Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
wydarzenia

Symbol wolności

Autor ekoszalin za nik.gov.pl, fot. nik.gov.pl 31 Lipca 2015 godz. 11:06
W 2014 r. na murach NIK odkryto trzy znaki Polski Walczącej pochodzące z czasów okupacji. Zaledwie 300 metrów dalej latem 1943 r. Margaret Korsak zaryzykowała życie, by poprawić niedokończoną kotwicę na murach Filtrów. ej opowieść przypomina dziś o tych wszystkich, dla których mimo okupacji Polska nigdy się nie poddała.

Odkrycie na murach NIK-u symboli PW pochodzących z czasów okupacji było czymś wyjątkowym. Podobnych znaków zachowało się w stolicy zaledwie kilka. Są jeszcze te, które z ul. Polnej przeniesiono przed Liceum Batorego. Z kolei kotwica na pomniku Lotnika jest współczesną repliką znaku, który podczas okupacji namalował Jan Bytnar „Rudy”.

NIK położona jest niedaleko tego miejsca. Pilotowana przez AK akcja małego sabotażu - w ramach której malowano podczas okupacji znaki PW - była tu szczególnie intensywna. Najwięcej kotwic powstało właśnie na Ochocie i Mokotowie. Malowali je głównie harcerze z grupy "Wawer", którzy za cel stawiali sobie walkę z niemiecką propagandą i podtrzymanie Polaków na duchu.

Latem 1943 roku 15-letnia wówczas Margaret Korsak zaryzykowała wraz z koleżanką życie, by poprawić niedokończoną kotwicę na murach Filtrów. To zaledwie 300 metrów od dzisiejszej siedziby NIK. Symbol, który oznaczał, że miasto nigdy się nie poddało, nie mógł pozostać niedokończony.

- Nie było łatwo - wspomina bohaterka. Brakowało pędzla i farby. Dziewczyny postanowiły zrobić ją z mąki, wody i barwnika do wełny, używanego przez mamę Margaret. Za pędzel malarski posłużył pędzel do golenia. Cała akcja była przemyślana i zaplanowana. Dziewczyny wykonały ją w niedzielę. Rozpierała je potem duma, nie czuły strachu. - Chyba nie zdawałyśmy sobie sprawy, co nam groziło - wspomina dziś Margaret Korsak. - Głupia sprawa, ale za coś takiego można było wtedy po prostu zginąć.

Malowanie kotwic było aktem odwagi. Wykonywano je na budynkach, które Niemcy mieli pod swoim nadzorem lub nawet takich, w których mieściły się ich kwatery. Tak było w przypadku obecnej siedziby NIK. Podczas okupacji w budynku mieścił się Urząd Gubernatora Dystryktu Warszawskiego. - Kotwice powstały więc pod nosem Niemców. Według konserwatorów wszystkie trzy malowane były pod dużą presją. Na jednym z rysunków można wręcz odczytać historię akcji. Prawdopodobnie najpierw powstała mała, niepełna kotwica. - Ktoś musiał spłoszyć harcerzy. Ci jednak wrócili, by obok namalować pełny, w dodatku dużo większy znak Polski Walczącej. - Kto to zrobił? Czy udało mu się uciec? Czy żyje? - zastanawia się dziś Margaret Korsak.

Bohaterom, których znamy z imienia i nazwiska, i tym, którzy pozostają bezimienni, kierownictwo Najwyższej Izby Kontroli oddało cześć, składając kwiaty i zapalając znicz pod symbolami PW na murach NIK.

Poprzedni artykuł