Informacja dotycząca polityki plików cookies: Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności. Zamknij.
Koszalin, Poland
sport

Debiut Korsarzy Koszalin

Autor Jakub Świerczyński 23 Lipca 2015 godz. 6:08
Po tygodniach ciężkich treningów i wiadrach wylanego potu, zawodnicy Korsarzy Koszalin zagrali swój pierwszy mecz. Zespół gościł na pięknym stadionie Stali Gorzów, gdzie zmierzył się z gospodarzami obiektu.

 

W poprzednim sezonie Stal sprawiła jedną z największych sensacji w polskiej lidze futbolu amerykańskiego zdobywając srebrny medal mistrzostw Polski w wydaniu 8 osobowym.

 

W pierwszych minutach gry, ku zaskoczeniu dość licznie zebranej publiczności, nieznaczną przewagę uzyskali goście z Koszalina. Ofensywa prowadzona przez Wojciecha Sobko grą biegową dość szybko zbliżyła się do pola punktowego Stali. Niestety, kiedy wydawało się, że pierwsze punkty są tylko kwestią czasu, dwa proste błędy przy rozpoczęciu akcji nie pozwoliły Korsarzom otworzyć wyniku meczu.

 

Podrażnieni takim początkiem gospodarze niezwłocznie wzięli się do roboty. A na efekty ich wysiłków nie trzeba było długo czekać. Stal zaprezentowała wszystkie atuty jakich można oczekiwać po klasowym zespole. Duża różnorodność rozwiązań ofensywnych, świetna gra zawodników na pozycji running back i mądre prowadzenie gry przez rozgrywającego. Niedoświadczeni Korsarze nie byli w stanie znaleźć recepty na tak wybuchową mieszankę i I kwarta zakończyła się wynikiem 24 do 0 dla Stali.

 

Jednak nieudana I kwarta nie osłabiła ducha Korsarzy. Dokonali kilku korekt w ustawieniu, pozbyli się tremy debiutanta i parokrotnie udało im się efektownie zatrzymać zawodników Stali. Szczególnie wyróżniał się lider defensywy Korsarzy Alan Sokołowski, który w całym meczu zaliczył 3 i ½ tackle (powalenia przeciwnika). Niestety wola walki i poświęcenie nie wystarczą żeby odnosić sukcesy w tak wymagającej dyscyplinie jaką jest futbol amerykański.

 

Stal konsekwentnie realizowała swój plan taktyczny i na koniec III kwarty prowadziła już 42 do 0. Kiedy wydawało się, że koszaliński zespół czeka smutna podróż do domu sygnał do ataku dał zawodnik z numerem 99 popisując się fantastycznym przechwytem i blisko 35 yardowym (ok. 32 metrów) biegiem powrotnym. W tym momencie trener Korsarzy Dariusz Ankiewicz zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i nakazał swoim zawodnikom grać podaniami w celu zdobycia choć jednego przyłożenia. Na efekty tej decyzji nie trzeba było długo czekać. W zasadzie w pierwszej akcji IV kwarty nowy rozgrywający Korsarzy Mateusz Świerczyński popisał się skutecznym 18 yardowym (ok. 17 metrów) podaniem a Michał Zuziak pokazał, ze byłby w stanie zgubić obrońców nawet w budce telefonicznej i po fantastycznym 13 yardowym biegu zdobył pierwsze punkty w historii koszalińskiego futbolu amerykańskiego.

 

Oczywiście, ta jakże udana akcja nie była w stanie przekreślić wyższości Stali w przebiegu całego meczu. Stal wygrała wysoko i w pełni zasłużenie, jednak udana końcówka Korsarzy niewątpliwie wzmocniła morale koszalińskich zawodników i była dowodem, że ich praca na treningach przynosi efekty. Miejmy nadzieję, że była też dobrym prognostykiem na nadchodzący sezon ligowy, który Korsarze rozpoczną już 22 sierpnia w Gdańsku.

 

Na osobne słowa uznania i podziękowania zasługuje organizacja Stali Gorzów, która wzorowo wywiązała się z obowiązków gospodarza meczu. Miejmy nadzieję, iż Korsarze Koszalin będą co najmniej jeszcze raz gościć na gorzowskich obiektach, gdzie w tym roku zostanie rozegrany finałowy turniej futbolu amerykańskiego w wydaniu 8 osobowym.

 

Gorzów, 19 lipca 2015 r. godz. 14.00, Stadion Stali Gorzów, Mecz towarzyski.

Stal Gorzów – Korsarze Koszalin 54 : 6 (24:0, 6:0, 12:0, 12:6)

Widzów: ok. 100 osób

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Czytaj też

Jeżeli chcesz być lepszy dołącz do Korsarzy

Jakub Świerczyński - 6 Kwietnia 2017 godz. 5:02
Adam Ostasz-Jarecki – pół Polak, pół Amerykanin. Niedawno przyjechał na stałe do Koszalina bo chce postawić na nogi kultową mieleńską restaurację Mewa i koszaliński zespół footballu amerykańskiego Korsarze. Jakubowi Świerczewskiemu opowiedział o miłości do Koszalina i footballu, o oczekiwaniach na ten sezon i szansie dla młodych koszalinian na zagraniczne stypendium. JŚ: Adam, witaj w Polsce. Powiedz, czujesz się bardziej Polakiem czy Amerykaninem? Adam Ostasz: Polakiem! Od zawsze wiązałem swoją przyszłość z Polską. Co prawda urodziłem się i żyłem w USA ale moja rodzina jest z Polski i zawsze tutaj czułem się jak w domu. Dlatego też w końcu wróciłem. Do miasta z którego pochodzi moja rodzina. Tutaj mogę kontynuować swoją pasję do footballu amerykańskiego i przysłużyć się dzięki temu coś tutejszej społeczności. Chłopakom, którzy dają z siebie wszystko uprawiając ten sport. Chcę im pomóc aby coś z tego było. Miałem inne oferty ale myślę, że właśnie Koszalin jest dobrym miejscem aby zacząć. Teraz moim celem jest pracować bardzo, bardzo ciężko. Pokazać, że jesteśmy Korsarzami - godnymi tej nazwy i tego miasta.  JŚ: Jak rozumiem grałeś w USA i masz doświadczenie zawodnicze? AO: Tak, grałem od 10 roku życia. Grałem na linii ofensywnej i defensywnej. Później, kiedy życie stało się życiem wciąż utrzymywałem kontakt z kolegami z boiska. Ale najlepsze lata dla mnie to czas szkoły, kiedy football był moją największą pasją. Przez cały ten czas uczyłem się dużo, również teorii. Miałem też świetnych trenerów, którzy grali profesjonalnie w football, nawet w NFL (zawodowa liga footballu amerykańskiego w USA – dopisek redakcji). Zawsze otrzymywałem od nich dużo wsparcia. Dlatego chcę to teraz przekazać młodym zawodnikom tutaj w Polsce. Jednym z moich celów jest zachęcenie do treningów jak największej ilości młodzieży i dorosłych. Tak aby każdy mógł przyjść na boisko, wyszaleć się. Czuję, że to może być dobry pomysł dla każdego kto ma ochotę na aktywne spędzanie czasu. JŚ: Obecnie rekrutujecie do zespołu. Czy są jakieś wymagania, które trzeba spełniać aby do Was dołączyć? AO: Nie, zapraszamy wszystkich którzy chcą spróbować czegoś nowego albo też mają jakieś doświadczenie. Po prostu szukamy chętnych, którzy będą oddani, gotowi trenować i cieszyć się tym sportem. Szukamy osób konsekwentnych, zdyscyplinowanych, dla których ważna jest drużyna. Ale przed nikim nie zamykamy drzwi. JŚ: Jakie plany, jakie oczekiwania wiążesz z Korsarzami w tym roku? AO: Chcę wygrać ten sezon (śmiech) JŚ: Od razu? Amerykańskie podejście… (śmiech) AO: A tak realistycznie rzecz biorąc przede wszystkim chcę zbudować drużynę. Drużynę, która wierzy w swoją siłę i w siebie. Będzie dużo potu i krwi. Nie będzie lekko. Ale po to tu jesteśmy aby zbudować coś pozytywnego, a to nie będzie możliwe bez ciężkiej pracy. Naszym celem na ten sezon jest stworzenie dobrego playbook’a i dobrej drużyny gotowej do poświęceń. Tak aby każdy rywal wiedział, że musi się namęczyć aby wygrać z nami. JŚ: Tak na zachętę, jak wcześniej mówiłeś, to najlepsi i najbardziej oddani zawodnicy Korsarzy mogą nawet liczyć na stypendium w  USA? AO: Tak, to prawda. Szansa jest. Jeżeli ktoś pokażę talent, podlega szczegółowej analizie scoutów, którzy oglądają jego możliwości na wideo. Następnym krokiem jest przyjazd jednego z członków sztabu trenerskiego aby obejrzeć kandydata na żywo. Wtedy taka osoba może liczyć na stypendium w High School albo nawet Collegu (wyższej szkole w USA). JŚ: O jaką szkołę chodzi, możesz zdradzić? Tak. To University Christian School w Jacksonville na Florydzie. Ja spędziłem tam cztery lata. Jest tam teraz kilku obcokrajowców, w tym jeden z Niemiec. Trener drużyny powiedział mi, że cały czas szukają kolejnych. Szczególnie lubią dużych zawodników ale drzwi są otwarte dla każdego kto ma talent i chce zdobyć wykształcenie akademickie w USA. Dobry zawodnik footballu amerykańskiego musi być też mądry. Każda z pozycji w tym sporcie wymaga odpowiednich zdolności nie tylko sportowych ale również mentalnych. To sport dla gentlemanów, którzy szanują siebie nawzajem, przeciwników i tę piękną grę. Wiem, że moi koledzy ze szkoły, którzy prowadzą obecnie zespół chcieliby zobaczyć u siebie w składzie kogoś stąd, z Polski. Kto wie, może kiedyś w NFL zagra ktoś z Koszalina. Choć wiem, że to odległe marzenie. JŚ: Powiedz jak Ci się podoba w Koszalinie po przyjeździe? Przyjechać na stałe, a nie tylko na wakacje, to dwie różne rzeczy? Coś się zaskoczyło? Zmartwiło? AO: Gdy przyjeżdżałem na wakacje, to tydzień, dwa zawsze było za mało. Jestem tu już dwa miesiące. Jeszcze mam trochę problemy z językiem. Czasami mi brakuje jakichś słów. Ale kocham ten kraj i zawsze się czułem tutaj jak w domu. Jest na pewno bardziej spokojnie. Dużo więcej szacunku pomiędzy ludźmi, którego nieraz brakowało mi w USA. Na pewno jest inaczej niż w USA. Nie chcę mówić, że lepiej niż w USA. Ale na razie czuję się tutaj bardzo dobrze. Mieszkam obecnie w Mielnie. Zajmuję się renowacją starej restauracji w Mielnie - Mewa. Chce tchnąć w nią nowe życie. Trochę polsko-amerykańskiego ducha. Restauracja będzie w tym samym czasie pełniła funkcję bazy klubu. Tam będzie zawsze ktoś z Korsarzy. Poza tym, zapraszamy co sobotę o godzinie 10 na boisko przy ul. Wenedów. Zawsze do 13 jesteśmy. Każdy kto wierzy, że nie ma granic (Adam użył zwrotu sky is the limit) jest mile widziany. Chcę uczyć, że we wszystkim co robimy można być lepszym. Dlatego jeżeli chcesz być lepszy dołącz do Korsarzy (śmiech). Zapraszamy wszystkich. JŚ: Ok, Adam. Dziękuję i Życzę powodzenia.  

Celem Korsarzy wyjście z grupy i awans

ekoszalin z mat. Jakuba Świerczyńskiego - 27 Lipca 2015 godz. 7:15
Rozmowa z Dariuszem Ankiewiczem, trenerem Korsarzy Koszalin. Jesteś jednym z członków organizacji Seahawks, organizacji która posiada dwa zespoły: Seahawks Gdynia (mistrzów Polski) i Seahawks Sopot (finalistów rozgrywek w I lidze). Czy mógłbyś jakoś skomentować ten bardzo udany dla zespołów z Trójmiasta sezon? D.A.: Bardziej jestem związany z drużyną z Sopotu. Ale na pewno wynik Seahawks Gdynia z tego sezonu nas cieszy jako całą organizację. Trzecie mistrzostwo w ciągu 4 lat. Drugie z rzędu. Pierwsza obrona tytułu w historii. To robi wrażenie. Jesteśmy pełni podziwu dla osiągnięć „matczynej” drużyny z Gdyni.   Jak to się stało, że zostałeś trenerem Korsarzy. Od kiedy w ogóle prowadzisz zespół Korsarzy? D.A.: Mniej więcej rok temu, kiedy zapadła decyzja, że wystartujemy w lidze. Z racji posiadania największego doświadczenia zostałem trenerem Korsarzy.   Za miesiąc gracie pierwszy ligowy turniej. Rywalami Szczecińska Husaria, Gdańscy Wikingowie i zespół chyba będący największą zagadką, czyli Amber Hawks Kaliningrad. Jakie oczekiwania, nadzieje wiążecie z debiutanckim sezonem? D.A.: Wiadomo, każdy mierzy wysoko. Naszym celem minimum jest wyjście z grupy, awans do turnieju finałowego i powrót do Gorzowa gdzie ma się odbyć turniej finałowy. Na pewno Husaria Szczecin będzie bardzo dobrze przygotowana do tego sezonu. Tak samo zapewne będzie ze strony drużyny rosyjskiej, która prezentuje bardzo mocny, fizyczny futbol. Zagadką jest dla nas drużyna z Gdańska, po której tak na dobrą sprawę nie wiemy czego się spodziewać. Znam ich trenera, myślę że też nie będzie łatwo.   Czy pokusiłbyś się o wskazanie zawodników w Twojej drużynie, na których koszalińscy kibice futbolu powinni zwrócić szczególną uwagę? D.A.: Myślę, że Michał Zuziak będzie jednym z wybijających się zawodników w ofensywie. Z kolei w defensywie jeżeli miałbym wskazać jednego zawodnika to postawiłbym chyba na Alana Sokołowskiego. Jednak mimo wszystko futbol to gra drużynowa i wskazywanie tylko jednej osoby może być trochę nie fair w stosunku do reszty.   Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w nadchodzącym sezonie.