontowe w naszym Domu są już na ukończeniu. Do końca listopada trzy piętra i parter będą już gotowe, zostanie tylko strych. Czekamy tylko na decyzję państwa i możemy przyjąć uchodźców w każdej chwili. Czy procedura przyjęcia obcokrajowców będzie różnic się od normalnie praktykowanej wobec Polaków?- Nie, będzie identyczna. Niech przyjadą, niech chwilę pobędą, złapią oddech. Potem zastanowimy się nad tym jak im konkretnie pomóc. Zdrowie, praca, ubezpieczenie i dopiero ich „wypuścimy”, kiedy będą mieli możliwości do znalezienia stałego, fajnego miejsca do życia w społeczeństwie.Ile osób może liczyć taka rodzina? Ma ksiądz jakieś informacje na ten temat?- Nie mam pojęcia. Mamy pokoje większe i mniejsze, a obecnie zmieniamy wcześniejsze plany i część pomieszczeń, które miały docelowo być biurami, adaptujemy na kolejne pokoje dla mieszkańców. Jesteśmy otwarci i gotowi na to co się będzie działo. Czy kwestia wyznania będzie odgrywać jakąś rolę? Większość uchodźców to przecież muzułmanie.- Nie ukrywam, że myślimy o rodzinach chrześcijańskich. Chodzi o uszanowanie miejsca.Tu mnie ksiądz zaskoczył. Czy to znaczy, że rodzina wyznająca islam nie ma co liczyć na pomoc Domu Miłosierdzia?- Jeżeli chodzi o zamieszkanie w Domu, to może być problem. Miałem do czynienia z muzułmanami. Mieszkałem Afryce przez pół roku w kraju muzułmańskim i osiem lat we Francji.  Jest niestety prawdą, że oni domagają się dużej tolerancji z naszej strony, ale z ich strony nie jest tak samo. Muzułmanie mają swoje prawa i lubią mieć swoje prawa oraz ostatnie słowo. Podam przykład. Nie wiele osób o tym wie i też niewiele się o tym mówi, że w Afryce wciąż są kraje, gdzie osoba, która przejdzie na chrześcijaństwo może przypłacić to życiem. Natomiast w Gwinei, która jest krajem powiedzmy umiarkowanym, gdzie mamy do czynienia bardziej z tzw. naturalnym podejściem do religii, przyjęcie chrześcijaństwa wiąże się z totalnym wykluczeniem ze społeczeństwa. Widziałem także jak, np. w Arabii Saudyjskiej, przekazywane są ogromne pieniądze po to, aby w każdej wiosce wybudować meczet, nawet jeśli tam mieszkają chrześcijanie. Czyli zdaniem księdza nie jest możliwe współżycie muzułmanów i chrześcijan pod jednym dachem?- W Domu, gdzie jest kaplica, bałbym się jakiegoś znieważenia. Nie chcę jednak, żeby odebrano moje słowa jako jakiegoś islamofoba. Znam mnóstwo muzułmanów, żyjących obok kościoła i nikt nie ma z tym  żadnych problemów. Ale na dzisiaj wpuszczenie muzułmanów do Domu Miłosierdzia, byłby to dla mnie wielkim trudem. Może ten dom na wsi, na który czekamy będzie odpowiednim miejscem.Czyli zależy księdzu na tym, aby zminimalizować możliwość prowokacji do zachowań powiedzmy antychrześcijańskich, czy antyislamskich ze strony innych mieszkańców?- Jeśli chodzi o zamieszkanie muzułmańskiej rodziny w chrześcijańskim Domu, to jest dla mnie wielki znak zapytania. Nie wiem jakby to poukładać.Czy przyjęcie muzułmanów do Europy jest faktycznym zagrożeniem?- Przede wszystkim trzeba powiedzieć o tym, że kiedy oni docierają na laicki zachód, to tracą wiarę w Boga. Mówię to z bólem serca jako osoba wierząca, ale  to nie jest tak, że wszyscy są takimi supermuzułmanami. Żyją z poczuciem przynależności do społeczności arabskiej, ale takiej prawdziwej, żywiej wiary to u wielu z nich nie widać. Całe zjawisko jest oczywiście bardzo trudne, ale mimo to chcemy pomóc każdemu. Nawet gdyby Conchita Wurst  stanęła nagle w drzwiach i poprosiła o pomoc, to też  by ją otrzymała.To jest się czego bać? W końcu do Polski ma trafić zaledwie 5 tys. imigrantów, a nie każdy jest muzułmaninem.- Jeśli chodzi o tak znikomą liczbę, to nie widzę powodu do obaw. Jednak jeśli spojrzeć na obecną sytuację na zachodzie, który jest bardziej atrakcyjny dla uchodźców niż Polska,  to nie można tego zjawiska bagatelizować. Moje osiem lat we Francji i pół roku w Afryce przekonało mnie, że zagrożenie islamem, jeśli chodzi o jakiekolwiek niebezpieczeństwo, jest realne. Kiedy w 2001 roku upadły wieże World Trade Center, władze Francji w obawie przed zamieszkami przysłały do małego 20 tysięcznego miasteczka wojsko. Była to reakcja zapobiegawcza zarówno jeśli chodzi o agresję ze strony muzułmanów, jak i w ochronie społeczności islamskiej przed  zemstą tłumu za zamach. Żołnierze byli obecni na każdym skrzyżowaniu. Jest niepewność w tych stosunkach. My jako zachodnia cywilizacja, jesteśmy dla nich niedobrzy nie tylko z punktu widzenia religii. Patrzą na nas jak na społeczeństwo bogate, które przez wieki wykorzystało inne rejony świata. Twierdzą, że to wygody jakie my mamy,  im się po porostu należą.     Czyli nie chcą pracować i zamykają się we własnych gettach, domagając się świadczeń?- Widziałem jak niewielu wyznawców islamu podejmuje pracę, a ostatnio czytałem dane, że we Francji 80 proc. muzułmanów żyje z zasiłków. Te liczby mnie zabiły. Jednak ja bym nie załamywał od razu rąk i z przerażeniem patrzył na napływ ludności arabskiej. W tych obawach jest dużo przesady, ale kiedy pomyślimy  o perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat, to trzeba być nad wyraz ostrożnym. Chrześcijanie giną krwawo, a kobiety są gwałcone i to są realne zdarzenia. Trzeba o tym pamiętać. Jakby ksiądz skomentował wysyp bardzo  negatywnych, wręcz wulgarnych i agresywnych wypowiedzi internautów na temat tego, że w Domu Miłosierdzia zamieszkają uchodźcy? - Dla mnie jest to niezmiernie przykre. Powiedzmy wprost. Musimy być ostrożni co do muzułmanów, ale to przede wszystkim ludzie w potrzebie. Tylko raz zdarzyło mi się komuś kategorycznie odmówić przyjęcia do naszego Domu, bo się bałem o współmieszkańców. To był pedofil recydywista. Naprawdę się bałem pomimo tego, że się zarzekał, że jest nawrócony. Patrzyło mu dobrze z oczu, ale ze względu na ludzi mieszkających tutaj, nie mogłem na to pozwolić. Gdybym był sam, to nie było by problemu, ale kiedy mieszkają tutaj ludzie młodzi, pokiereszowani życiem, nie było to możliwe.  Jak ksiądz odbiera reprezentantów ugrupowań, które jawnie szerzą nienawiść także w kontekście uchodźców, a jednocześnie powołują się na wartości chrześcijańskie i deklarują przynależność do Kościoła Katolickiego?- Przede wszystkim musimy sobie przypomnieć naukę Kościoła, że Kościół nigdy nie może utożsamiać się jakąkolwiek partią. Druga sprawa jest taka, że nam na pewno jest blisko do niektórych ugrupowań, które np. są przeciwko aborcji, przeciw związkom jednopłciowym. Jednak ja z przerażeniem patrzę na to co się dzieje. W ogóle jestem przerażony i zdegustowany ostatnią kampanią. Karygodnym jest powoływanie się na religię w celach politycznych. Najbardziej jestem wstrząśnięty wypowiedziami, które idą za daleko. Teraz w okresie przedwyborczym różne partie biły się o nasze względy, czy bardziej o płoty, ale powiedziałem, że żadne ugrupowanie polityczne - czy prawe, czy lewe - nie będzie reklamować się Domem Miłosierdzia. Kiedy odmawiałem przyjęcia ulotek, to widziałem wzrok niektórych przedstawicieli partii prawicowych. Widać było niezgodę i niezrozumienie z tym dlaczego tego nie akceptuję. Kiedy mówiłem, że Dom jest dla wszystkich, to oczywiście okazany został szacunek, ale te reakcje na odmowę udziału w kampanii, bardzo mi się nie spodobały.  Czyli uważali, że skoro powołują się na katolicyzm, to mają prawo do agitacji w takim miejscu?- Tak to wyglądało. Nie chcę, żeby ktoś utożsamił partię z Kościołem Katolickim. To jest bzdura i Kościół nie może się na to godzić.  Poza tym, takie szarganie religii, jest po prostu uwłaczające, tym bardziej, że w różnych partiach, nawet tych lewicowych są osoby wierzące.Dajmy już  spokój  polityce. Chciałbym na koniec zapytać, kiedy rodziny się wprowadzą?- Czekamy na decyzję państwa. My jesteśmy gotowi.Bardzo dziękuję za rozmowę.